Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy
MĘŻCZYŹNI RODZĄ DZIECI OD DAWNA, RÓWNIEŻ W POLSCE
Opowiem wam historię ciała. Uznano je za żeńskie, przedefiniowano na męskie. To inni oznaczyli moje ciało za mnie i nadal to robią. Każdego dnia
a okładce „Wysokich Obcasów” z 1 kwietnia pojawił się mężczyzna w ciąży, a w środku artykuł o pierwszej na świecie transplantacji macicy do ciała mężczyzny. Primaaprilisowy tekst zakończony był wyjaśnieniem, że w przyszłości jest nadzieja dla mężczyzn na przeszczep macic. Uznałeś, że artykuł jest transfobicznym żartem. Dlaczego?
Po pierwsze, nie dziwi mnie tego typu żart. Rozumiem kontekst, w którym feministyczne pismo umieszcza artykuł o cismężczyznach* w ciąży. W kobietach traktowanych przedmiotowo przez polityków i polityczki rośnie frustracja podgrzewana sporem wokół aborcji. Władcy macic to również nasi władcy, czyli kogoś takiego jak ja. Tylko że o nas, osobach transpłciowych, nie mówi się, chyba że w kontekście ciekawostek medycznych. Artykuł był zapowiadany 31 marca, czyli w Międzynarodowy Dzień Widzialności Osób Transpłciowych. Wiele osób transpłciowych pomyślało sobie: „Wow, »Wysokie Obcasy« stanęły na wysokości zadania, być może będzie coś o transmężczyznach!”. Tymczasem na okładce pojawił się tytuł „Pierwszy mężczyzna urodził dziecko”, co oczywiście nie jest prawdą. O czym autorka tekstu wiedziała, bo w postscriptum pojawiła się informacja o tym, że Thomas Beatie, ojciec trójki, swoje pierwsze dziecko urodził w 2007 r.
Od lat przeszkadza mi, że jeśli gdziekolwiek w rozmowach o płci pojawia się transpłciowość, to właśnie wpostscriptum. Thomas Beatie nie był pierwszym mężczyzną, który urodził dziecko, ale pierwszym, który opowiedział o sobie mediom. Ten tekst ma jeden przekaz dla transpłciowego mężczyzny: nie jesteś mężczyzną. Wycinasz informację, że to był 1 kwietnia?
Tak, bo ten żart odbiera transmężczyznom męską podmiotowość. Bez względu na to, czy uznamy tekst za żart czy nie, to mężczyźni w ciążę zachodzili i cały czas zachodzą. Z drugiej strony transmężczyzna opowiadany jest przez biologię. W postscriptum podane są dane Thomasa, żeńskie imię, które nadano mu po urodzeniu. Pokazuje to, że nie jest on przecież prawdziwym mężczyzną, bo tymi są tylko ci, którym można przeszczepić macicę.
N– była osoba prezesująca fundacji na rzecz osób transpłciowych Trans-Fuzja, zaangażowana w prawa osób trans od 2008 r. Doktorant w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2010-14 członek komitetu sterującego oraz współprzewodniczący Transgender Europe – europejskiej sieci organizacji transpłciowych. Mieszka w Nowym Jorku Jak w Polsce wygląda sytuacja mężczyzn rodzących dzieci?
Niektórzy robią to przed zmianą dokumentów, niektórzy po niej. Tak jak w przypadku słynnej sprawy zgwałconego mężczyzny, który zdecydował się urodzić dziecko. Jego sprawa toczy się od lat, nie mógł być uznany za ojca dziecka, chociaż je urodził, bo prawo polskie nie przewiduje takiej sytuacji. W końcu się udało, ale jak tylko dowiedziała się o tym prokuratura, postanowiono decyzję zaskarżyć. Linia obrony, czy raczej ataku prokuratury, brzmi mniej więcej tak: skoro zgodził się urodzić dziecko z gwałtu, to znaczy, że obudził się w nim instynkt macierzyński, a to znaczy, że jest kobietą. Czy to nieprawdopodobnie cyniczne i obrzydliwe wykorzystanie zarówno samego faktu gwałtu, jak i późniejszych decyzji zgwałconego? Chcą temu panu zmienić jego dane osobowe z powrotem na kobiece. Zresztą dramat tego mężczyzny opisywała przecież również „Wyborcza”. Jak się czułeś na demonstracji „Odzyskać wybór”, gdy powiedziałeś, że problem aborcji dotyczy cię bezpośrednio, bo możesz zajść w ciążę?
To są zawsze trudne momenty. Ta przestrzeń zarezerwowana jest głównie dla ciskobiet. Drugi raz występowałem publicznie na Manifie, gdy mówiłem o płodzących matkach i rodzących ojcach oraz o tym, że to najwyższy czas, by społeczeństwo i polityka się z tym oswoiły. Były brawa, sporo komentarzy winternecie, pozytywnych i negatywnych. Zarzucano mi kłamstwo iże robię pośmiewisko z ruchu na rzecz kobiet. W Polsce cały czas odmawia się nam doświadczeń spoza binarności płciowej. Często stosuje się podział na mężczyzn, kobiety i osoby trans.
No właśnie, czyli wyrzuca się nas z płci. Przecież my istniejemy, zakładamy rodziny, pracujemy, żyjemy jako single, mamy różne pasje, zawody. Większość z nas nie zajmuje się aktywizmem, działalnością polityczną, tylko prowadzi albo stara się prowadzić zwyczajne życie. Transrodzice czasami czekają, aż ich dziecko skończy 18 lat, by zająć się sobą i swoją tranzycją, bo obawiają się o to, że ktoś mógłby im odebrać prawa rodzicielskie.
Wiktor Dynarski