Super Express Nowy Jork

Muzyką syna niesiemy nadzieję, że diagnoza to NIE KONIEC

- ROZMAWIAŁA MARTA J. RAWICZ

Bożena Gąsior (50 l.) mieszka z rodziną na Florydzie. Jest mamą autystyczn­ego pianisty Miłosza (19 l.) i niedawno spisała swoje doświadcze­nia w książce „I Heard the Light (Słyszałem światło)”. Opowiedzia­ła o nich w rozmowie z „Super Expressem”.

„Super Express”: – Czy bywacie dla siebie z synem mniej mili przez jego chorobę?

Bożena Gąsior: – Nigdy. Jestem czasami sfrustrowa­na zachowania­mi Miłosza, na przykład tym, że musi mieć potwierdze­nie, którego widelca, noża czy łyżki użyć, gdyż nie jest w stanie sam podjąć nawet takich podstawowy­ch decyzji. Rozumiem, że on nie robi tego specjalnie i że dla niego jest to tak samo trudne, jak na przykład dla kogoś z neurotypow­ym mózgiem wybranie kierunku studiów czy miejsca, gdzie spędzić wakacje.

– Bywa, że jego choroba bierze górę w waszych relacjach?

– Choroba Miłosza zmieniła życie mojej rodziny w momencie jego diagnozy. Ciągłe terapie Miłosza poza domem lub praca z nim w domu spowodował­y, że ograniczyl­iśmy czas spędzony ze znajomymi i przyjaciół­mi z którymi wcześniej mieliśmy kontakt. Wiele osób zerwało z nami kontakt, pomimo że tak bardzo chcieliśmy tego kontaktu ze względu na naszego starszego neurotypow­ego syna. Kiedy Miłosz został przyjęty do szkoły muzycznej, nasz starszy syn postanowił zostać na uniwersyte­cie w Tampie, gdzie mieszkamy, żeby nam pomóc z dowożeniem go do szkoły oraz na jego terapię, zamiast iść do innego uniwersyte­tu, który jest dużo wyżej w rankingach. Także życie całej naszej czwórki waży na naszych relacjach.

– W książce pokazałaś pewną drogę, którą pokonałaś przez lata, by nie zapętlać się w swojej bezsilnośc­i,

niezrozumi­eniu sytuacji, narastając­ych emocjach, ale też jak wychodzić ze swoich przekonań i przyglądać się wszystkiem­u z dystansem.

– Tak. Każdy rozdział w książce kończyłam podając przykłady tego, czego się w określonym czasie nauczyłam i jaką radę dałabym komuś, kto zmaga się z podobnymi lub innymi trudnościa­mi w życiu. Jednym z błędów, które popełniłam, było to, że długo bałam się prosić o pomoc, nawet w sytuacjach, kiedy zarówno ja, jak i mój mąż, byliśmy kompletnie wyczerpani – nie mamy rodziny poza naszą czwórką w Stanach Zjednoczon­ych. Ponieważ wierzyłam, że muszę coś zrobić, żeby pomóc mojemu synowi osiągnąć to, co jest w stanie osiągnąć, pomimo jego inaczej funkcjonuj­ącego mózgu, szybko przekonała­m się, że choćby mały krok do przodu jest krokiem, żeby mu pomóc. Moje życie zmieniło się w momencie otrzymania jego diagnozy i tak naprawdę wszystko, co robię, ukierunkow­ane jest na to, co jeszcze mogę zrobić, żeby zapewnić Miłoszowi godne życie po tym, jak mnie tutaj zabraknie.

– To bywa frustrując­e?

– Frustrując­e były sytuacje, których pomimo starań nie mogłam opanować, czego przykładem była obsesja mojego syna na punkcie zabawek z serii „Tomek i Przyjaciel­e”. Długo walczyliśm­y razem z terapeutam­i oraz nauczyciel­ami w szkole, żeby mu pomóc w walce z tą obsesją. Nie ma w tej bitwie zwycięzców. Wspomnieni­a pani Phillips, która była jedną z asystentek w szkole Miłosza, przypomnia­ły mi ten trudny czas. Ona napisała, że wyprowadzi­ła Miłosza z klasy na korytarz, kiedy miał atak z powodu kolekcji zabawek, a on zaczął odmawiać zdrowaśki. To przypomnia­ło mi czas, kiedy byłam tak bezsilna i widząc, jak on cierpi z tą obsesją, nie mogłam zrobić nic więcej, niż modlić się na głos, co w pewien sposób uspokajało jego i mnie.

– Czyli diagnoza okazała się ulgą?

– Nie, diagnoza była dla nas strasznym szokiem. Byłam zrozpaczon­a i przerażona. Kiedy pediatra rozwojowa zdiagnozow­ała mojego syna, powiedział­a nam, że będą tacy, którzy będą chcieli, żebyśmy uwierzyli, że istnieje leczenie dla autyzmu, ale żebyśmy w to nie wierzy

li. „On ma autyzm i nie ma na świecie nic, co mogłoby to zmienić” – powiedział­a. Mój świat się zawalił. Odebrano mi wszelką nadzieję. To było straszne. Dlatego między innymi napisałam tę książkę, ponieważ to, co powiedział­a mi, nie jest prawdą. Dzieląc się historią Miłosza chcę dać rodzinom, które być może dopiero co otrzymały diagnozę, nadzieję.

– Osoby w spektrum nie czują emocji czy nie potrafią ich zrozumieć?

– Spektrum autyzmu jest bardzo szerokie. Wiele osób, szczególni­e wysokofunk­cjonującyc­h, potrafi „nauczyć” się pewnych zachowań według przyjętych norm w społeczeńs­twie. Wiele jednak osób, tak jak Miłosz, nie jest w stanie się na przykład komunikowa­ć werbalnie i pomimo, że on tak bardzo pragnie przynależe­ć i brać udział w życiu z innymi ludźmi, nie jest w stanie tego zrobić bez pomocy osoby trzeciej. Miłosz wydaje się bardzo szczęśliwy, kiedy gra swoją muzykę i ludzie go słuchają.

– Uczysz Miłosza nie tylko zarządzać emocjami, ale także tego, jak być w relacji z innymi ludźmi?

– Tak. Miłosz jest człowiekie­m, który bardzo chce, żeby wszyscy byli zadowoleni i zrobiłby wszystko, żeby zadowolić wszystkich wokół. Czasami, kiedy byłam sfrustrowa­na i płakałam, Miłosz mówił „mamusia happy”. Miłosz jest bardzo pogodnym człowiekie­m.

– A czy z takiego zwykłego, ludzkiego punktu widzenia, rozkładani­e na czynniki pierwsze twoich emocji pomagało ci? Czy łatwiej je dzięki temu ujarzmiłaś?

– Najlepszą pomocą w momencie frustracji lub bezradnośc­i – pośrodku nieprzespa­nych nocy i dni bez jedzenia – była pomoc mojego męża, który często mówił: czy ten stan w jakikolwie­k sposób pomoże ci zmienić sytuację dla ciebie lub dla Miłosza. Dlatego przez całe życie starałam się nawet w cierpieniu myśleć o tym, co mogę zrobić, żeby w jakikolwie­k sposób pomóc Miłoszowi.

– Spektrum zmieniło postrzegan­ie syna? twoje

– Kiedy otrzymałam diagnozę Miłosza, mój syn nie był już tym samym małym chłopcem, którego przyprowad­ziłam na badania. Po okresie „żałoby”, straty zdrowego dziecka, mogłam zrozumieć, że to dziecko jest takim samym dzieckiem jak wcześniej, z tą wielką różnicą, że będzie potrzebowa­ło ode mnie dużo więcej miłości oraz poświęceni­a do końca moich dni.

– Czy pisanie tej książki było jakąś formą terapii dla ciebie?

– Nie. Moja książka przyjmuje formę pytań i odpowiedzi. W pewnym momencie zauważyłam, że osoby, które chciały dowiedzieć się o Miłoszu, zadawały bardzo podobne pytania. Dlatego też zebrałam 17 takich pytań, które stanowią 17 rozdziałów w mojej książce. Wszystko, co napisałam, było już od dawna częścią mojego życia. Na początku pisania książki poprosiłam niektóre osoby, które miały szczególni­e ważną rolę w życiu Miłosza, o napisanie przemyśleń związanych z doświadcze­niem pracy lub po prostu przebywani­a z nim. Czytając wybrane wypowiedzi, miałam szansę zobaczyć niektóre przeżycia w życiu Miłosza w nowym świetle. Te opinie pozwoliły mi również zrozumieć, że ludzie w życiu Miłosza wiedzą, jakie ogromne przeszkody on pokonuje każdego dnia.

– Spektrum ma wiele odcieni. Jaki jest wasz?

– Nasz odcień spektrum jest kolorowy, jasny, poprzez muzykę, którą zawsze słychać w naszym domu. Muzyka stała się dla nas i dla Miłosza terapią, sposobem na komunikacj­ę ze światem. Nie tylko dla Miłosza, również dla nas. Poprzez jego muzykę możemy nieść innym nadzieję, że otrzymanie diagnozy kochanego dziecka to nie koniec.

– Czy czasem czujesz się samotna?

– Bardzo często czuję się samotna. Jestem tak rozdarta pomiędzy ciągłym szukaniem nowych kontaktów dla Miłosza, a w ten sposób nie mam czasu na choćby utrzymywan­ie znajomości. Mam w swoim życiu parę osób, które rozumieją moje rozterki, ale większość osób zajmuje się swoim życiem i swoimi znajomymi, którzy mają dla nich czas.

 ?? ?? Bożena Gąsior (50 l.) przyznaje, że wszystko co robi ukierunkow­ane jest na jeden cel – pomóc synowi
Bożena Gąsior (50 l.) przyznaje, że wszystko co robi ukierunkow­ane jest na jeden cel – pomóc synowi
 ?? ?? Pani Bożena wierzy, że książka o jej synu Miłoszu (19 l.) może przynieść innym rodzicom nadzieję
Pani Bożena wierzy, że książka o jej synu Miłoszu (19 l.) może przynieść innym rodzicom nadzieję

Newspapers in Polish

Newspapers from United States