Szkodliwa bezczynność
Ministerstwo Zdrowia dotąd ani razu nie zabrało głosu w sprawie rezydenta z Gorzowa Wielkopolskiego obwinionego o zabójstwo. To skandaliczny błąd, na którym tracą i będą tracić pacjenci. Śmiertelność na intensywnej terapii w Polsce jest najwyższa w Europie, wyższa niż w wielu krajach na świecie. Wciąż na oddziały przyjmuje się pacjentów, którzy nie mogą odnieść z intensywnej terapii korzyści, bo ich stan jest zbyt ciężki. Brakuje przez to miejsc dla pacjentów, których można by uratować. Efekt: zamiast intensywnej terapii mamy w wielu przypadkach terapię daremną.
Andrij K. z Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim miał przewieźć na oddział właśnie takiego pacjenta. 86-latka z zatorem tętnicy krezkowej poddano operacji tylko po to, by usunąć obumarłe jelito, które powodowało potworny ból. Zatkanych tętnic nie próbowano udrażniać, bo oznaczałoby to powodowanie dodatkowego urazu u chorego, który i tak nie miał szans na przeżycie.
O przyjęciu pacjenta na oddział zdecydował jego ordynator. Tłumaczył, że „zakwalifikował go do leczenia paliatywnego w warunkach oddziału intensywnej terapii ze wskazań humanitarnych”. Po pacjenta poszedł Andrij K. Stwierdził, że doszło do zatrzymania krążenia i odstąpił od reanimacji, a potem odłączył aparaturę. Reanimacja chorego byłaby terapią daremną, czyli błędem. Andrij K. miał jednak pecha, bo doniósł na niego do prokuratury kolega, który go nie lubił. Ta uznała za stosowne postawić mu zarzut zabójstwa i zastosować areszt.
Teraz na każdego, kto odłączy aparaturę, można donieść, że jest potencjalnym mordercą? Terapii daremnej będzie na pewno więcej, niż było. I to fatalna wiadomość dla chorych. Choć sprawa Andrija K. jest nagłaśniana w mediach od końca kwietnia, Ministerstwo Zdrowia nie kiwnęło palcem. Rzecznik odpowiadał, że sprawą zajmuje się prokuratura. A przecież o to właśnie chodziło, że zajęła się sprawą niewłaściwie, bo postawiła najcięższy zarzut, nie pytając o opinię choć jednego biegłego.
W końcu sam szpital, by wymóc jakieś działanie, zwrócił się do ministerstwa o zlecenie konsultantom krajowym w anestezjologii i intensywnej terapii i w chirurgii merytorycznej kontroli. W odpowiedzi resort poprosił „o przekazanie bardziej szczegółowej informacji dotyczącej przypadku”. Wychodzi więc na to, że MZ nic nie wie o sprawie, o której od półtora miesiąca trąbią media.
Już po pierwszych medialnych doniesieniach MZ powinno wysłać do szpitala kontrolę. Nie zrobiło tego. Tak jakby nikt w resorcie nie zdawał sobie sprawy, jak poważne mogą być konsekwencje historii zarzutu zabójstwa dla Andrija K. Ale takie osoby na pewno są. Problem raczej w tym, że nie są słuchane.
Terapii daremnej będzie na pewno więcej, niż było. I to fatalna wiadomość dla chorych