Łukaszenka to zagrożenie dla Polski
Super Express: – Z dyplomatycznego punktu widzenia jak ważna jest wizyta prezydentów Polski i państw bałtyckich w Kijowie?
Paweł Łatuszka: – W sytuacji wojny wizyta na wyższym szczeblu jest zawsze odbierana jako mocny gest wsparcia. Na pewno była potrzebna prezydentowi Ukrainy, ale przede wszystkim narodowi ukraińskiemu. Ukraina walczy każdego dnia, giną ludzie. Na pewno oczekuje nie tylko ważnych wizyt, lecz także decyzji wspierających ją w tak trudnym momencie. Zełenski nieustannie mówi o sprzęcie wojskowym i o potrzebach ukraińskiego wojska. To najważniejsze. Do tego wsparcie gospodarcze, bo pamiętajmy, że Ukraina straciła 40 proc. swojego PKB. Wojska rosyjskie koncentrują się na wschodzie Ukrainy, przygotowują się do kolejnej inwazji. Dlatego sądzę, że najważniejsze jest wsparcie militarne.
– Z Wołodymyrem Zełenskim chciał się spotkać także prezydent Niemiec, ale Zełenski odmówił. Rozumie pan tę decyzję?
– Teraz, kiedy toczy się wojna, prezydent Ukrainy i ukraińska dyplomacja podejmuje dość jednoznaczne decyzje, które nie byłyby możliwe w sytuacji pokoju. Na pewno Niemcy są najważniejszym krajem w Unii Europejskiej, sporo od nich zależy, również w kwestii pomocy, której Unia mogłaby udzielić Ukrainie. Ale teraz jest wojna i ukraiński prezydent prowadzi otwartą dyplomację – wprost mówi, co myśli. Mówi np. o rozwiązaniu ONZ, które nie może powstrzymać Rosji i realnie decydować o sprawach pokoju. Zresztą ja się z nim zgadzam, bo brałem udział w zgromadzeniach ONZ i oni często nie byli skuteczni. To samo Niemcy – wczoraj także miał miejsce skandal w Mińsku związany z ambasadorem Niemiec, który prosił o przebaczenie propagandystów Łukaszenki w związku z tym, że kilka dni temu zmieniono flagę Łukaszenki na flagę demokratycznej Białorusi. To często niezrozumiałe stanowisko. Oczekiwaliśmy i oczekujemy, że Niemcy będą mocniej walczyli o demokrację i wolność, że będą wspierali Ukrainę, ale nam zależy też na tym, by wspierali białoruską demokrację.
– Łukaszenka znów spotkał się z Putinem, byli na budowie kosmodromu, ale odnosili się również do kwestii związanych z Ukrainą. Jak pan widzi dalszą rolę Białorusi w tej wojnie?
– Ukraina była głównym tematem tego spotkania. Zresztą naród białoruski był szczęśliwy, że Łukaszenka, grając w weekend w hokeja, dostał krążkiem w twarz. Musimy przyznać, że dopóki Łukaszenka będzie pełnił władzę na Białorusi, dopóty będzie realnym zagrożeniem dla wszystkich sąsiadów. Dziś przede wszystkim dla Ukrainy, bo bez jego wsparcia dla Rosji nie można by sobie w ogóle wyobrażać tej wojny. To Łukaszenka pierwszy wystrzelił rakiety i sam publicznie się do tego przyznał podczas Rady Bezpieczeństwa, a później na Kremlu – że wystrzelili rakiety na terytorium Ukrainy o godz. 23, 23 lutego. Taki wyprzedzający ostrzał. – A twierdził, że to Ukraina ma napaść na Białoruś.
– To samo powiedział Putin – że nie miał wyboru, bo Ukraina planowała napaść na Rosję. Więc Łukaszenka pierwszy zaatakował Ukrainę, a teraz twierdzi – także publicznie – że Polska i kraje bałtyckie szykują napaść i inwazję na Białoruś. To oznacza, że nadal będą prowokacje – i na granicy z Ukrainą, i na granicy z Polską. Wiemy, że problem migracyjny nie został rozwiązany, ostatnio doszło tam do strzelaniny. Łukaszenka zawsze będzie utrudniał życie wszystkim sąsiadom. Walcząc z Putinem, nie wolno zapominać o Łukaszence, bo to jest jego jedyny realny aliant, który go wspiera militarnie i infrastrukturalnie. We wtorek po raz kolejny potwierdził, że zawsze będzie z Rosją. Ten człowiek jest chory. Przecież on mówił, że brytyjski wywiad przygotował całą operację w Buczy i że ma na to dowody! On wymyśla i to jest wyzwanie dla regionalnego bezpieczeństwa – że chory człowiek, nielegalnie, znajduje się na czele państwa. I co z tym zrobić?