DLACZEGO BAGNA
Nie ma w biosferze skuteczniejszych magazynów węgla niż torfowiska.
Kiedy ponad ćwierć wieku temu zaczynałem się zajmować naukowymi podstawami ochrony i przywracania torfowisk, był to temat niszowy. Jego głównym, niemal jedynym kontekstem była ochrona różnorodności biologicznej – zagrożonych gatunków roślin i zwierząt. Te cele są wciąż ważne. Ale w ciągu ostatnich dwóch dekad do tych uwarunkowań ochrony bagien doszły inne, dziś wysuwające się zdecydowanie na pierwszy plan – przeciwdziałanie zmianom klimatu i adaptacja do nich, a także inne tzw. usługi ekosystemowe, których te niesamowite ekosystemy mogą nam dostarczać: przeciwdziałanie suszom i powodziom, oczyszczanie wód, a także rekreacja i zapewnienie ludziom kontaktu z przyrodą.
Mimo że coraz więcej środowisk uznaje potrzebę ochrony bagien, zwiększenia retencji, renaturyzacji wód powierzchniowych czy szerzej – „przywrócenia przyrody do naszego życia” (to hasło nowego unijnego prawa o odtwarzaniu przyrody), wciąż niszczymy mokradła najszybciej spośród wszystkich ekosystemów. A naprawa tych, które zniszczyliśmy, postępuje w mozolnym tempie.
Badania, które prowadzimy, pomagają zrozumieć skutki degradacji torfowisk oraz zaplanować ich ochronę i regenerację.
Dlaczego bagna powinny być mokre?
PERSPEKTYWA ROŚLIN TORFOWISKOWYCH
Moim głównym nurtem badań jest konkurencja międzygatunkowa w świecie roślin bagiennych oraz ich przystosowania do tych wyjątkowych siedlisk. Za pomocą badań eksperymentalnych udało mi się m.in. wykazać, że wiele roślin torfowiskowych naturalnie występuje poza swoim optimum siedliskowym – są ograniczone do stale podmokłych i mało żyznych terenów, ponieważ z pozostałych siedlisk wypierają je silniejsi konkurenci, mniej przystosowani do „stresowych” warunków życia.
To wcale nie było oczywiste: zwykliśmy myśleć, że rośliny „lubią” warunki, w których typowo występują.
Moje badania wskazują jednak, że wyspecjalizowane gatunki bagienne są raczej uzależnione od występowania sporego poziomu stresu fizjologicznego (np. brak tlenu w podłożu,
niskiej dostępności azotu), który eliminuje ich konkurentów.
To tłumaczy, dlaczego bagienne storczyki czy mszaki giną nawet przy umiarkowanym osuszaniu torfowisk. Z ich punktu widzenia problemem nie jest niedobór wody, ale światła! Słabnący stres siedliskowy umożliwia szybki wzrost bardziej pospolitym, silniejszym konkurencyjnie gatunkom, które szybko zaczynają dominować, zagłuszając wyspecjalizowane gatunki o wolnym wzroście i niewielkiej posturze.
PERSPEKTYWA EKOSYSTEMU
Pytań związanych z ekologią bagien, które przekładają się na planowanie ochrony przyrody, jest wiele, a kolejne odkrycia rodzą nowe pytania. Jedną z najciekawszych kwestii jest tajemnica stabilności torfowisk.
Dlaczego dziś są one tak bardzo wrażliwe na przekształcenia, skoro z danych paleoekologicznych wiemy, że mszyste bagna to jedne z najstabilniejszych ekosystemów, które mogą trwać niemal niezmienione przez tysiące lat?
Z badań koordynowanych przez moją żonę Ewę Jabłońską wynika, że o stabilności torfowisk niskich decydują specyficzne interakcje pomiędzy geomorfologią, zasilaniem hydrologicznym i czynnikami geochemicznymi.
A stabilność rozwoju torfowiska na przestrzeni tysięcy lat przekłada się nie tylko na trwałość populacji zamieszkujących je gatunków, ale też na ciągłość procesu akumulacji torfu, a więc i usuwanie dwutlenku węgla z atmosfery. „Stare” mokradła regulują też warunki hydrologiczne i mikroklimat w najbliższej okolicy – poprzez efekt piętrzenia wód podziemnych i zwiększonego parowania.
W efekcie niezwykłych sprzężeń zwrotnych wysycony wodą torf tworzy siedlisko dla kolejnych pokoleń roślin bagiennych, których tkanki po śmierci powiększają… złoże torfu.
W ten sposób w ciągu ostatnich 11 tys. lat torfowiska zgromadziły co najmniej 500 mld ton węgla – dwa razy więcej, niż znajduje się w biomasie wszystkich lasów na Ziemi!
Nie ma w biosferze skuteczniejszych magazynów węgla niż torfowiska.
Wciąż wiemy dość mało o mechanizmach powstawania torfu. Wraz z naszą doktorantką Izą Jaszczuk badamy, jak szybko rosną i rozkładają się mchy – to bilans tych dwóch procesów decyduje o tempie przyrostu torfu. W innym eksperymencie wraz ze współpracownikami z Uniwersytetu w Greifswaldzie badaliśmy, jak żyzność siedliska wpływa na tempo wzrostu korzeni bagiennych turzyc – również one są ważnym składnikiem torfu.
Dotychczas badania procesów torfotwórczych były prowadzone głównie na północnych torfowiskach wysokich. My uzupełniamy tę wiedzę w odniesieniu do torfowisk niskich strefy umiarkowanej.
DOLINA ROSPUDY JAKO WZÓR
Niewiele już zostało nienaruszonych torfowisk, na których można badać naturalne procesy. Dla nas takim modelem jest bagienna Dolina Rospudy – jedno z ostatnich w Polsce, a także Europie Zachodniej i Środkowej duże, niezaburzone odwodnieniem torfowisko niskie typu przepływowego (to znaczy zasilanego wodą podziemną powoli przepływającą przez złoże torfu).
Niewiele brakowało, żebyśmy ją stracili. Batalia o uratowanie Doliny Rospudy przed budową obwodnicy Augustowa trwała niemal dziesięć lat.
Nasze stowarzyszenie zaangażowało się w nią najbardziej w latach 200508, kiedy polski rząd, lekceważąc prawo krajowe i międzynarodowe, postanowił przeforsować realizację najbardziej szkodliwego wariantu drogi
przez środek torfowiska. Sukces obrony Doliny Rospudy był możliwy tylko dzięki współpracy naukowców, aktywistów, prawników, a także świata kultury i mediów.
To zwycięstwo dodało nam skrzydeł. Na dodatek pierwszy raz większość społeczeństwa stanęła po stronie ekologów. Rospudzie zawdzięczamy też to, że wielu ludzi usłyszało o potrzebie ochrony bagien i związanej z nimi przyrody.
Pierwsze melioracje odwadniające na polskich torfowiskach prowadzili holenderscy osadnicy już w XVI w. Na dużą skalę zaczęliśmy osuszać bagna w drugiej połowie XIX w. Ten proces przyspieszył za czasów PRL.
Dziś jedynie 15 proc. torfowisk w Polsce zachowało warunki bagienne.
Pozostałe zostały pocięte rowami odwadniającymi i w większości zamienione w tereny rolnicze, a częściowo w lasy gospodarcze.
Te działania były podyktowane celami gospodarczymi, niestety bez uwzględniania wartości traconych usług ekosystemowych. Dziś wiemy, że osuszone torfowiska uwalniają do atmosfery dwutlenek węgla 1020 razy szybciej, niż go pochłaniały. W efekcie rozkładu natlenionego torfu z jednego hektara łąk torfowych ulatnia się do atmosfery nawet 30 ton dwutlenku rocznie – to jakby przejechać samochodem osobowym 300 tys. km.
Mamy ponad 1,2 mln ha osuszonych torfowisk, które według moich szacunków emitują blisko 34 mln ton dwutlenku węgla rocznie.
To ponad 10 proc. polskich emisji, mniej więcej tyle dwutlenku węgla, ile pompuje w powietrze elektrownia Bełchatów.
Wraz z degradacją torfowisk tracimy też retencjonowaną przez nie wodę.
Ale zniszczone torfowiska można naprawić. Odtwarzanie torfowisk to w najprostszym wydaniu zatkanie rowów odwadniających. I choć renaturyzowane torfowiska długo jeszcze nie będą takie jak przed melioracją, to część usług ekosystemowych powraca dość szybko.
JEDZIEMY Z BAGIENNYMI STORCZYKAMI NA JEDNYM WÓZKU
Nie mam wątpliwości, że najważniejszym motywem powszechnego przywracania bagien powinna być dziś walka ze zmianami klimatu. Jeśli traktujemy serio zobowiązania porozumienia paryskiego, to do 2050 r. powinniśmy nawodnić w Polsce 1,2 mln ha torfowisk (w Unii Europejskiej ok. 15 mln ha).
Jest to możliwe, kiedyś osuszaliśmy mokradła jeszcze szybciej. Ale wymaga to wymiany paradygmatów i przekonania polityków do koniecznych zmian prawnych.
Rolnictwo i leśnictwo na osuszonym torfie powinny przestać się opłacać – zamiast tego potrzebne są zachęty do gromadzenia wody.
Ciekawym rozwiązaniem jest też rolnictwo bagienne, w którym na ponownie nawodnionych torfowiskach można uprawiać trzcinę, pałkę wodną i torfowce – zapewniając biomasę potrzebną w energetyce, budownictwie i ogrodnictwie, a jednocześnie ograniczając emisje dwutlenku węgla.
Po latach dotarło do mnie, że istnieje oczywisty efekt synergii pomiędzy odtwarzaniem mokradeł dla klimatu a ochroną zagrożonych gatunków. Ale wbrew pozorom nie jest to proste powiązanie.
Znacznie zdegradowane torfowiska po nawodnieniu nie powracają do stanu sprzed melioracji, ale zmieniają się w żyzne szuwary, w których nie ma szans na storczyki ani zagrożone ptaki bagienne.
Z ich perspektywy degradacja torfowisk jest procesem nieodwracalnym.
Ale przecież dzięki zatrzymywaniu wody w krajobrazie poprawimy również stan tych resztek torfowisk, które jeszcze próbujemy chronić w rezerwatach przyrody. Dla nich głównym zagrożeniem jest drenaż przyległych obszarów rolniczych. A poza tym w odtwarzaniu przyrody najważniejsze jest zainicjowanie właściwych procesów. Potem wystarczy poczekać – być może dziesiątki albo setki lat.
Dla torfowisk to przecież niedługo.
ŚWIATOWY DZIEŃ MOKRADEŁ
Przypadający wczoraj Światowy Dzień Mokradeł – rocznica uchwalenia w 1971 r. międzynarodowej konwencji o ich ochronie – był okazją, by głośno mówić o potrzebach ich ochrony i szukać dla nich ratunku. Hasło tegorocznego święta, zaproponowane przez Sekretariat Konwencji, brzmiało: „Już czas na przywrócenie mokradeł”.
Po latach starań o ochronę bagien wiemy, że aby ten slogan nie był pustym frazesem, potrzebujemy pilnie, ponad wszelkimi podziałami, porozumieć się co do celów i metod ochrony. Dlatego organizujemy w Warszawie czterodniowe wydarzenie pod hasłem „Pakt dla Mokradeł”. Wszystko wskazuje na to, że będzie to jedno z największych dotychczas spotkań polskich naukowców, praktyków i decydentów zajmujących się mokradłami.
Jeśli nie stworzymy szerokiego przymierza, to wkrótce stracimy znaczną część polskiej i europejskiej przyrody. A więc zaprzepaścimy szansę na poprawę warunków życia i bezpieczeństwa w zmieniającym się klimacie.
Pierwsze melioracje odwadniające na polskich torfowiskach prowadzili holenderscy osadnicy już w XVI w. Na dużą skalę zaczęliśmy osuszać bagna w drugiej połowie XIX w. Ten proces przyspieszył za czasów PRL. Dziś jedynie 15 proc. torfowisk w Polsce zachowało warunki bagienne