Zadymiarze z Platformy
KKto by się spodziewał, że w jednym z najbardziej prounijnych państw członkowskich Unii Europejskiej, w którym nigdy nic nie łączyło tak jak miliardy euro płynące do nas na przebudowę kraju, może dojść do totalnego kryzysu politycznego wokół gigantycznego funduszu odbudowy, nazywanego czasami nowym planem Marshalla. A jednak. W plemiennej wojnie nie ma już żadnych świętości.
Zasadniczo fundusz odbudowy stał się zakładnikiem kilku tlących się od dawna sporów politycznych. Z jednej strony tego na linii PiS-Solidarna Polska, z drugiej – PO z PiS i wreszcie PO z Lewicą.
I o dziwo najspokojniej jest obecnie na froncie wojny w koalicji rządowej. Nowogrodzka najwyraźniej pogodziła się z faktem, że Ziobro i spółka nie poprą funduszu odbudowy i nie stawia już tej sprawy tak ostro jak jeszcze niedawno Jarosław Kaczyński, który groził na łamach „Gazety Polskiej” krnąbrnym ziobrystom końcem ich przygody w rządzie Zjednoczonej Prawicy.
Kompletnie tej zmiany nie zauważyła lub zauważyć nie chciała PO, która przywiązała się do myśli, że spór o unijny program odbudowy musi doprowadzić do rozpadu koalicji i końca rządów PiS. Stąd dzika furia, w jaką wpadła Platforma, kiedy okazało się, że Lewica za cenę pewnych koncesji jest w stanie poprzeć Nowogrodzką w Sejmie ws. funduszu odbudowy. Histeria ogarnęła ważnych platformerskich polityków, którzy dowodzą, że porozumienie Lewicy z PiS to pakt Ribbentrop-Mołotow, a przyjaciel PO, Roman Giertych, głosi tezę o rosyjskich służbach, które miały być akuszerami tego porozumienia. PO usilnie wpycha Lewicę w ramiona PiS, choć poza taktycznym sojuszem ws. funduszu odbudowy tych partii nic nie łączy, a dzieli wszystko. W tym całym politycznym bałaganie dość łatwo zapomnieć, że na szali są pieniądze, których potrzebuje cała Unia Europejska i których potrzebuje Polska do pocovidowego odbicia i przebudowy gospodarki. Cały spór o fundusz odbudowy pokazuje, jak głęboko dysfunkcyjna jest polska polityka, w której najbardziej oczywiste interesy naszego kraju stają się przedmiotem karczemnych awantur. Raz katalizatorem destrukcyjnych sporów jest PiS, raz jest nią PO. W sprawie funduszu odbudowy rolę największego zadymiarza gra PO – partia, która z wartości europejskich i przywiązania do UE wieki temu uczyniła swój sztandar. Okazuje się, że nawet UE i pieniądze z niej nie są ważne, kiedy wydaje się, że można dokopać Kaczyńskiemu. Nie wiem, jak Państwo, ale ja obserwuję to z coraz większym zażenowaniem.