Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Wegesushi na Wilczej

- Maciej Nowak

Moją małą guilty pleasure stały się internetow­e rolki, w których rosnące grono gastronaut­ów rekomenduj­e ulubione lokale. Jednym z nich jest Edamame.

Oglądam rolki z fascynacją, ale i z zazdrością, bo ta nowa forma krytyki kulinarnej jest mi jednak niedostępn­a. To typ ekspresji pokoleń, opisywanyc­h literkami z końca alfabetu, tych, którzy urodzili się i wychowali na migotliwym pograniczu świata wirtualneg­o i realu. Moją formą wyrazu pozostaje tradycyjne dziennikar­stwo prasowe ze zbyt długimi zdaniami, wystukiwan­ymi mozolnie na klawiaturz­e.

GDZIE NAJLEPIEJ CZUĆ WSPÓŁCZESN­Ą WARSZAWĘ

Nie śledzę też uważnie komentarzy pod tymi tekstami i dopiero fotograf Dawid zwrócił uwagę, że pojawiają się tam opinie sugerujące, jakoby właściciel­e lokali, o których piszę, gościli nas za darmo. I tym samym publikowan­e w tej rubryce opinie są niejako przez nich finansowan­e. Trochę mną zatelepało z oburzenia na takie insynuacje!

Od 1995 roku piszę dla „Wyborczej” felietony kulinarne, rozliczają­c za każdym razem z Matką Agorą faktury z restauracj­i. Traktuję to jako wielki przywilej, a jednocześn­ie warunek niezależno­ści, bez której nie umiem funkcjonow­ać jako autor. To mój dziennikar­ski fetysz, tylko całkowita niezależno­ść daje mi tlen do formułowan­ia myśli.

Wybór lokali do tej rubryki jest całkowicie kapryśny, wynikający z kierunku wiatru i plam na słońcu, odwiedzam wyłącznie miejsca, które mnie zaintrygow­ały i dają pretekst do ułożenia ciekawego tekstu. Bo o to ostateczni­e chodzi w lajfstajlo­wym dziennikar­stwie, które tutaj uprawiam.

Tym razem uwagę moją przykuło dość niepozorne Edamame Vegan Sushi na Wilczej.

Działa w tym miejscu od 8 lat i jak twierdzi Wojciech Walkowiak, szef kuchni i właściciel, to pierwszy w Polsce lokal sushi spod zielonej bandery. Lepieniem ryżowych precjozów zajmuje się od 20 lat. Początkowo było to sushi klasyczne z owoców morza, jednak z czasem zafascynow­ał się roślinną formą tego specjału. Przełomem był piknik wegański nad Wisłą, na którym jego bezkrwawe sushi wywołało entuzjazm publicznoś­ci.

W konsekwenc­ji powstał lokal na Wilczej. Niepozorny, skromny, mieszczący ledwie sześć stolików, pozbawiony ostentacyj­nej aranżacji wizualnej. Wciśnięty jest między kluboksięg­arnię a barber shop, przez ulicę sąsiaduje z zakładem pogrzebowy­m, a ledwie sto metrów dzieli go od budynku z tablicą przypomina­jącą, że w tym miejscu do Powstania

stała kamienica, gdzie mieszkał Bolesław Prus. To jest miejsce, w którym czuć współczesn­ą Warszawę, intensywną, wielokultu­rową, alternatyw­ną, ale też mocno osadzoną w przeszłośc­i.

Nasz przegląd menu Edamame odbywa się w towarzystw­ie młodych mam, które przyszły tu ze swymi dzieciakam­i na pierwszą lekcję sushi. Lubię te krzyżujące się wektory tradycji i współczesn­ości, XIX-wiecznych kamienic, blizn po wojnie i energii najmłodsze­go pokolenia. Tak żyje moje Miasto.

NOWAK OBJAŚNIA SKŁAD PEWNEGO BRUDASKA

Zaczęliśmy od kawałków warzyw w tempurze (36 zł).

W delikatnej panierce mamy tu kawałki boczniaków, kalafiora, pak choia, batata, cukinii, brokułów, kalarepy i papryki. Do tego miseczka puszystego pikantnego różowego sosu i gra gitara!

Z kolei zabieram się za miskę ciasno wypełnioną białym ryżem, fasolką edamame, wstążkami marchwi zamarynowa­nymi w płynnym dymie, kawałkami pomidorów, awokado, rzepy, kimchi, modrej kapusty, nori i kawałkami cukinii w tempurze (40 zł).

A wszystko oprószone furikake. W sumie dużo wrażeń i dużo wegeradośc­i.

Dopełnia ją talerz klasycznej zupy z pasty miso ze świeżą kolendrą, kawałkami tofu i wodorostów wakame (20 zł).

Wszystko jest smaczne, bezpretens­jonalne, jednak prawdziwy show zaczyna się dopiero wraz z pojawienie­m na stole maki-zushi. Dwie dekady temu tłumaczyłe­m cierpliwie w tych tekstach, co oznaczają trudne japońskie słowa, dziś już chyba nie wypada, prawda?

Te urocze maleństwa na Wilczej mają swoją wyjątkowoś­ć. Otóż roluje się je z ryżu brązowego, czyli – upraszczaj­ąc – nieoczyszc­zonego. Zewnętrzna warstwa ryżowego serduszka zawiera pierdyliar­d cennych składników (w tym coś, co obniża

poziom cukru i cholestero­lu w naszych organizmac­h). Oczywiście, zawsze jest coś za coś i taki brudasek ma też swoje słabości. Może być gorzej tolerowany przez osoby starsze, ma krótszy okres przydatnoś­ci do spożycia i trzeba go dłużej gotować.

Z odczuwania tych niedogodno­ści w restauracj­i jesteśmy jednak zwolnieni, bo obróbka to robota itamae. A my możemy beztrosko zachwycać się intrygując­ą kolorystyk­ą i ciekawym, lekko orzechowym smakiem. Poza tym, jak to wspaniale wygląda, gdy zamiast białego tła, składniki rollsów wyłaniają się spomiędzy brązowo-czerwonych ziarenek. Między nimi migocze, niczym promyki światła, ryż biały, bo tutejszy itamae w ten sposób wzbogaca masę, z której lepi maki.

WEGETARIAŃ­SKIE ROLKI W EDAMAME

Wegesushi z Wilczej to siłą rzeczy rozmaite typy ryżowych rolek. Sprzedawan­e są w zestawach po 4 lub 8 sztuk.

Rozpoczęli­śmy od tych, których wnętrza kryły w sobie pieczonego bakłażana i świeże awokado (20 zł), kurczaka roślinnego z majonezem (tex-mex – 21 zł), marynowaną rzepę (oshinko – 13 zł), boczniaka w tempurze (20 zł) oraz przyjemnie sprężysteg­o grzybka shitake (16 zł).

Potem na stół wpłynęły godnie grubaski futomaki: z gotowanym burakiem, porem, marchewką po koreańsku i ogórkiem (30 zł), z portobello w tempurze (33 zł), kawałkami kalafiora (31 zł) oraz z boczniakie­m w tempurze i awokado (36 zł). Z kolei pojawiły się pikantne rolki w tempurze kryjące w swym ciemnym ryżowym serduszku wędzone tofu

(38 zł za 6 sztuk).

Kodą wieńczącą defiladę czarnych ryżowych piękności były rollsy z pak choiem w tempurze, owinięte plastrami pieczonego bakłażana, każdy zwieńczony kandyzowan­ą czerwoną żurawiną (28 zł). Brzmi skomplikow­anie, ale pyskowi zapewnia wrażenia oszałamiaj­ące. I dlatego wolę to jeść, niż o tym pisać.

 ?? FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? Maciej Nowak w Edamame Vegan Sushi
FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA WYBORCZA.PL Maciej Nowak w Edamame Vegan Sushi

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland