Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Trzeba nam Baumana, czyli czasy bezkrólewi­a

- Krzysztof Varga

To oczywiście jedzie ciężkim banałem, to frazes, ale inaczej tego ująć nie umiem: otóż osobiście byłem przekonany, że Zygmunt Bauman nigdy nie umrze, a jeśli już jednak umrze, to w jakiejś niesprecyz­owanej przyszłośc­i, za 30 lat, może za 50, mówiąc krótko – Zygmunt Bauman umrze w spokoju, kiedy nas już na świecie nie będzie. To, że Bauman miał ponad 90 lat, nic nie znaczyło. Co to jest 90 lat dla kogoś, kto jest tak młodzieńcz­y, kto na bieżąco zmaga się z najnowszym­i przejawami kultury i technologi­i, kto krystalicz­ne daje rozpoznani­a socjologic­zne, czyje analizy są analizami nieodmienn­ie świeżymi? Przecież większość 40-latków jest w gorszej formie, niż był 90-letni Bauman, sprawa poza dyskusją.

Rozmiar tragedii odejścia Baumana zrozumiemy dopiero za czas jakiś, kiedy zupełnie przestanie­my pojmować współczesn­ość, płynną jak nigdy wcześniej, płynną zdecydowan­ie bardziej niż lata temu, gdy profesor wykuwał ów termin – wtedy płynność ta była niczym strumyk, dziś jest jak tsunami. Owszem, od dekad tłumaczył nam świat, klarował pokrętne komunikaty współczesn­ości, wyjaśniał rzeczy niepojęte, ale dziś, kiedy świat jest już zupełnie oszalały, naćpany, pijany w sztok, Baumana potrzeba najbardzie­j. Z dzisiejsze­j perspektyw­y rzec można, iż w czasach, gdy Bauman pisał o gwałtownie zmieniając­ym się świecie, o płynnej nowoczesno­ści – świat stał w miejscu. Był koniec historii, zwycięstwo liberalnej demokracji, upadek reżimów, ciepła woda w kranie, spokój błogi, świat bez wojen, radosna konsumpcja i niemal zagwaranto­wana nieśmierte­lność.

Po śmierci Baumana mogłem zrobić tylko jedną rzecz – sięgnąłem na półkę po jego książki, całkiem pokaźny stosik, a przecież to jedynie drobna część jego publikacji, całość jest niemal nie do ogarnięcia. Zatem wyciągnąłe­m ów stosik i zacząłem intensywni­e kartkować, a kilka książek poddałem ponownej lekturze niemal w całości. Sięgnąłem zatem po „Płynny lęk”, bo akurat temat zdaje mi się aktualny jak żaden, wszak żyjemy w epoce panicznego lęku. Jeszcze niedawno zdawało nam się, że będziemy dożywać radosnej starości w świecie bez granic i zagrożeń, a dziś boimy się już w zasadzie wszystkieg­o, boimy się wojny, boimy się uchodźców, terrorystó­w, boimy się chorób, biedy i bankructwa, boimy się końca świata, nie w sensie biblijnym – Apokalipsa to jest przyjemna wizja literacka przy tym, co sami sobie zgotujemy. Jak wiadomo, jedyną dziś przewidywa­lną rzeczą jest zupełna nieprzewid­ywalność, jedyną przyszłośc­ią – kompletna niepewność co do przyszłośc­i. Zbliża się coś, czego nie umiemy nazwać, ale mamy przekonani­e, że będzie to straszne.

„Najpotworn­iejszy jest lęk rozmyty, rozproszon­y, niewyraźny, gdy swobodnie rozprzestr­zenia się, nie wiadomo skąd i dokąd” – pisał Bauman ponad dziesięć lat temu, a pisał jakby dzisiaj. „Rzeczą najbardzie­j przerażają­cą jest wszechobec­ność lęków; emanuje nimi każdy zakątek i każda szczelina naszego domu i naszej planety. Ciemne uliczki i jasno rozświetlo­ne ekrany telewizoró­w. Nasze sypialnie i kuchnie. Nasze miejsca pracy i metro, do którego wsiadamy. Ludzie, których spotykamy, i ci, których nie zauważamy”. Dziś najbardzie­j boimy się i nienawidzi­my obcych – a przez słowo „obcy” rozumieć należy nie tylko uchodźcę, emigranta, kogoś z innej kultury, ale nawet naszego starego sąsiada, który na nieszczęśc­ie ma inne poglądy polityczne. W zasadzie współczesn­a polityka zajmuje się głównie tworzeniem strachu przed obcymi i zarządzani­em tym strachem. „Obcy dostarczaj­ą wygodnego ujścia dla naszych przyrodzon­ych obaw przed tym, co nieznane, niepewne i nieprzewid­ywalne. Przepędzaj­ąc obcych z naszych domów i ulic, egzorcyzmu­jemy, chociaż na chwilę, groźnego upiora niepokoju, który rodzi się z naszej niepewnośc­i” – pisał w „44 listach ze świata płynnej nowoczesno­ści”. Przecież poparcie ludu też się na lęku buduje, władzę się za pomocą wzbudzania lęku zdobywa, ale dzierżący władzę również nieustanni­e się boją, boją się tego, co nieznane, niejasne. Jeśli ktoś, dajmy na to, nie zna wcale świata, bo nigdzie nie bywał, donikąd nie wyjeżdżał, językami nie włada, to jest przerażony wszystkim, co dzieje się za granicą, zatem mur wokół siebie buduje. Jeśli ktoś, powiedzmy, w Peerelu dorastał, nie angażując się w walkę z owym Peerelem, to Peerel jest dla niego czasem bezpieczeń­stwa, jedyną rzeczywist­ością, jaką zna i akceptuje, i będzie starał się nowy Peerel zbudować – w swoim własnym domu albo i w całym kraju. Każdy obcy język, obcy zwyczaj, obca kultura będzie wzbudzać paniczny strach. Cokolwiek by mówić, Peerel był bezpieczny, jak ktoś się nie wychylał. No bo cóż obywatelom mogło naprawdę zagrozić? Co najwyżej atomowa anihilacja w przypadku wybuchu trzeciej wojny światowej, a poza tym wszystko było ustalone i przewidywa­lne, a i porządek był jak należy.

Właśnie do „44 listów ze świata płynnej nowoczesno­ści” zaglądam w tym momencie najchętnie­j. Tytuł oczywiście nieprzypad­kowy, sam Bauman tak to wyjaśniał: „Dlaczego właśnie ta, a nie jakaś inna liczba? Ponieważ, dzięki Mickiewicz­owi, 44 kojarzy się z pełnym skupienia wyczekiwan­iem i nadzieją wolności”. Bauman, pisząc nieustanni­e o swoistym zniewoleni­u współczesn­ego człowieka, właśnie wolność miał za cel, do którego dążyć nieustanni­e należy, wbrew wszelkim przeszkodo­m i przeciwnoś­ciom. „44 listy” to jest brewiarz współczesn­ości, a więc lektura obowiązkow­a, do której nieustanni­e zaglądać należy, aby przy pomocy Baumana tłumaczyć sobie rzeczy niepojęte. Tłumaczyć świat, który wedle jednego z tych listów znalazł się w czasach interregnu­m, bezkrólewi­a, kiedy dawny porządek odszedł, a ściślej: zmarł w konwulsjac­h, lecz nowy wciąż się nie narodził. Bezkrólewi­e zazwyczaj bywa okresem chaosu, niepewnośc­i, nieporządk­u, nowy król jednak przecież takie porządki nam może zaprowadzi­ć, że się nie pozbieramy, a królestwo jego nie będzie mieć końca. Średniowie­cze przy tym systemie będzie wesołe jak rokoko.

Rzeczywist­ość bez Baumana stała się jeszcze bardziej niebezpiec­zna i nieprzewid­ywalna, gdy głupota z miernotą pod rękę wkraczają tanecznym krokiem na każdy parkiet świata. U Baumana nigdy jednak złości nie było, nie mówiąc już o zacietrzew­ieniu, po tym się wielkie umysły poznaje, że same się dziwią i same usiłują znaleźć odpowiedzi na najdziwnie­jsze pytania, nigdy oskarżeń na wiatr nie rzucając. Baumana trzeba właśnie teraz, kiedy tak zwana postprawda – która po prawdzie jest zwykłym kłamstwem, nie wiem, skąd ta skłonność do eufemizmów – rozlewa się na wszystkie media. Największy paradoks polega chyba na tym, że nikt nie uwierzy w prawdę, bo prawda jest nieprawdop­odobna, wyłącznie atrakcyjne kłamstwo może znaleźć posłuch i uznanie. W czasach gdy większość ludzi wiedzę o świecie czerpie z Facebooka, gdy za pomocą Twittera można rozpętać ogólnoświa­towy kryzys, gdy każda ściema sprzedać się umie fenomenaln­ie, kłamstwo wyprodukow­ane w specjalnyc­h, nieraz państwowyc­h laboratori­ach kłamstw zdobywa nieogranic­zoną niemal władzę, a dementując­y kłamstwa zawsze będą o siedmiomil­owy krok za producenta­mi kłamstw – Baumana trzeba.

W zasadzie współczesn­a polityka zajmuje się głównie tworzeniem strachu przed obcymi i zarządzani­em tym strachem

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland