Szansa dla weterana
Głównym kandydatem do walki o pas Jana Błachowicza jest Glover Teixeira.
Amerykańscy dziennikarze doceniają wagę zwycięstwa Jana Błachowicza nad Israelem Adesanyą. Na stronie ESPN czytamy, że przed sobotnią galą UFC 259 w Las Vegas większość kibiców interesowało w głównej mierze to, jak nigeryjski czempion niższej kategorii średniej (84 kg) poradzi sobie z wyzwaniem rywalizacji z najlepszym zawodnikiem wagi półciężkiej (93 kg). Błachowicz nawet jako mistrz świata i obrońca tytułu pełnił rolę drugoplanową, ale kolejny raz utarł nosa wszystkim, którzy go nie doceniali! Zasłużenie wygrywając z Adesanyą po 25 minutach walki i zadając mu pierwszą porażkę w zawodowej karierze w MMA, odarł wykreowanego na gwiazdę przeciwnika z aury wyjątkowości. Dobrze, że w przeciwieństwie do komentatorów transmisji pay-per-view w USA obiektywność zachowali sędziowie. Mało tego, na dwóch z nich Polak zrobił chyba... aż za duże wrażenie, bo jego przewaga w piątej rundzie nie była na tyle duża, by punktować 10:8. To oczywiście nie miało większego znaczenia, bo zwycięstwo Błachowicza w tamtym momencie i tak było już niezagrożone.
Wróci najwcześniej za pół roku
Zaraz po wielkim triumfie – przy takiej stawce pojedynku to mało istotne, że tym razem „Cieszyński Król” nie wygrał przez nokaut – nasz czempion zaznaczył, iż do ośmiokątnej klatki zamierza wrócić najwcześniej za pół roku. A jeśli Glover Teixeira, który w październiku skończy 42 lata, ma zamiar poczekać jeszcze kilka miesięcy, to Błachowicz bardzo chętnie stanie z nim w szranki. Brazylijski weteran wygrał pięć ostatnich walk. Wymęczył i znokautował stawianego w roli faworyta Anthony’ego Smitha, a ostatnio zmusił do poddania swojego rodaka Thiago Santosa i awansował na pierwszą pozycję w rankingu wagi półciężkiej. W UFC wojuje od dziewięciu lat i może pochwalić się świetnym bilansem 15 zwycięstw i 5 porażek. W 2014 roku przewalczył pięć rund z Jonem Jonesem, ale nie zdołał odebrać tytułu będącemu już wtedy gwiazdą Amerykaninowi. Najbardziej zagorzali fani Błachowicza powiedzą, że rezygnując z pasa „Bones” uciekł przed Polakiem do wagi ciężkiej (wakujące trofeum Jan zdobył pięć miesięcy temu nokautem na Dominicku Reyesie), choć bliżsi prawdy będą pewnie ci, którzy stwierdzą, że Jonesowi chodzi przede wszystkim o takie pojedynki, za które zarobi najwięcej. Dzisiaj fani spodziewają się, że 33-latek zmierzy się latem ze zwycięzcą rewanżu mistrza świata najcięższej kategorii Stipe Miocica z Franicsem Ngannou (27 marca).
W kolejce Czech lub Austriak
– Wierzę, że kiedyś dostanę tę walkę. Jeśli nie w UFC, to pojadę do Albuquerque i będziemy się bić w jego sali treningowej – żartował Błachowicz. Wątpliwe, że Jones nagle zmieni zdanie i zapała chęcią rywalizacji z Polakiem, ale jeśli nie powiedzie mu się w starciu z którymś z olbrzymów, taka decyzja może stać się... nieuchronna! Pożyjemy, zobaczymy. Do potencjalnych rywali Janka trzeba zaliczyć także Czecha Jiřiego Prochazkę, ale tylko pod warunkiem, że 1 maja pokona w dobrym stylu Reyesa, a także reprezentanta Austrii Aleksandra Rakicia, który w sobotę w Las Vegas wygrał na punkty z zajmującym drugą lokatę w rankingu Santosem. PRZEMYSŁAW OSIAK