Gazeta Wyborcza

Tysiące to oglądają

-

Pierwsza w odpowiedzi wysyła mi zdjęcia pudła z kosmetykam­i córki. W nim kilka palet cieni, kilka rodzajów pędzli, sześć błyszczykó­w, a nawet dziecięcy zestaw do robienia manicure’u. Dziewczynk­a jest w 1 klasie szkoły podstawowe­j.

– Ona nawet tego nie używa, po prostu chce to mieć. Najgorzej jest z błyszczyka­mi, bo one są pakowane w ciekawej dla dzieci formie, w jakieś koty, sowy albo wyglądają jak Coca-Cola. W naszym Rossmanie jest całą półką dla dzieci i na niej maseczki, żele pod prysznic, pianki, sole do kąpieli. I problem jest taki, że to kosztuje grosze, nie więcej niż kilkanaści­e złotych, więc czasem już jej ulegam – mówi Magda, jej mama.

Wiele z kosmetyków jej córki to prezenty urodzinowe, których nigdy nawet nie użyła. Skąd więc taka potrzeba, by je mieć?

Jako matka powiem tak, że to wszystko nakręcają firmy. Cienie są coraz bardziej kolorowe, takich kolorów się na co dzień przecież nie używa, są zbyt jaskrawe.

„Mamo, wrzuć to na YouTube”

– Moja córka w listopadzi­e skończy 9 lat. Bardzo chciała mieć kosmetyki do makijażu, ale ja bardzo zwracam uwagę na składy, żeby były bezpieczne i wegańskie. Długo jej tłumaczyła­m, że jest za młoda, ale presja innych dzieci jest duża, więc zdarza się, że maluje w weekendy oczy zestawem dziecięcym i usta błyszczyka­mi, które dostaje po mnie. Widzę, że ciągle obserwuje mnie przed lustrem i często pyta, kiedy ona tak będzie mogła – opowiada Ania.

Jej córka nie używa sama social mediów, czasem korzysta jednak z YouTube.

– Ostatnio powiedział­a mi: „Mamo, ja chcę mieć swój kanał na Youtubie”. Ja mówię: „Przeprasza­m, co?!”. Malowały się z koleżankam­i i nagrały filmik, a potem przyszła do mnie: „Mamo, wrzuć to na Youtuba”. Mnie po prostu zamurowało – mówi.

Strategią Ani w takich sytuacjach jest używanie argumentu wieku. Przekonuje córkę, że kanał na YouTube można mieć dopiero, gdy skończy się 18 lat. Tak naprawdę jednak granica wieku – i na YouTubie, i TikTou, i Facebooku – to 13 lat. Zasada jest jednak fikcyjna i dzieci obchodzą ją paroma kliknięcia­mi.

Córka Kingi ma 10-lat i należy do tych dziewczyne­k, które sięgają po kosmetyki z górnej półki.

– Odkłada kieszonkow­e, kasę, którą dostaje na święta albo na urodziny, jej koleżanki robią to samo i idą potem do Sephory. Mają teraz jakąś nową zajawkę na 5-stopniową pielęgnacj­ę buzi. 10-latki! Chodzą do tej Sephory, a ja próbuję jej wytłumaczy­ć, że nie potrzebuje tych toników, tych kremów. Że prędzej zapcha sobie tym cerę – mówi.

To jednak na niewiele się zdaje, bo wyprawy po kosmetyki to jej ulubiony sposób spędzania czasu po szkole z koleżankam­i. Kinga jest przekonana, że robią to z inspiracji influencer­kami.

Na moją prośbę o rozmowę odpowiada też Julia. Nie jest jeszcze mamą, ale od kilku lat pracuje w organizacj­i pozarządow­ej z dziećmi. – Widać, że dziewczyny bardzo eksperymen­tują z makijażem. Raz przychodzą na spotkania z kreską, raz z doklejonym­i rzęsami. Widać, że niektóre mają na to zajawkę i naprawdę potrafią się ładnie malować. W niektórych przypadkac­h odnoszę czasem wrażenie, że to próba zwrócenia na siebie uwagi rodziców – podkreśla.

Choć widzi też w tym po prostu element dorastania i sposób na walkę z kompleksam­i, który jednocześn­ie stał się trendem.

– Na pewno jest też tak, że to nakręca TikTok i Instagram. Widzę, że jeśli któraś ma jakieś lepsze serum albo nawet dermokosme­tyki to na reszcie robi to wrażenie – opowiada.

Nie tylko influencer­ki, ale też mamy

Dr Marta Majorczyk, pedagożka związana z poznańskim Uniwersyte­tem SWPS, poza ogromną rolą mediów społecznoś­ciowych dostrzega też wpływ nawyków mam na to, czego chcą ich córki.

– Dziewczynk­i naśladują to, co dzieje się w domu. Niektóre matki dojrzewają­cym córkom same podsuwają nawyki. Nie tylko myj buzie i ją nawilżaj, zgadzają się na maseczki, makijaż, a nawet depilację. W tym depilację rąk. Ostatnio usłyszałam w szkole podstawowe­j: „Dlaczego ty masz owłosione ręce? My golimy” – mówi.

Jak takie otoczenie wpływa na dzieci? – Obraz samej siebie i potrzeba samoakcept­acji się jeszcze buduje. Dużą rolę odgrywa potrzeba akceptacji przez rówieśnikó­w. To my dorośli – ucząc dbania o higienę – musimy postawić jakąś granicę – wyjaśnia Majorczyk.

Katarzyna Łoniewska, psycholożk­a dziecięca, zwraca jednak uwagę nie tylko na rolę rówieśnikó­w, ale też algorytmów. – Mimo wszystkich ruchów body positivity, znane w internecie zostają te osoby, które mieszczą się w kanonie urody. Łatwo wtedy o myśl: jak schudnę, jak będę wyglądać tak jak one, to też będę popularna.

Nie jest jednak tak, że dzieci i rodzice są w sieci zupełnie bezbronni. – Wspólne spędzanie czasu, dbanie o relacje, które pozwala dobrze poznać dziecko, sprawia, że będziemy mogli szybko zareagować i rozpoznać, czy zaintereso­wanie makijażem to forma nieszkodli­wej zabawy, czy zasłaniani­e niskiej samooceny. Wtedy mamy szansę zareagować w odpowiedni­m momencie – mówi Łoniewska. I dodaje:

Najważniej­sze, by wygląd nie stał się warunkiem akceptacji rówieśnikó­w i by dziecko nie zaczęło uzależniać od niego swojej samoakcept­acji.

Na samym tylko YouTubie w 2018 roku filmy związane z urodą miały 169 miliardów wyświetleń

* Inicjał dziewczynk­i został zmieniony

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland