Pia Skrzyszowska od początku roku imponuje formą Jestem tyle od rekordu
mety
7,76?
Pia Skrzyszowska: – Wiedziałam, że muszę poczekać na oficjalny wynik, bo już nie raz ucinali mi setne z wyniku, więc czekałam spokojnie, bo wiedziałam, że raczej będzie więcej niż 7,76.
– Nie żałujesz mimo wszystko, że się nie udało pobić rekordu już w Łodzi, że jeszcze trzeba będzie trochę pobiegać, by zejść poniżej 7,77?
– Nie, cieszę się z tego 7,78. I mam przynajmniej motywację na kolejne starty. Tu potwierdziłam swoje zobaczyłaś na zegarze słowa, że naprawdę stać mnie na rekord Polski. Ten wynik pokazuje, że stać mnie na to faktycznie i mogę to zrobić już w tym sezonie. Wiadomo, jest lekki niedosyt, bo brakowało malutko, ale spokojnie, sezon trwa. To był dopiero mój drugi start.
– Coś można byłoby poprawić w tym biegu? Czego zabrakło do rekordu?
– Miałam stosunkowo słaby start. Przegrałam go z dziewczyną z Danii, a to jest jednak mój atut. Powinnam była go wygrać. Muszę też być bardziej odważna technicznie. Ważne są też rywalki, z którymi biegam. Jak na mnie ktoś naciska, to lepiej się czuję, bo wtedy można powalczyć o lepszy wynik. W Łodzi naciskałam sama na siebie, ale w środę w Toruniu na Orlen Copernicus Cup będzie bardzo mocna stawka. Może da mi to kopa na starcie. Chciałabym tam pobić ten rekord.
– Zofia Bielczyk mówi, że nie zna cię osobiście, ale bardzo trzyma kciuki, abyś pobiła jej wynik.
– Też nie znam pani Zosi, ale miło mi słyszeć takie słowa, że życzy mi tego rekordu. Już się zbliżam pomału. Na ten moment wyprzedziłam panią Grażynę Rabsztyn, więc fajnie byłoby, gdybym pobiła rekord pani Zofii.
– W halowych mistrzostwach Europy w Stambule interesuje cię tylko złoty medal?
– Do mistrzostw mamy jeszcze miesiąc. Na razie skupiam się na tym, by szybko biegać, złapać pewność siebie. Obsada finału mistrzostw będzie bardzo mocna. Nie chcę nic obiecywać, ale będę walczyć o złoto.