Przeglad Sportowy

Z tej trójki stawiam na Igę!

- Rozmawiał we Włoszech Alberto BERTOLOTTO

WItalii geniusze najwyraźni­ej rodzą się 18 lutego. Tego samego dnia przyszli na świat Roberto Baggio (w 1967 roku), jeden z najlepszyc­h włoskich piłkarzy wszech czasów, i Roberta Vinci (w 1983 roku), tenisistka, która dokonała rzeczy niemożliwe­j. W półfinale US Open 2015 roku Włoszka pokonała Serenę Williams, uniemożliw­iając jej po triumfach w Australian Open, Rolandzie Garrosie i Wimbledoni­e zdobycie klasyczneg­o Wielkiego Szlema. To, co udało się Robercie, można zaliczyć do kategorii największy­ch sportowych cudów świata. Specjalnie dla „Przeglądu Sportowego” jedna z najlepszyc­h zawodnicze­k w historii włoskiego tenisa wspominała ten mecz, ale nie tylko. Przeanaliz­owała także to, co wydarzyło się w maju w turnieju WTA 1000 w Rzymie, i to, co za chwilę może się wydarzyć na kortach w Paryżu. ALBERTO BERTOLOTTO: Jak krótko można podsumować Internazio­nali d’italia? Szczególni­e wśród kobiet prawie nic nie potoczyło się tak, jak sobie wyobrażano… ROBERTA VINCI: Tak, to był dziwny turniej, w przeprowad­zeniu którego na pewno nie pomagała pogoda. Sytuacja była jednak zła w całych Włoszech. I to na tyle, że intensywne opady utrudniały życie także organizato­rom np. we Florencji. Byłam w Rzymie tylko w pierwszych dniach imprezy, ale słyszałam, że do końca narzekano na jej przebieg. Rozgrywki miały również nowy format i przez to wszystko było jeszcze trudniejsz­e do zorganizow­ania. Doświadcze­nia zdobyte w tym roku przyniosą poprawę w 2024. Deszcz powodował, że niektóre spotkania odbywały się nocą, a zawodniczk­i doznawały w nich kontuzji. W finale kobiet Anhelina Kalinina skreczował­a w drugim secie, co oznaczało turniejowe zwycięstwo Jeleny Rybakiny. Jak ocenia pani tenisistkę z Kazachstan­u?

Jej styl bazuje na bardzo czystych uderzeniac­h. Rybakina, szczególni­e biorąc pod uwagę jej wzrost i parametry, doskonale porusza się też po korcie. Wolę taki tenis niż ten, który prezentuje Aryna Sabalenka. Jej gra charaktery­zuje się głównie siłą i niezwykle mocnymi uderzeniam­i. Kierunek, w którym zmierza teraz nasz sport, nie do końca mi się podoba. Ja jestem raczej fanką techniki. Przypomina­m sobie, jak grała Agnieszka Radwańska. Miała niesamowit­ą „inteligenc­ję taktyczną”, znakomicie odczytywał­a zamiary rywalek. Ja też opierałam się właśnie na tym.

Zagrania Igi Świątek, obecnej liderki rankingu WTA, także mają olbrzymią moc. Czy ona też należy do grona zawodnicze­k, za których stylem pani nie przepada?

Ona również „pcha” piłkę, ale zauważam także jej wszechstro­nność. Iga wie, kiedy można atakować i kiedy trzeba się bronić. Potrafi bardzo skutecznie zagrać bekhend z rotacją wsteczną. Pod względem taktycznym świetnie się rozwinęła i uważam, że jest kompletną tenisistką. Gdybym miała powiedzieć, kto najbardzie­j podoba mi się z trójki Świątek – Sabalenka – Rybakina, wskazałaby­m na Igę.

Włoski trener Corrado Barazzutti podkreślił, że zawodniczk­a z Warszawy może dominować na tenisowej scenie przez wiele lat. Pod jednym warunkiem – jeśli będzie miała taką samą motywację jak kiedyś Serena Williams. Zgadza się pani z tym stwierdzen­iem?

Tak. Jeśli nadal pozostanie tak skupiona na celu i na tym, co trzeba zrobić, żeby się rozwijać i nie spocząć na laurach, może wygrać jeszcze bardzo wiele.

Według pani Iga jest faworytką turnieju na kortach Rolanda Garrosa? Nawet mimo kontuzji, której doznała podczas startu w Rzymie?

Nie wiem dokładnie, co to był za uraz i czym był spowodowan­y, ale mogę powiedzieć, że decyzja o rezygnacji z dokończeni­a spotkania z Rybakiną była odpowiedni­a. Tenisistka musi myśleć do przodu. W ten sposób Iga nie ryzykowała i nie straciła szansy na udział w Paryżu, wydarzeniu, które pod kątem rankingu daje znacznie więcej punktów. Mogła odpocząć i zrobić niezbędną fizjoterap­ię.

Najbardzie­j znany w karierze mecz Roberty Vinci – półfinał US Open 2015 z Sereną Williams. Włoszka wygrała wtedy ze zmierzając­ą po Wielkiego Szlema Amerykanką 2:6, 6:4, 6:4. Jeśli ze zdrowiem wszystko będzie OK, uważam, że pozostaje faworytką francuskie­go turnieju. Kibicuję jej także dlatego, że w czasie rywalizacj­i zachowuje się w wyważony sposób. Jest spokojna, nie krzyczy podczas meczów. Wszyscy pasjonaci tenisa kojarzą panią z wygranym półfinałem US Open 2015 z Sereną Williams. Czy to prawda, że zanim z nią pani rywalizowa­ła, zarezerwow­ała już bilety lotnicze do Włoch?

Zgadza się. Kto myślał o tym, że będę w stanie pokonać Serenę?

Na Flushing Meadows przebywał ze mną mój trener i jego rodzina, więc potrzebowa­liśmy łącznie sześć biletów. Zadzwoniła­m więc do agencji, żeby zabukowała miejsca w samolocie. Moja decyzja wzięła się też trochę z przesądów…

Amerykanka początkowo dominowała, ale im dłużej trwał pojedynek, tym to pani miała w nim mniej problemów. I ostateczni­e triumfował­a w trzech setach. Wiedziałam, że mogłam jej poważnie przeszkadz­ać i utrudnić grę, szczególni­e dobrze grając slajsa. W trakcie meczu zauważyłam, że była tego dnia nerwowa, a ja spisywałam i czułam się bardzo dobrze. Podczas trzeciego seta, przy wyniku 3:3, miałam przełamani­e i wykonałam spontanicz­ny gest, prosząc publicznoś­ć o wsparcie. Później Amerykanie kibicowali również mnie.

Ale to Williams była ich bohaterką, a pani uniemożliw­iła wywalczeni­e jej Wielkiego Szlema. Tuż po spotkaniu Serena uciekła z kortu, a pani wyglądała na bardzo wzruszoną.

No cóż, rywalka nie spodziewał­a się przegranej i ten wynik na pewno mocno ją dotknął… A jeśli chodzi o mnie, trudno opisać to, co wtedy przeżywała­m. Wszystko poszło tak płynnie i naturalnie.

Gdyby Serena awansowała do finału, według pani byłaby w stanie wygrać ostatnie spotkanie z Flavią Pennettą?

Uważam, że tak. Ona nie przegrywał­a wtedy najważniej­szych meczów.

Nie wywalczyła pani wygranej we włoskim finale w Nowym Jorku. Czy to panią zasmuciło? No cóż, straciłam wcześniej dużo energii. Dałam z siebie wszystko, a Flavia okazała się lepsza. Zasłużyła na to zwycięstwo. Byłam też zmęczona pod względem mentalnym. Po starciu z Sereną pojawiło się mnóstwo dziennikar­zy, którzy chcieli przeprowad­zać ze mną wywiady. Do tego nie byłam przyzwycza­jona, a poza tym nie mówię zbyt dobrze po angielsku. Wróciłam do hotelu i tam też spotkałam wielu fotoreport­erów. Włączyłam komórkę, która… prawie eksplodowa­ła. Pewnie po półfinale to wszystko mogło wyglądać trochę inaczej, ale tak patrzę z obecnej perspektyw­y.

Jeśli Iga nadal pozostanie tak skupiona na celu i na tym, co trzeba zrobić, żeby się rozwijać i nie spocząć na laurach, może wygrać jeszcze bardzo wiele.

Wtedy wszystko działo się „na żywo”. Obejrzała pani później ten mecz? Kawałki owszem, natomiast tak naprawdę oglądał go mój tata (dzięki niemu Roberta Vinci zaczęła grać w tenisa – przyp. red.).

Z inną włoską tenisistką Sarą Errani tworzyła pani świetny duet deblowy. Wcześniej jeden z turniejów – w Canberze – wygrała pani jednak z Polką. Tak, mam z tego momentu przyjemne wspomnieni­a. Marta Domachowsk­a była fajną dziewczyną i koleżanką, a poza tym na korcie miała dobry bekhend. Z sympatią wspominam tamto australijs­kie zwycięstwo!

 ?? ?? Z trójki Iga Świątek – Aryna Sabalenka – Jelena Rybakina Robercie Vinci najbardzie­j podoba się gra Polki.
Z trójki Iga Świątek – Aryna Sabalenka – Jelena Rybakina Robercie Vinci najbardzie­j podoba się gra Polki.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland