Rolnicy protestuja, Kreml sie ciezy
Tegoroczne demonstracje europejskich producentów żywności okazały się bardzo żyznym terenem dla rosyjskiej propagandy. Choć rolnicy protestowali w kilkunastu europejskich krajach w ciągu kilku tygodni, trudno było znaleźć ich wspólne postulaty. Pojawiały się natomiast podobne, głównie antyunijne, narracje. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie wszędzie na Starym Kontynencie protestowano przeciwko Zielonemu Ładowi i wspólnotowym politykom ekologicznym. Francuscy rolnicy krytykowali głównie umowę handlową pomiędzy Unią a MERCOSUR, południowoamerykańskim blokiem handlowym, która ich zdaniem doprowadziłaby do zalania tutejszych rynków tanią żywnością z Argentyny i Brazylii. W Polsce zapalnikiem było ukraińskie zboże, w Holandii – ograniczenia w używaniu nawozów sztucznych. Na gruncie tego ostatniego problemu wyrosła tam nowa partia populistyczna, Obywatelski Ruch Rolników (BBB). W innych krajach pojawiały się żądania dotyczące ograniczenia zatrudnienia migrantów w rolnictwie, dopłat bezpośrednich, obaw o brak rekompensat za straty poniesione w wyniku suszy i katastrof klimatycznych. Wszędzie jednak można było znaleźć bardzo wyraźne ślady rosyjskiej propagandy i działań dezinformacyjnych.
W holenderskim internecie przy okazji protestów rolników pojawiły się doniesienia o rzekomym planach tamtejszego rządu na nacjonalizację 3 tys. gospodarstw, które miałyby zostać przekazane ukraińskim uchodźcom. Informacje te rozpowszechniane były przede wszystkim za pomocą aplikacji Telegram, często tłumaczone na angielski, niemiecki czy holenderski z błędami gramatycznymi. W Niemczech decyzję o wygaszeniu wynoszącej 3 tys. euro dopłaty do wydatków na paliwo próbowano powiązać z apelami Olafa Scholza o zwiększenie wsparcia finansowego dla Kijowa – budując w ten sposób narrację o niemieckich pieniądzach trafiających do Ukraińców, a nie do rodzimych rolników. Tamtejsze protesty wsparli politycy antyunijnej AfD, ale też lewicowe ruchy ekologiczne, walczące o zablokowanie handlu genetycznie modyfikowaną żywnością.
Zkolei w Polsce, jak wynika z analiz organizacji pozarządowej Detector Media, specjalizującej się w identyfikacji rosyjskiej propagandy, niezadowolenie wśród rolników próbowano podsycać zarówno hasłami antyukraińskimi, jak i antysemickimi. Jeden z prorosyjskich kanałów na Telegramie opisywał nawet rząd Donalda Tuska jako władzę „banderowsko-chanukową”, działającą w sprzeczności z polskim interesem narodowym. Właśnie w takim tonie o protestach rolników w Europie opowiadały też media rosyjskie, w tym Russia Today – kanał niemal całkowicie zablokowany na Starym Kontynencie, ale wciąż utrzymujący znaczne wpływy zwłaszcza w krajach Globalnego Południa.