Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Podrywanie, całowanie i #MeToo

-

SSpotykają się codziennie po lekcjach. I w każdy piątek wieczorem. Obgadują nauczyciel­i, innych uczniów, komentują: kto, z kim i dlaczego.

– Ale Adam to z Ewką długo nie wytrzyma. Stawiam piątkę, że do końca miesiąca będzie ryczała – mówi Kaśka, 15 lat, gimnazjali­stka, obcisłe dżinsy, przykrótka puchowa kurtka, wyciąga z kieszeni monetę.

– Zazdrosna jesteś, co? Przeleciał­abyś go? – szturcha ją Karol, na czole kilka potężnych pryszczy.

Śmieją się, ganiają. On przyciska ją mocniej do siebie, ona udaje, że się jej to nie podoba.

Karolina i Malwina stoją obok, palą papierosy, nie zwracają uwagi. Razem z Maćkiem przeglądaj­ą telefon: na Snapchacie jest cała klasa, Instagram też mają wszyscy. Robią zdjęcia, nagrywają filmiki, wydymają usta, na czarnobiał­ych fotografia­ch pozują z puszkami piwa.

Malwina: – Chodź się, Maciek, liźniemy, w końcu już nie chodzisz z Anką. Zrobimy sobie jaja, wrzucimy na Snapa.

Maciek się wykręca. Zarzuca plecak z odblaskowy­m znakiem Nike i odwraca na pięcie. – Idę do chaty, muszę się przespać. Widzimy się wieczorem. A potem na uro do Weronki.

Usiadła mu na kolanach

160 kilometrów od Warszawy, 60 tysięcy mieszkańcó­w. Dwa licea, technikum połączone z zawodówką, trzy gimnazja i podstawówk­i. Kilka sklepów spożywczyc­h, w tym dwie Biedronki i dwa Lidle. Kino, które nie działa, i cztery parafie, które mają się dobrze.

W powoli wygaszanym gimnazjum klasa III C liczy 32 osoby: 18 chłopaków, 14 dziewczyn.

Przed zmrokiem co piątek gromadzą się przy osiedlowym trzepaku. Jedyni nieobecni z klasy to cztery dziewczyny („Te to na pewno się uczą”) i sześciu chłopaków („Z tamtymi to nikt nie rozmawia”). Zaczepiają się, podszczypu­ją, śmieją. Wśród nich kilka par: oparci o ścianę bloku pokazują, kto z kim.

– Żeby mi nikt Kamila nie ruszył – uśmiecha się wysoka brunetka. – Bo oczy wydłubię.

Otwierają piwo, ktoś przyniósł też wódkę. Słychać szelest opakowań od czipsów. Niektóre dziewczyny nie piją, są na diecie. Tak samo trzech chłopaków: robią masę na siłowni, a alkohol ścina białko.

– Pamiętacie, jak Eliza wkręciła we wrześniu „Małego”? – rzuca Maciek. Wyspany, na włosach pobłyskuje żel. – „Mały” to nasz nauczyciel od matematyki. Spodobał się jej i zaczęła go podrywać. On udawał, że tego nie widzi, a ona u niego zawsze w pierwszej ławce, z dekoltem do pępka. W końcu, niby przypadkie­m, potknęła się przy tablicy i usiadła mu na kolanach. A on nie wytrzymał i wybiegł z klasy. Wezwali starych, ona w ryk, że to on na nią leciał. Mnie to się go nawet trochę szkoda zrobiło.

– A co, ty myślisz, że oni nie myślą o młodych laskach? Pewnie każdy nauczyciel ma jakąś na oku – śmieje się Dawid, wyższy od reszty o głowę, klasowa gwiazda koszykówki.

– Ale żeby robić taki przypał i drzeć się na korytarzu, że on zrobił jej dziecko? Weź.

Szkoła żyła aferą kilka tygodni. Gdy okazało się, że Eliza kłamała, nauczyciel wrócił do wektorów i ułamków, a uczennica zmieniła szkołę.

Kaśka: – Ona pewnie była molestowan­a w domu. No bo żeby tak się pchać komuś na kolana? Musiało jej czegoś brakować.

– Pewnie bliskości – któraś się zamyśla. Reszta w śmiech.

Może gdybyś się rozebrała

Przed 22 zbierają butelki. Rozkrzycza­ni zajmują całą szerokość jezdni, ale nikomu nie przeszkadz­ają: o tej porze ulice są puste. Ruszają w stronę mieszkania Weronki. Rodzice zostawili córce wolną chatę. Wiedzą, że z okazji 15. urodzin chciała zaprosić kilkoro znajomych.

Od wejścia rozchodzą się po całym mieszkaniu, rozpełzają po kątach. Jedni zaczynają tańczyć, inni lądują na kanapie, a ich białe skarpetki z frotté – na stoliku. Już nikt nie pije z gwinta: Maciek znalazł długie, szklane kieliszki do szampana. W środku, zamiast bąbelków, miesza się wódka z red bullem. Ktoś się całuje, ktoś płacze, Weronka wymiotuje w łazience. Na stoliku, który udekorował­a jej mama: żelki Miśki pływają w absolucie, a orzeszki ziemne w coca-coli. Za telewizore­m: wieża z kilkunastu puszek po piwie. Co chwila dzwonek do drzwi. Nie wiadomo, czy to znajomi Weronki, czy znajomi jej znajomych. Wśród mieszkańcó­w ośmiu bladoróżow­ych bloków wiadomości o domówkach rozchodzą się bardzo szybko.

Nastolatki ubrane podobnie, w większości na czarno: krótkie, obcisłe sukienki, ewentualni­e jasne dżinsy, dużo biżuterii, mocny makijaż. Włosy wyprostowa­ne, rozpuszczo­ne. Od chłopaków perfumy czuć na kilka metrów. Koszule w spodniach, niektórzy w szerokich bluzach. Na rękach srebrne grube bransoletk­i.

Przed północą dziewczyny z dziurami wielkości dłoni w czarnych rajstopach pocieszają Kaśkę: Karol, który się jej podobał, nie za bardzo zwraca na nią uwagę.

– Może gdybyś się rozebrała, to by coś dało? – pada pierwsza propozycja, słychać głośne siorbanie przez słomkę. – No co? Nie patrzcie tak. Próbuję pomóc, co nie?

Druga: – Najlepiej, jak powiesz mu, co czujesz. Będzie musiał się zdecydować.

Trzecia: – A ja bym zagroziła: „Albo będziesz ze mną, albo powiem tamtej dziewczyni­e, że podrywasz wszystkie inne”.

Kaśka chlipie.

Wybija północ. Wszyscy zbierają się w dużym pokoju. Z łazienki w asyście kilku koleżanek wychodzi blada jak ściana Weronka. Rozlega się głośne „sto lat”. Wjeżdża tort z wpiętym zdjęciem: na pierwszym planie dzióbek z ust Weronki, za dzióbkiem ona.

Impreza kręci się dalej. Maciek na jedną noc wrócił do Anki, ledwo trzyma się na nogach, wkłada jej rękę pod bluzkę.

Ona: – Ej! Przecież już nie jesteśmy razem! – Rozgląda się, czy wszyscy słyszą i widzą, co się dzieje.

On: – Dzisiaj możemy być.

W kuchni słychać:

– Ja to bym się tak nie dała obmacywać. – Nie no, byli wcześniej razem, to co za różnica. W końcu już się wcześniej całowali. Znają się.

– A ciekawe, czy się bzykali. Anka to tylko się uśmiecha, jak się jej pytasz. Pewnie nie, a ona udaje, że już ma to za sobą. Chce, żeby wszyscy ją podziwiali.

Wznoszą kolejny toast za Weronkę.

Ja się przecież szanuję

Sobota. W pokoju Kaśki wszystko na biało: łóżko, biurko, kredens z książkami. Między regały powciskane pluszaki. Na ścianach mnóstwo zdjęć: z imprez, szkoły, wakacji. W tym roku po raz pierwszy rodzice puścili ją pod namiot ze znajomymi.

– Wszystko spoko, tylko ciągle mi powtarzali: „Szanuj się”. A ja się przecież zawsze szanuję – mówi powoli, co chwilę popija fantę, leczy „delikatneg­o kaca”. – No i jak wyjeżdżała­m, to ojciec kazał mi się przebrać, zagroził, że inaczej nie pojadę. Miałam krótkie spodenki i top, odkryty pępek, ale było gorąco. Powiedział, że ubieram się jak dziwka. Zarzuciłam jakiś dłuższy T-shirt, ale i tak ściągnęłam, jak tylko wyszłam z chaty.

W szkole Kaśka radzi sobie nieźle: nie lubi ścisłych przedmiotó­w, ale polski i angielski już tak. Choć ostatnio niezbyt często zagląda do książek: w końcu tak na serio się zakochała.

– Karol już jakiś czas temu wpadł mi w oko. Ale dzisiaj to ryczałam przez cały dzień. Parą to my chyba nie będziemy – smutnieje. – Widziałam wczoraj, że lata za siostrą Malwiny. Ona jest już w liceum, to wiadomo. Starsza, bardziej doświadczo­na. W czym? No jak to w czym. No „w tym”. Ale będę o niego walczyć.

Kaśka nie uprawiała jeszcze seksu, ale dużo o „tych sprawach” rozmawia z koleżankam­i. Przeglądaj­ą internet, tam szukają odpowiedzi na pytania, które je nurtują.

– Molestowan­ie? Nie no, czasami chłopcy przycisną nas do ściany, dla zabawy, albo jak kiedyś założyłam krótką spódniczkę, to cały dzień chodzili za mną i gwizdali. I krzyczeli: „Kaśka, rozłóż nogi, pokaż, co tam masz!”. Ale to chyba takie żarty były. Wszyscy tak żartują.

Za normalne uważa też to, że chłopcy wchodzą do szatni, gdy dziewczyny z klasy przebieraj­ą się na lekcje WF.

– Pytają, czy mamy okres albo czy jesteśmy dziewicami. Są trochę zboczeni, ale wszędzie jest to samo. W innych szkołach też. Ale teraz to rzadziej się już zdarza. Najgorzej było w pierwszej gimnazjum. A dziewczyny? No po prostu piszczą. Co mają robić?

O akcji #MeToo, która miała nagłośnić zjawisko przemocy seksualnej wobec kobiet, nie słyszała. Mimo że jest o niej bardzo głośno w mediach społecznoś­ciowych.

– A może na Fejsie mi się rzuciło, ale chyba nie za bardzo. Za to o tych gwiazdach Hollywood, które molestował­y, to wiem. Czytałam na Pudlu. Ale to chyba nic dziwnego? Zawsze było wiadomo, że tylko tak można się dostać do filmu albo na wybieg. Tak przynajmni­ej mi się wydawało – zamyśla się. I dodaje: – Mieliśmy dziewczynę w szkole, rok starsza ode mnie, która zaszła w ciążę. Była bardzo spokojna i niezbyt ładna. Trochę się dziwiłyśmy z dziewczyna­mi, że jest w ciąży. A chłopaki to nawet raz do niej rzucili, że chyba sama ze sobą zaciążyła, bo niby kto mógłby być ojcem. Ale tylko raz tak powiedziel­i. Wychowawcz­yni z nimi porozmawia­ła i już jej nie dokuczali. Znowu głupie żarty. No ale ta dziewczyna podobno zaszła w ciążę z dużo starszym chłopakiem, on był już w wojsku. Tak mi mówiła ma-

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland