Umfuje nad złem
w latach 60. Ale przeszło bez echa. Ja kupiłem to wydanie pierwsze wtedy z przeceny – w latach 70., gdyż prawdziwą popularność przyniosło książce dopiero drugie wydanie, które miało miejsce w latach 80.
– Często słyszałem, że Tolkien stworzył gatunek i w dużej mierze go wyczerpał, a teraz trzeba naprawdę sporo pokombinować, żeby coś do niego wnieść? Pani na przykład w swojej książce do klasycznych motywów fantasy dorzuca „słowiańskość”.
MM: – Jest też mocno rozbudowany bestiariusz słowiański, tych wszystkich naszych czartów i demonów, które kiedyś panowały na ziemiach mazurskich. To było zawsze bardzo mi bliskie. Ale fantastyka to jednak zawsze na końcu jest jakaś wyprawa, drużyna, bohater z przeznaczaniem, albo artefakt magiczny.
TZ: – Ale u ciebie mamy przede wszystkim bohaterkę, kobietę. Drużyny może nie ma, lecz jest dwóch takich, co z nią próbują coś robić. U ciebie są te wątki słowiańskie, które pojawiają się całkiem naturalnie. Ja uważam, że wielkość pisarza polega na umiejętnym wplataniu motywów – i Tolkien też niejednokrotnie sięga po mitologię skandynawską czy angielską, ale to zawsze jest zrobione organicznie. Każda rzecz zrobiona z serca, zdobywa serca czytelników.
– Słynna jest wypowiedź Tolkiena, w której przestrzegał, aby n i e czytać jego książki jako alegorii. A takich odczytań nie brakowało. Dopatrywano się tam zwłaszcza wojen światowych.
MM: – Ilu czytelników, tyle interpretacji – i to jest piękne.
– Co mnie jednak fascynuje, to ponadczasowy wymiar niektórych wątków. Dla niego ważne było środowisko naturalne, dewastacja środowiska związana z rozwojem przemysłu. W tym temacie pozostał aktualny. I obawiam się, że pozostanie. Na co państwo zwróciliby uwagę czytelnikom?
TZ: – Czytelnika powinna przede wszystkim interesować historia. Czy jest wciągająca, czy go przekonuje. Jednym z problemów
Tolkien, chyba dla większości ludzi piszących nie tylko fantastykę, jest mistrzem. I to mistrzem niedoścignionym. Na pewno był też tytanem pracy
pisarzy, których książki się nie sprzedają, jest fakt, że ich bohaterowie nie żyją samodzielnym życiem. A czytelnik chce bohaterów. Pragnie Froda, Gandalfa czy Gimliego. Wspomniał pan o tym podziale. Z jednej strony Shire, wieś, z drugiej świat przemysłu, kopalnie. Ale łatwo też zauważyć braki – u Tolkiena nie znajdziemy psychologii. Ci bohaterowie nie mają dylematów głęboko psychologicznych. Widzimy co prawda Froda w jego słabościach, on jest trochę antybohaterem. Czytelnik to lubi, że taka postać może rozstrzygać. Może to jest przesłanie Tolkiena – że my patrzymy na wielkich przywódców, autor żył w czasach walki dwóch diabłów, Stalina z Hitlerem, ale to zwykli ludzie mogą uratować świat.
MM: – Niemniej u Tolkiena postaci są czarno-białe. Kto jest dobry, jest dobry do końca. Kto jest zły, jest zły zupełnie. Więc ten archetyp wydaje się sztywny. A z drugiej strony mamy na przykład przemianę Boromira. Fascynująca postać. Ja oczywiście jestem wielką fanką Eowiny, która przebrana za mężczyznę rusza w bój. To była chyba pierwsza dla mnie postać w literaturze, która pokazuje, że kobieta może coś więcej.
– Właśnie, zawsze mnie fascynował ten zarzut, że to taka chłopięca literatura, że nie ma żadnych postaci kobiecych, a przecież mamy Eowinę i Galadriel.
MM: – Trochę ich brakuje, ale są.
– Fakt, mało u Tolkiena tych kobiet, ale jak są to wspaniałe.
MM: – Bardzo porządnie napisane. Eowina to z jednej strony dzielna wojowniczka, z drugiej strony księżniczka. Rusza w bój przebrana za mężczyznę i radzi sobie, a nawet pokonuje władcę Nazguli. Powiedziałabym, że nie wszystkie postaci są czarno-białe.
– Pan, panie Tadeuszu, zaczął te wątek, więc muszę ja go pociągnąć. Długo miałem problem z zakończeniem „Władcy pierścieni”, z tym, że Frodo tak naprawdę nie niszczy pierścienia. Technicznie rzecz ujmując pierścień został zniszczony przez Golluma.
TZ: – Gollum miał to zło, które dobro czyni, jak pisał gdzieś Goethe.
– Albo nawet – wydaje się mówić profesor Tolkien – zło w końcu zawsze unicestwi samo siebie, załamie się pod swoim ciężarem. Bo nie ma prawa zatriumfować. W końcu musi przegra, niezależnie jak długo to potrwa. My musimy jednak przeciwstawiać się mu.
MM: – Czyli jednak mamy alegorię!