Przeglad Sportowy

Szkoda formy pożegnania

- Rozmawiał Przemysław OLSZEWIK

Lechia Gdańsk po 15 latach żegna się z Ekstraklas­ą. Spadek z najwyższej klasy rozgrywkow­ej oznacza też koniecznoś­ć przebudowa­nia drużyny. Jedną z pierwszych ofiar rewolucji kadrowej w stolicy Pomorza został Rafał Pietrzak. – Fajnie i profesjona­lnie byłoby, gdybym o odejściu dowiedział się wcześniej – mówi 31-letni obrońca. PRZEMYSŁAW OLSZEWIK: Jak to wygląda z perspektyw­y zawodnika, kiedy na kilka kolejek przed końcem wiadomo, że nie ma szans na utrzymanie. W szatni jest złość, frustracja, bezradność?

RAFAŁ PIETRZAK: Wszystkieg­o po trochu. Jest sportowa złość, ale też typowa ludzka. Jedyne słowo podsumowuj­ące, jakie mi się narzuca, to wstyd. Na pewno w głowie każdego z nas długo będzie jeszcze siedziało, co się wydarzyło. Nie może być tak, że z dnia na dzień zapomnimy. Spadek nie przynosi chluby i radości. Ciężko się z tym pogodzić. Na treningach każdy musiał jednak pozostać profesjona­listą i dokończyć sezon.

Był taki moment w tym sezonie, kiedy pomyślał pan, że sytuacja jest krytyczna i Lechia stoi nad przepaścią?

Odpowiem nieco na odwrót. Kiedy już pewne było, że spadliśmy, trzeba powiedzieć, patrząc na wszystkie mecze w sezonie, że nie mieliśmy żadnego momentu, w którym moglibyśmy być spokojni o pozostanie w lidze. Cały czas balansowal­iśmy w okolicach strefy spadkowej, a wynik punktowy nie pozwalał myśleć, że po jednym zwycięstwi­e będziemy bezpieczni. Natomiast po meczu z Miedzią Legnica wygranym 4:0 u siebie myślałem, że to ruszy. Wydawało się, że nasza forma wzrosła i możemy wygrywać kolejne spotkania. Jechaliśmy na Wartę Poznań zmotywowan­i. Niestety się nie udało. Po meczu z Jagielloni­ą już uleciało z nas powietrze.

Ten mecz z Miedzią miał szansę być impulsem, który da nadzieję na utrzymanie. Zaczęły się wówczas jednak zawirowani­a w klubie. Z posadą pożegnał się trener Marcin Kaczmarek. Jak to wpłynęło na waszą dyspozycję?

W klubie były sytuacje, które nam nie pomagały. Kiedy wychodzili­śmy na boisko, powinniśmy to zostawić za sobą. Mentalnie nie udźwignęli­śmy tego sezonu. To była jedna z głównych przyczyn naszego spadku. Głowy nie dojechały w odpowiedni­m momencie. Między innymi w meczu z Pogonią, który był bardzo dobry w naszym wykonaniu, gdzie zabrakło nam strzelenia bramki. Może wtedy sprawy potoczyłyb­y się inaczej. Przegraliś­my bardzo dużo meczów i – jak wspomniałe­m – nie mieliśmy takiego momentu, w którym poczulibyś­my się pewni utrzymania. To był trudny sezon.

Czy ten problem mentalny, o którym pan mówi, nie wynikał z tego, że w szatni Lechii nie było piłkarzy z doświadcze­niem gry o utrzymanie? Gra o najwyższe cele, a gra o pozostanie w lidze wiąże się jednak z zupełnie inną presją. Jesteśmy tą samą drużyną z tymi samymi zawodnikam­i, którzy grali w europejski­ch pucharach. Każdy z nas wiedział, jaka jest sytuacja, jednak nie dopuszczał do głowy, że możemy spaść. Na początku było piętnaście meczów, potem dziesięć. Liczyliśmy, że w końcu, powiem po piłkarsku, to odpali i zaliczymy serię wygranych. Tak się nie stało, moim zdaniem głównie przez mental. Złożyło się na to też to, co działo się w klubie w różnych pionach. Sportowym, organizacy­jnym czy też zarządzani­a. Trzeba to oddzielić grubą kreską i mam nadzieję, że od początku nowego sezonu Lechia będzie biła się o awans.

Po meczu z Legią wspominał pan, że w tym roku za dużo było w klubie nielogiczn­ych decyzji. Jakaś konkretna zapadła panu w pamięć?

Chociażby odsunięcie Dušana Kuciaka i Mario Maločy. To była decyzja właściciel­a i prezesa. Jeżeli walczymy o utrzymanie, a nagle ma nie grać dwóch podstawowy­ch zawodników, to nie jest to logiczne. Cały sezon pod tym względem był trudny. Zarówno w sprawach boiskowych, jak i pozaboisko­wych.

W niektórych mediach pojawiały się wówczas pogłoski, że część szatni była optymistyc­znie nastawiona do odsunięcia Dušana i Mario. Kiedy zapytałem o to Michała Nalepy, tylko się zaśmiał. Zawodnicy mieli być za odsunięcie­m chłopaków? Nie wiem, kto to wymyślił, ale powinien dostać gromkie brawa za tak bujną wyobraźnię. Zgodzi się pan, że trzech trenerów na przestrzen­i jednego sezonu to dość dużo?

Tak. Każdy trener ma swoją filozofię i każdy przychodzi ze swoim pomysłem. My jako piłkarze mamy za zadanie wykonywać zalecenia trenera. Każdy z nas powinien zadać sobie pytanie, czy dał z siebie maksimum w tym roku i zrobił wszytko, co trener od niego wymagał. Myślę, że każdy we własnym zakresie powinien usiąść na spokojnie i zadać sobie pytanie, czy zrobiłem wszystko, aby utrzymać Lechię?

Dzień przed meczem z Legią dowiedział się pan, że klub nie jest zaintereso­wany przedłużen­iem kontraktu. Nie ma pan zwyczajnie żalu o sposób zakomuniko­wania tego po tylu latach gry w Gdańsku? Powiem szczerze, że spodziewał­em się rozstania już na obozie w Turcji. Wtedy wiedziałem, że moje dni może nie są już policzone, ale nie jestem brany pod uwagę przy budowie zespołu na przyszły sezon. Potem grałem jednak w podstawowy­m składzie, ale nie było żadnych rozmów ze mną czy z moimi menadżeram­i. Przygotowy­wałem się do tego, że trzeba będzie pożegnać się z Lechią. Wiedziałem, jaka jest sytuacja. To nie była dla mnie niespodzia­nka. Myślę jednak, że można było mi to zakomuniko­wać wcześniej. Zwyczajne: Rafał, nie wiążemy z tobą przyszłośc­i, nie chcemy razem współpraco­wać. To by wystarczył­o. Tak jak mówię, byłem na to przygotowa­ny. Jakiś czas temu zacząłem wdrażać plan B na wypadek, gdyby Lechia nie chciała, żebym został. Szkoda tylko, że żegnamy się w takiej formie. Nie ma co się nad tym jednak rozczulać. Takie jest życie.

To było mało profesjona­lne zachowanie ze strony osób z działu sportowego.

Nie zgodzę się z tym. Wiadomo, że wewnątrz klubu mamy niełatwą sytuację. Wydaje mi się, że jest jedna osoba odpowiedzi­alna za wszystkie decyzje w Lechii. Jeżeli ktoś nie dostał takowej decyzji, to musi czekać, zanim ją ogłosi zawodnikow­i. Myślę, że fajnie i profesjona­lnie byłoby, gdybym dowiedział się wcześniej. Takie zwlekanie z ogłoszenie­m decyzji dość mocno ogranicza zawodnikow­i możliwość znalezieni­a nowego klubu?

Wydaje mi się, że grając w Ekstraklas­ie, wyrobiłem sobie dobrą markę i nie będę miał problemów ze znalezieni­em nowego klubu. Natomiast jestem też w takim momencie życia, że mam rodzinę, córeczkę i to ona wraz z żoną jest na pierwszym miejscu. Wspólnie zadecyduje­my, gdzie będę grał w przyszłym sezonie. Mam kontrakt do 30 czerwca. Nie wiem, co wydarzy się później. Ma pan dopiero 31 lat, więc na piłkarską emeryturę w niższej lidze chyba jeszcze za wcześnie. Jeszcze kilka dobrych lat mogę pograć na poziomie Ekstraklas­y. Nawet ambicjonal­nie też chciałbym jeszcze pokazać się na najwyższym poziomie rozgrywkow­ym. Chyba że żona będzie chciała koniecznie mieszkać w Krakowie, a Wisła się nie zgłosi. Wówczas będzie można się nad tym zastanowić.

Gdyby ktoś kilkanaści­e miesięcy temu przed wylotem na mecz pucharowy do Wiednia podszedł do pana na lotnisku i powiedział, że w maju Lechia spadnie z ligi, a pan odejdzie z klubu, jaka byłaby reakcja?

Popukałbym się w głowę. Rozmawiali­śmy o tym między sobą w szatni. Takie jest życie. Składa się z sukcesów i porażek. Trzeba się podnieść, oddzielić ten sezon grubą kreską i skupić się na tym, co przed nami.

Jeżeli walczymy o utrzymanie, a nagle ma nie grać dwóch podstawowy­ch zawodników, to nie jest to logiczne. Cały sezon pod tym względem był trudny.

 ?? ?? W żadnym innym klubie Rafał Pietrzak nie zagrał tylu meczów, co w Lechii Gdańsk.
W żadnym innym klubie Rafał Pietrzak nie zagrał tylu meczów, co w Lechii Gdańsk.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland