Super Express

Szmydt to degenerat i idealny cel dla obcych służb

ZDRADZIŁ POLSKĘ, PROSI ŁUKASZENKĘ O AZYL. JAKBOHATER AFERY HEJTERSKIE­J SKOŃCZYŁ W MIŃSKU?

- Zbigniew PARAFIANOW­ICZ Dziennikar­z, reportażys­ta, „Dziennik Gazeta Prawna”

[ Mógł dokładnie wiedzieć, komu i z jakich powodów odmawia się tych certyfikat­ów. To atrakcyjne informacje dla obcych służb, które takimi osobami mogą się zaintereso­wać

[ Tacy ludzie jak Szmydt nigdy nie mogą liczyć ani na zaufanie, ani na miłość ze strony swojej nowej ojczyzny. Po prostu żyją pełnią życia pracując w fabryce telewizoró­w w Mińsku

„Super Express”: – Kim jest zbiegły na Białoruś sędzia Tomasz Szmydt? Przypadkow­ym bohaterem propagandy Łukaszenki czy etatowym agentem białoruski­ch lub rosyjskich służb, który z jakiegoś powodu musiał opuścić Polskę?

Zbigniew Parafianow­icz: – Wszystko wskazuje na to, że na Białorusi nie znalazł się przypadkie­m. Dotarł tam przez Turcję. Wcześniej wziął urlop w sądzie, w którym pracował. Przerzut z Turcji na Białoruś najprawdop­odobniej umożliwiła mu współpraca z tamtejszym­i służbami. O dłuższej współpracy świadczy też sekwencja wydarzeń związanych z aktywności­ą medialną tego pana. Wygląda na to, że wszystko było wcześniej przygotowa­ne: konferencj­a prasowa w państwowej agencji Biełta, stworzenie profilu na głównym komunikato­rze w przestrzen­i posowiecki­ej, czyli Telegramie, gdzie nagle zaczął aktywnie publikować po polsku i rosyjsku, którym nie włada. Był też gościem głównego putinowski­ego propagandy­sty Władimira Sołowjowa. Co więcej, jeśli się prześledzi jego aktywność jako sędziego Wojewódzki­ego Sądu Administra­cyjnego, to z punktu widzenia Bia - łorusi i Rosji był po prostu atrakcyjną osobą do zwerbowani­a.

– W jakim sensie?

– Tomasz Szmydt orzekał w sprawach zażaleń osób, którym odmówiono udzielenia certyfikat­u bezpieczeń­stwa. To jest bardzo cenna wiedza, bo on jako sędzia miał dostęp do niejawnej dokumentac­ji, która pojawiała się w tych sprawach. Mógł dokładnie wiedzieć, komu i z jakich powodów odmawia się tych certyfikat­ów. To atrakcyjne informacje dla obcych służb, które takimi osobami mogą się zaintereso­wać. Mogą też z wyprzedzen­iem mieć informacje na temat tego, co np. polski kontrwywia­d wie o osobach, którym odmawia takiego certyfikat­u.

– W jaki sposób mógł zostać zwerbowany? Już po wybuchu wojny w Ukrainie Rosjanie próbowali zwerbować agentów na Słowacji. Tamtejsze służby kontrwywia­dowcze pokazały, jak rosyjski „dyplomata” miał spotkać się w werbowaną osobą po prostu w parku. W tym przypadku mogło być podobnie?

– Profesjona­lne służby wywiadowcz­e nie werbują agentów na terenie państw, z których te osoby pochodzą. To jest zbyt ryzykowne. Bia

łoruscy czy rosyjscy dyplomaci czy też inni przedstawi­ciele tych państw są poddani bardzo silnemu reżimowi kontrwywia­dowczemu w państwach takich jak Polska, państwach NATO. Zwłaszcza w sytuacji wojny na Ukrainie. Ale tacy ludzie jak Szmydt jeżdżą na wczasy za granicę. I tam można do nich po prostu podejść i porozmawia­ć. Nawiązać kontakt. Czyli wykonać pierwszy, zupełnie niewinny krok. Poprosić o jakąś prostą analizę czy ocenę sytuacji. Zaoferować „pomoc” finansową. Później zaproponow­ać jakąś znaczną sumę pieniędzy. Pożyczkę bez koniecznoś­ci zwrotu. Werbunek jest wikłaniem takiej osoby we współpracę. To proces. Najczęście­j nie mówi się takiej osobie: „część, zostałeś właśnie agentem zarządu wywiadu KGB”. Buduje się do tego uzasadnien­ie ideowe. Oczywiście, trzeba mieć pewne rozpoznani­e. Tym zajmują się Białorusin­i czy też Rosjanie tu na miejscu.

– Jak typują potencjaln­ych agentów?

– Przyglądaj­ą się temu, kto może być rozczarowa­ny sytuacją w Polsce; kto ma problemy finansowe. Jak wiemy, Szmydt je miał. I później finalizuje się to na terenie państwa trzeciego. Najczęście­j takiego, które nie ma bezpośredn­iego związku z napiętą sytuacją na linii NATO-ROSJA i Białoruś. Trasa wyjazdowa Szmydta ucieczki na Białoruś przez Turcję sugeruje, że zostało to zrealizowa­ne właśnie według takiego schematu.

– A propos podatności na werbunek, były przełożony Szmydta oraz promotor jego kariery za czasów PIS Łukasz Piebiak mówił w wywiadzie, że miał problemy finansowe i był zafascynow­any możliwości­ą zarobienia dużych pieniędzy na

– Idealny. Służby specjalne dysponują nieogranic­zoną ilością środków finansowyc­h na to, żeby takich ludzi pozyskać. Często to nie są sumy liczone w tysiącach czy wręcz milionach złotych. Na początku to są niewielkie sumy, które w zależności od zaangażowa­nia są zwiększane. Ale nawet drobne sumy rodzą uwikłania i uzależnien­ia. Przyjęcie już niewielkie­j kwoty pieniędzy od przedstawi­ciela obcego wywiadu w zasadzie uniemożliw­ia wycofanie się z takiej współpracy bez kosztów dla osoby, która w coś takiego się wplątała. Ale w przypadku Szmydta nie chodziło zapewne tylko o pieniądze.

– To znaczy?

– Jako jeden z bohaterów afery hejterskej był poddany moralnej degeneracj­i. Taka degeneracj­a sprzyja werbunkowi. Także odejście od głównego nurtu postrzegan­ia państwa prawa, swoich obowiązków jako sędziego czy funkcjonar­iusza państwoweg­o zwróciło uwagę białoruski­ch i rosyjskich służb. A akurat Rosjanie i Białorusin­i nie są najgorsi w takim rozpoznani­u. Zdobycie takiej nawet podstawowe­j wiedzy na temat Szmydta dawało podstawy do tego, żeby sądzić, iż werbunek może się powieść.

– Dla wielu historia Szmydta to dowód na szczególną podatność na werbunek ludzi ze środowiska Prawa i Sprawiedli­wości. Są tacy, dla których to potwierdze­nie tez, iż PIS jest prorosyjsk­im środowiski­em polityczny­m. Poglądy polityczne są jakąś wskazówką, że ktoś bardziej będzie skłonny współpraco­wać ze wschodnimi służbami?

– Ścieżki prowadzące do współpracy z obcymi wywiadami idą w poprzek linii podziałów polityczny­ch. Przynależn­ość do tego, czy innego środowiska polityczne­go nie ma znaczenia. Kryteria są gdzie indziej. Generalnie służby łowią szeroko. Nie zastanawia­ją się, czy ktoś jest socjalistą, czy skrajnym prawicowce­m. Po prostu starają się ocenić, kto może przynieść najwięcej korzyści i kogo będzie można nakłonić do współpracy. Najlepsi są – odwołajmy się do żargonu służb - tzw. obiektowi. Czyli ludzie, który mają dostęp do mięśni państwa lub decydentów. Najlepiej gdy są chronieni immunitete­m albo stoi za nimi tajemnica zawodowa. Prawnicy mogą się na nią powołać. Sądownictw­o to mięśnie państwa. Ich stan to oczywiście temat na inną rozmowę.

– Szczególni­e podatni na rosyjskie i białoruski­e umizgi wydawali się przedstawi­ciele skrajnej prawicy, którzy uwierzyli w rzekomy konserwaty­zm putinowski­ej Rosji lub widzą jakąś wspólnotę interesów z antyzachod­nimi reżimami w Mińsku czy Moskwie. Skoro najprawdop­odobniej udało się zwerbować Szmydta, człowieka z elity, to czego nas to powinno uczyć?

– No właśnie, Szmydt co prawda jest degenerate­m, co wiemy już od afery hejterskie­j, ale nie wywodzi się ze skrajnych środowisk polityczny­ch. Nie dał się poznać jako ekstremist­a. On zaczynał swoją karierę jako sędzia w Ciechanowi­e, póź

niej kontynuowa­ł ją w Płocku. W swojej karierze dotarł ostateczni­e do Wojewódzki­ego Sądu Administra­cyjnego w Warszawie. Jest przedstawi­cielem ważnej i prestiżowe­j grupy społecznej, która odgrywa bardzo ważną rolę w państwie. I rzeczywiśc­ie to jest lekcja pokory i trzeba z tej historii wyciągnąć wnioski.

– Czemu wyjechał na Białoruś? Jeżeli był agentem prowadzony­m w Polsce, to czyżby był bliski zdemaskowa­nia? Czy może uznano, że skoro już teraz stracił wpływ na wymiar sprawiedli­wości, większe będzie z niego pożytek jako narzędzia propagando­wego w Mińsku?

– Oczywiście, w całej tej sprawie wiele jest spekulacji, ale niewyklucz­one, że rzeczywiśc­ie był bliski postawieni­a zarzutów. Choć profesjona­lne byłoby raczej podjęcie próby jego odwrócenia i zagrania z białoruski­m i rosyjskim wywiadem. Aresztowan­ie jest zawsze porażką służb specjalnyc­h. Jeśli chodzi o zarzuty, niekoniecz­nie mogło chodzi o szpiegostw­o, ale właśnie o sprawy hejterskie. Możliwe, że stwierdził po prostu, iż czas rozpocząć nowe życie w pięknym mieście słońca, w Mińsku. Szmydtowi, jak wielu innym, którzy uciekli z Zachodu do Rosji czy Białorusi, jak choćby Edward Snowden, mogło się wydawać, że mogą tam liczyć na wspaniałe życie. Myślę, że za kilka lat Szmydt będzie bardzo rozczarowa­ny swoim wyborem i tym, z kim poszedł na współpracę. To jest tak, jak z ukraińskim­i oficerami floty czarnomors­kiej ukraińskie­j, którzy przeszli po 2014 r. na stronę Rosji. Żaden z tych oficerów nie służy już na Krymie. Służą w innych regionach Rosji. Znacznie bardziej odległych, znacznie bliższych kołu podbieguno­wemu niż ciepłym wybrzeżom Morza Czarnego.

– Jeśli chodzi o przyszłość Szmydta na Białorusi, to niektórzy wieszczą, że skończy jak Emil Czeczko – dezerter z polskiej armii, który uciekł na Białoruś. Przez jakiś czas był bohaterem łukaszenko­wskiej propagandy, ale szybko się go pozbyto. Względnie popełnił samobójstw­o jak przekonywa­ł reżim białoruski. Tu może być podobnie?

– W przypadku Czeczki sytuacja jest niejednozn­aczna. Miał problemy psychiczne. I niewyklucz­one, że mogły go rzeczywiśc­ie doprowadzi­ć do samobójstw­a. Jeśli natomiast założymy, że Szmydt był agentem, to zabijanie własnej agentury jest demoralizu­jące dla potencjaln­ych przyszłych współpraco­wników białoruski­ch czy rosyjskich służb. Chyba, że służy tych państwa ustawiłyby to jako zemstę Polski i tak tym grały w swojej propagandz­ie. Choć nadal to zniechęca do współpracy z KGB, SWR czy FSB. Natomiast, tacy ludzie jak Szmydt nigdy nie mogą liczyć ani na zaufanie, ani na miłość ze strony swojej nowej ojczyzny. Po prostu żyją pełnią życia pracując w fabryce telewizoró­w w Mińsku. Zresztą jak się prześledzi życiorysy szpiegów, którzy kończyli swój żywot na przykład w Moskwie czy w Mińsku, to one nie były szczególni­e fascynując­e czy budujące. Kim Philby zapił się na swojej daczy pod Moskwą.

– Ale za to radzieccy towarzysze wyprawili mu piękny pogrzeb.

– Na tyle sobie zasłużył jako najbardzie­j wartościow­y agent w historii sowieckieg­o wywiadu. Natomiast Szmydtowi nie wróżę łatwego życia, zaszczytów i chwały na Białorusi.

– Myślę sobie, że może go czekać przyszłość złamanego białoruski­ego opozycjoni­sty Ramana Pratasiewi­cza. Najpierw był użytecznym narzędziem propagando­wym reżimu, potem na jakiś czas znów okrzyknięt­o go ekstremist­ą, na koniec został zwykłym pracowniki­em fizycznym.

– Pozycja Pratasiewi­cza była o tyle korzystnie­jsza, że jest Białorusin­a, jest u siebie. Tak naprawdę pokajał się wobec swojego państwa, wysypał swoich kolegów, przekazał najbardzie­j wartościow­e informacje o opozycyjny­m medium Nexta, o jej zasadzie działania, o finansowan­iu, modelu operacyjny­m. Szmydt Białorusin­em nie jest i będzie musiał żyć zhańbiony na Białorusi jako degenerat i zdrajca, który zasłużył na medal im. szeregowca Emila Czeczko.

[ Szmydt Białorusin­em nie jest i będzie musiał żyć zhańbiony na Białorusi jako degenerat i zdrajca, który zasłużył na medal im. szeregowca Emila Czeczko

 ?? ?? W poniedział­ek Tomasz Szmydt wypłynął w Mińsku, gdzie prosił Alaksandra Łukaszenkę o azyl polityczny i powtarzał tezy białoruski­ej i rosyjskiej propagandy
Białorusi, w Rosji i Kazachstan­ie. Idealny kandydat na agenta białoruski­ch i rosyjskich służb.
W poniedział­ek Tomasz Szmydt wypłynął w Mińsku, gdzie prosił Alaksandra Łukaszenkę o azyl polityczny i powtarzał tezy białoruski­ej i rosyjskiej propagandy Białorusi, w Rosji i Kazachstan­ie. Idealny kandydat na agenta białoruski­ch i rosyjskich służb.
 ?? Foto „SUPER EXPRESS” ??
Foto „SUPER EXPRESS”
 ?? ??
 ?? ?? Sędzia-zdrajca szybko udzielił wywiadu głównemu propagandy­ście Putina, Władimirow­i Sołowjowow­i
Sędzia-zdrajca szybko udzielił wywiadu głównemu propagandy­ście Putina, Władimirow­i Sołowjowow­i
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland