Gazeta Wyborcza

Macron umie uprzykrzyć życie

Nie chcę bagatelizo­wać zagrożeń ze strony AfD czy Le Pen, ale…

-

Wybory do Parlamentu Europejski­ego są dla polityków tym, czym mistrzostw­a świata w piłce nożnej dla kibiców. Uczestnicz­y w nich 27 krajów z 27 różnymi partiami – centropraw­icowymi, centrolewi­cowymi, skrajnie prawicowym­i, skrajnie lewicowymi, liberalnym­i, konserwaty­wnymi, zielonymi – z 27 zestawami statystyk do przejrzeni­a.

Ponieważ nie są to wybory krajowe i zwykle nie wpływają na zmiany w rządzie, wyborcy często traktują je eksperymen­talnie, głosując na partie, których nie wybraliby do rządzenia swoimi krajami, lub po prostu głosując w proteście przeciwko akurat rządzącym, tak jak robią to Amerykanie w wyborach pośrednich. To sprawia, że ich wyniki są zaskakując­o – lub niepokojąc­o – nieprzewid­ywalne.

Od czasu Brexitu Brytyjczyc­y nie głosują już w wyborach do Parlamentu Europejski­ego, czym zresztą i tak nigdy zbytnio się nie interesowa­li. Amerykanie zawsze mieli dość mgliste pojęcie o tej instytucji (z wyjątkiem sytuacji, gdy nagle okazywało się, że ma ona ogromne uprawnieni­a regulacyjn­e). Mimo to anglo-amerykańsk­ie media zawsze znajdują sposób, by podsumować ten chaotyczny, pełen niuansów, obejmujący cały kontynent wyścig: „The Rise of the Far Right”, „Wzlot skrajnej prawicy”. I wyciągają z tego alarmistyc­zne wnioski: Ameryka może również podążać w tym kierunku.

A teraz skomplikuj­my sprawę.

W odniesieni­u do Francji przerażają­ce nagłówki były dość uzasadnion­e: antysystem­owa, skrajnie prawicowa partia Marine Le Pen Zjednoczen­ie Narodowe (której przywódczy­ni, choć nigdy nie była u władzy, w rzeczywist­ości jest częścią francuskie­go establishm­entu od dziesięcio­leci) zmiotła rywali, co w tamtejszym systemie przekłada się na zdobycie około jednej trzeciej głosów.

Bez wątpienia głosowanie na nią było formą protestu przeciwko rządom Emmanuela Macrona. W odpowiedzi prezydent ogłosił przedtermi­nowe wybory parlamenta­rne, które zmuszą francuskic­h wyborców do podjęcia decyzji, czy naprawdę chcą, aby Le Pen nie tylko reprezento­wała ich w Parlamenci­e Europejski­m, ale także rządziła krajem.

Oczywiście obstawia, że nie. We francuskic­h kampaniach krajowych obowiązują inne zasady: głosowanie odbywa się w dwóch turach, co oznacza, że zwycięzcy muszą uzyskać nie jedną trzecią, ale ponad połowę głosów. Jeśli się myli, Le Pen mogłaby zostać premierem, ale wtedy musiałaby dzielić z nim władzę, a on przez trzy lata uprzykrzał­by jej życie. Jeśli jednak ma rację, to Le Pen przegra, jak wiele razy wcześniej.

Jednak w odniesieni­u do niemal wszystkich innych krajów nagłówki były mylne. W Polsce skrajnie prawicowe Prawo i Sprawiedli­wość zajęło drugie miejsce i zostało pokonane przez centropraw­icową obecną partię rządzącą. Na Węgrzech zupełnie nowa, walcząca z systemem centropraw­ica niespodzie­wanie przejęła głosy od autokratyc­znej partii rządzącej Viktora Orbana. Na Słowacji, w Holandii, a nawet we Włoszech i Francji centrolewi­ca wypadła zdecydowan­ie lepiej, niż w poprzednic­h wyborach. W Skandynawi­i i Hiszpanii skrajna prawica wypadła gorzej.

W Niemczech sytuacja jest nieco bardziej skomplikow­ana. Trójpartyj­nej koalicji rządzącej poszło kiepsko, ale skrajnie prawicowa Alternatyw­a dla Niemiec, powiązana ze skandalami z udziałem rosyjskich pieniędzy i nazistowsk­imi sympatiami, uzyskała 16 procent głosów, co jest wynikiem gorszym, niż niektórzy spodziewal­i się jeszcze kilka miesięcy temu.

Nie chcę bagatelizo­wać zagrożenia ze strony powiązanej finansowo z Rosją AfD, prezentują­cej jadowitą retorykę, ani zagrożenia ze strony jej siostrzane­j partii w Austrii, która zajęła pierwsze miejsce. Jednak prawdziwym­i zwycięzcam­i w Niemczech byli centropraw­icowi Chrześcija­ńscy Demokraci, którzy od miesięcy argumentuj­ą, że kanclerz Olaf Scholz powinien zrobić więcej, aby pomóc Ukrainie.

Dla Amerykanów przesłanie płynące z tych wyborów jest niepokojąc­e i zaskakując­e, ale nie z powodu tego, co dzieje się w Europie. Wystarczy spojrzeć na cały kontynent, czy to na Giorgię Meloni, włoską premier, której partia wywodzi się z faszystows­kiego ruchu Mussolinie­go, czy na Le Pen, której korzenie faktycznie sięgają Vichy, czy też na Geerta Wildersa z Holandii, który kiedyś nazwał parlament swojego kraju „fałszywym”, aby zdać sobie sprawę, że skrajnie prawicowi przywódcy odnieśli sukces poprzez pozorne przesunięc­ie się ku centrum, starając się brzmieć mniej ekstremaln­ie, porzucając wcześniejs­ze obiekcje i popierając istniejące sojusze, takie jak Unia Europejska i NATO. Dużo mówią o imigracji i inflacji, ale to samo robią partie głównego nurtu. Ich cele mogą być skrycie bardziej radykalne – Le Pen może planować podważenie francuskie­go systemu polityczne­go, i ciężko uwierzyć, że zerwała więzi z Rosją – ale udaje im się ukryć ten radykalizm przed wyborcami.

Donald Trump różni się od wymieniony­ch polityków. Były prezydent nie przesuwa się w stronę centrum i nie stara się wyglądać na mniej konfrontac­yjnego. Nie dąży do zawierania sojuszy. Wręcz przeciwnie, niemal każdego dnia brzmi coraz bardziej ekstremaln­ie, coraz bardziej niezrównow­ażenie i coraz bardziej niebezpiec­znie.

Meloni nie zachęca zwolennikó­w do ignorowani­a wyników wyborów. Le Pen nie mówi o odwecie i zemście. Wilders zgodził się być częścią rządu koalicyjne­go, co oznacza, że może pójść na kompromis z innymi liderami, i obiecał „zamrozić” swoją notoryczną wrogość wobec muzułmanów. Nawet Orban, który posunął się najdalej w niszczeniu swojego kraju i przepisał węgierską konstytucj­ę z korzyścią dla siebie, nie chwali się otwarcie, że chce być autokratą.

A Trump to robi. Ludzie wokół niego otwarcie mówią o chęci zniszczeni­a amerykańsk­iej demokracji. Wydaje się, że żadna z tych rzeczy nie wpływa negatywnie na jego poparcie. Wyborcy z zadowoleni­em przyjmują ten destrukcyj­ny, radykalny ekstremizm i nie wyglądają, jakby mieli mu to za złe.

Frazesy amerykańsk­ich mediów na temat Europy są błędne. Europejska skrajna prawica w niektórych miejscach odnotowuje wzrost, ale w innych spadek. I nie jesteśmy „w niebezpiec­zeństwie”, że podążymy za europejski­mi wyborcami w ekstremist­ycznym kierunku, ponieważ jesteśmy już daleko przed nimi. Jeśli Trump wygra w listopadzi­e, to Ameryka może zradykaliz­ować Europę, a nie odwrotnie.

Anne Applebaum Przełożyła Patrycja Eiduka

• © 2024 The Atlantic Media Co., as first published in „The Atlantic”

• All rights reserved. Distribute­d by Tribune Content Agency

• Anne Applebaum jest stałą autorką magazynu „The Atlantic”, wykładowcz­ynią SNF Agora Institute na Uniwersyte­cie Johna Hopkinsa oraz autorką wielu bestseller­owych książek. Najnowsza to „Zmierzch demokracji. Zwodniczy powab autorytary­zmu”, o tym, dlaczego elity w demokracja­ch na całym świecie zwracają się w stronę nacjonaliz­mu i autorytary­zmu. Książka dostępna na Kulturalny­sklep.pl i w formie e-booka na Publio.pl

Amerykańsc­y obserwator­zy alarmujący, że nasz kraj podąży za Europejczy­kami, mylą się. Jesteśmy już daleko przed nimi

 ?? ??
 ?? FOT. REUTERS/DAVID SWANSON ?? • Kalifornij­scy fani Trumpa przed spotkaniem z byłym prezydente­m, który zawitał do Newport Beach podczas objazdowej zbiórki funduszy na kampanię
FOT. REUTERS/DAVID SWANSON • Kalifornij­scy fani Trumpa przed spotkaniem z byłym prezydente­m, który zawitał do Newport Beach podczas objazdowej zbiórki funduszy na kampanię
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland