Niemcy chowają głowę w piasek
Radio Plus: – Zacznijmy od hamletyzowania niemieckiego rządu ws. dostaw czołgów Leopard dla Ukrainy. To jest zaskakująca postawa? Niemcy, które są absolutnie liderem Unii Europejskiej, w tak ważnej sprawie nie mogą podjąć decyzji, hamują działania innych krajów w sprawie dostaw broni dla walczącej z Rosją Ukrainy. Krzysztof Śmiszek: – Czy to jest zaskoczenie? I tak, i nie. Patrząc bowiem na to, jak Niemcy z jakąś niezrozumiałą opieszałością reagują na wojnę w Ukrainie, nie jestem zaskoczony. To jest rozczarowanie i naprawdę nie rozumiem postawy niemieckiego rządu. Przecież rządzący w Berlinie czytają sondaże i także czują oddech swoich wyborców, mieszkańców Niemiec, na plecach. Wiedzą, że Niemcy jako społeczeństwo chcą wspierać Ukrainę i nie chcą budowania potęgi rosyjskiej kosztem tego horroru, który dzieje się w Ukrainie.
– Niemcy w ostatnim roku nieraz pokazały się z takiej strony. Zastanawia mnie, jak można obecnie widzieć w nich ten kraj, który będzie decydował m.in. o kształcie UE.
– Słusznie zwrócił pan uwagę, że Niemcy są najważniejszym krajem UE. Od Niemiec oczekiwalibyśmy wszyscy bardzo mocnej, jasnej postawy. Opowiedzenia się po stronie dobra, a nie szukania jakiejś szarości pomiędzy dobrem a złem. W tym przypadku nie ma czegoś pośredniego pomiędzy pokojem a wojną. My sobie możemy mówić, że Niemcy nie powinny już pełnić roli lidera Unii Europejskiej, ale ze względu na swój potencjał dalej są tym liderem. Może pana zaskoczę, ale będę tutaj trzymał stronę polskiego rządu.
– To znaczy?
– Cieszę się, że Polska nie odpuszcza, buduje mniejsze, większe koalicje dotyczące czy to leopardów, czy to utrzymywania zainteresowania sprawą ukraińską.
Oczywiście rozumiem, że Polacy mocniej interesują się wojną w Ukrainie niż na przykład Portugalczycy. Uważam, że Niemcy naprawdę powinny skończyć z tą polityką chowania głowy w piasek i powinny dać zielone światło jeszcze większemu wsparciu Ukrainy.
– To już pewne, że do wyborów Lewica pójdzie sama?
– Oczywiście to nie jest pewne. Przez cały czas po stronie opozycyjnej klaruje się idea jak najlepszego z punktu widzenia strategii startu do wyborów parlamentarnych. Do wyborów zostało dziewięć miesięcy. To i mało, i dużo czasu. Mało na to, żeby rozpocząć już takie prawdziwe działania kampanijne, ale dużo, żeby jeszcze porozmawiać o tym, która z wersji, jeśli chodzi o liczbę list, jest najbardziej pożądana, a co ważniejsze, skuteczna.
– Donald Tusk chyba jest innego zdania, bo w piątek mówił tak: „dzisiaj czy jutro jest dokładnie ten moment, żeby powiedzieć „tak, tak czy nie, nie”.
– Rozumiem jego zniecierpliwienie. Też chciałbym już powoli zamykać ten rozdział, ale przypomnę to, co powiedział Robert Biedroń: do tego tanga trzeba czworga. Apeluję więc do wszystkich, żeby się tak nie niecierpliwili; żeby dali jeszcze troszeczkę więcej przestrzeni sobie i partnerom na opozycji. Nic jeszcze nie jest rozstrzygnięte. Lewica jest gotowa.
– Ale chętna, żeby pójść razem? To jest lepszy wariant? Wiecie, czego chcecie?
Oczywiście, że wiemy. Chcemy dobrego wyniku Lewicy w wyborach i, co równie ważne, przejąć władzę wraz z przyjaciółmi z demokratycznej opozycji.
– Przyjaciółmi, między którymi są napięcia? Nie da się im przecież zaprzeczyć.
– Oczywiście, są napięcia, ponieważ nie jesteśmy jedną partią opozycyjną. Wyborcy wybrali różne partie opozycyjne do parlamentu. Nikt na opozycji demokratycznej nie może sobie rościć prawa do tego, żeby rozdawać karty, bo nikt nie ma 55 proc. poparcia. Dzisiaj apeluję o jedno: nie możemy dać powodu do radości z tego, że między nami są różnice. A PIS tylko czeka na to, żeby ukrywać swoje problemy potencjalnymi problemami na opozycji. Zapewniam jednak, że bez względu na to, w jakiej konstelacji pójdzie do wyborów opozycja, przejmie ona władzę.