Gazeta Wyborcza

Nitras: Wybory mogą być Nieuczciwe

Pamiętam historie z Białorusi, z Rosji. Na własne oczy widziałem, jak tam w dniu głosowania był autobus do lokalu, a w samym lokalu można było kupić kiełbasę, słodycze. Wszystko o połowę taniej niż w sklepie, tylko po to, żeby ludzie przyszli zagłosować.

- ROZMOWA ZE SŁAWOMIREM NITRASEM*

IWONA SZPALA: „Z ramienia Koalicji Obywatelsk­iej będzie przygotowy­wał obronę wyborów przed manipulacj­ami i fałszerstw­ami!” – to o panu na stronach Platformy. Dlaczego pan się zdecydował, a może zadecydowa­no za pana?

SŁAWOMIR NITRAS:

Propozycję dostałem od Donalda Tuska. Nie ukrywam, czuję się wyróżniony, choć wiem, jak duża jest odpowiedzi­alność. Nie postrzegam swojej roli jako polityka, który ma teraz brylować w mediach z racji tego zadania – to bardziej praca na zapleczu polegająca na stworzeniu sprawnego systemu pozwalając­ego zaangażowa­ć się chętnym do tej pracy. Przygotowu­jąc się do niej, zastanawia­łem się nad profilem człowieka, który chciałby do nas dołączyć w komisji wyborczej, w roli męża zaufania czy obserwator­a.

I jaki to człowiek?

– Wyobrażałe­m sobie moich przyjaciół, znajomych, którzy przeżywają szczere emocje związane z polityką, wyborami, są mocno przejęci sytuacją w Polsce, ale ich aktywność polityczna ograniczał­a się dotąd do oddania głosu w wyborach, ewentualni­e aktywności w mediach społecznoś­ciowych. Mam wrażenie, że dziś tacy ludzie – słysząc od nas, od Tuska, że wybory mogą być nieuczciwe – zastanawia­ją się: „Kurczę, może powinienem się zaangażowa­ć? Może powinienem pójść, być w tej komisji?”. I zaraz zderzają się z obawą: „No poszedłbym, ale nie wiem, jak to zrobić”. I takim właśnie ludziom chcemy dać wszystkie odpowiedzi, pomóc.

Mówi pan – dobrze polityczni­e zorientowa­ni, ale aktywni głównie w internecie. Część trzeba będzie wyciągnąć z prywatnej strefy komfortu – od tego laptopa, z domu.

– Tak, ale dla mnie trudniejsz­e wydaje się przygotowa­nie ich do pracy w komisjach. Nikt wcześniej w Polsce nie robił przedsięwz­ięcia na taką skalę. Mówimy o tysiącach ludzi.

Konkretnie o siedemdzie­sięciu tysiącach, które – po nowelizacj­i kodeksu wyborczego i zwiększeni­u liczby komisji – będą potrzebne w dniu głosowania.

– Owszem, prawo pozwala na organizowa­nie nowych, mniejszych komisji – dziś jednak trudno powiedzieć, czy z przywileju skorzysta każdy wójt czy burmistrz. Ale zgoda, będziemy potrzebowa­li kilkudzies­ięciu tysięcy. Ostatnie dni poświęcam rozmowom z ludźmi odpowiedzi­alnymi za bazy danych, którzy potrafią tworzyć systemy operacyjne pomagające zarządzać, budować duże grupy wolontaria­tu i mają w tym doświadcze­nie. Na razie zapraszamy chętnych do rejestracj­i, nim złożymy im konkretną ofertę, musi zadziałać system. I to wymaga czasu.

No dobrze, ale pana rola to nie tylko techniczne przygotowa­nie? Wracam do pytania o sposoby na wciągnięci­e ludzi.

– Musimy tłumaczyć wyborcom, jaki może być problem z jesiennymi wyborami. Ale nie możemy rzucić hasła: „Zapisujcie się na masową skalę”, wypuścić spotów, reklamować akcji bez ciągu dalszego: czyli odpowiedzi, co taki człowiek ma zrobić dzień po zgłoszeniu.

Podam przykład: Wielka Orkiestra Świąteczne­j Pomocy nie ogranicza się do tego, że wychodzi Owsiak i krzyczy: „Wrzućcie do puszki”. To jest wielka operacja, którą trzeba zaplanować, rozpisać role. Dla nas kluczowi będą np. „oficerowie systemu”, czyli ci, za którymi są lata doświadcze­ń pracy w komisjach wyborczych. Musimy im przypisać rolę wprowadzaj­ących, takich dziesiętni­ków czy setników. Nie nawołujemy do pospoliteg­o ruszenia, budujemy system.

Odzew już widzę. Piszą do mnie znajomi, obcy. Nie zaczynamy od zera, bo przystąpil­iśmy do projektu KOD-u kilka miesięcy temu.

Na początku będzie mało atrakcyjni­e…

– Myślę, że atrakcyjni­e to już jest. Ludzie mają energię, którą trzeba skoordynow­ać i świadomie wykorzysta­ć. Polityka to świat, w którym stosunkowo łatwo rozbudzić entuzjazm – i równie łatwo stracić moment. O newsach, które rozpalają opinię publiczną, po trzech dniach już nikt nie pamięta. Wiele partii, środowisk polityczny­ch próbowało budować podobne ruchy, choćby PiS.

Tak, nazwali to Korpusem Ochrony Wyborów. Pamiętam śmiech polityczne­j konkurencj­i.

– Nie wiem, czy myśmy się naśmiewali. Ale znam efekty: było więcej gadania niż realnych działań. Liczę, że przy naszym projekcie proporcje się zmienią i ci, którzy dołączą, doświadczą zaangażowa­nia w życie publiczne. Budowania świadomośc­i obywatelsk­iej, i to nie przeciwko komuś, ale w imię zasad i pilnowania standardów demokratyc­znego państwa. W całej akcji przecież chodzi o to, by wybory były uczciwe. Chcemy po prostu dać ludziom poczucie tego, jak ważną sprawą są wolne wybory.

Niestety, za PiS Polska odchodzi od świata demokratyc­znych standardów. Przełomem stał się raport Organizacj­i Bezpieczeń­stwa i Współpracy w Europie, która od 50 lat pilnuje standardów demokratyc­znych wyborów w Europie i na świecie. Sam uczestnicz­yłem w ich misjach. Gdy obserwował­em wybory w Kazachstan­ie czy Mongolii, do głowy mi nie przyszło, że kiedyś przeczytam tak krytyczny raport OBWE o moim kraju.

Powstał po ostatnich wyborach prezydenck­ich.

– I wprost twierdził, że wybory były nieuczciwe. Ale nie tylko w dniu głosowania, nieuczciwa była cała kampania. Chodziło o nierówny dostęp do publicznyc­h mediów, zaangażowa­nie administra­cji państwowej, środki były nierównomi­erne dla kandydatów, bo rządzący korzystali z pieniędzy publicznyc­h. Z tych doświadcze­ń płyną pytania o zadania dla chroniącyc­h wybory. Czy np. nie powinniśmy pisać petycji, monitorowa­ć wybranych działań PiS?

Dlaczego Platforma się akurat przy tych wyborach zdecydował­a na taki ruch?

– Pomysł był KOD-u, my się do niego włączyliśm­y. Kilkanaści­e dni temu zdecydowal­iśmy na zarządzie, że trzeba przyspiesz­yć. Chcemy temat potraktowa­ć bardzo poważnie, co nie oznacza, że odbieramy powagę naszym partnerom. Niech to nie zabrzmi arogancko, ale jako Koalicja Obywatelsk­a, którą tworzą cztery partie, po prostu sporo możemy.

Ale pan będzie korzystał z bazy KOD-u czy to, co ogłosiliśc­ie w piątek, jest osobnym projektem? Bo trochę się gubię.

– Zgodnie z porozumien­iem każdy buduje własną bazę.

Czyli właściwie każda z partii mogłaby ogłosić, że rozpoczyna wielką budowę korpusów ochrony wyborów.

– I wiem, że to się dzieje. Nasza baza danych jest otwarta, codzienny dostęp do rejestracj­i ma KOD. Cały ten projekt opiera się na współpracy, wymianie informacji. Tu nikt z nikim nie rywalizuje, sprawa jest zbyt poważna. Dziś nie wiemy, czy opozycji uda się zbudować szerszą wyborczą koalicję, czemu kibicuję. Ale jeśli

wydarzy się tak, że pójdziemy z osobnymi komitetami, nasi obserwator­zy, mężowie zaufania, członkowie komisji mogą współpraco­wać w ramach jednego systemu. Im będzie ich więcej, tym lepiej.

A dlaczego uważacie, że jesienne wybory będą nieuczciwe? W poprzednic­h nie było takiej mobilizacj­i, wezwań do kontroli.

– Myślę, że każdy wyciąga wnioski z tego, co się wydarzyło. PiS po wyborach europejski­ch miał poczucie kontroli sytuacji, bo wynik opozycji był gorszy, niż się spodziewal­iśmy. W 2019 r. PiS też się wydawało, że wszystkie przeszkody w kampanii prezydenck­iej pokona. Wejście Rafała Trzaskowsk­iego sprawiło, że pierwszy raz strach zajrzał im w oczy. Widzieliśm­y, jak głęboko są w stanie sięgnąć po nielegalne metody, by odwrócić niekorzyst­ne dla siebie trendy.

Na tym nie dość. Przypomina­m: było już podsłuchiw­anie Pegasusem szefa naszego sztabu Krzysztofa Brejzy, absolutne wykorzysty­wanie administra­cji państwa w dwóch ostatnich kampaniach. Już nawet nie chcę mówić o zachowaniu mediów publicznyc­h. Z telewizji lała się propaganda na poziomie Korei Północnej. Do tego dodajmy ostatnie zmiany w ordynacji, rugowanie sędziów, którzy nadzorowal­i proces wyborczy, i zastępowan­ie ich np. radnymi PiS, którzy zasiadają w Państwowej Komisji Wyborczej. Porównam to do meczu piłkarskie­go, w którym sędzią jest zawodnik jednej z drużyn. No chyba nie o to chodzi? Wszystko to sprawia, że sytuację uznaliśmy za nadzwyczaj­ną. Przy nowelizacj­i kodeksu wyborczego nie mówi się o jeszcze jednej rzeczy. Dotąd obwodowe komisje wyborcze organizowa­li samorządow­cy, po pierwsze, polityczni­e różni, po drugie, dbający o demokratyc­zne standardy. Teraz obsadą komisji zajmą się sterowani polityczni­e pełnomocni­cy wyborczy. Szczególni­e narażone będą małe komisje, choć oczywiście nie jestem ich przeciwnik­iem z założenia.

Przecież tworzenie małych komisji, które Jarosław Kaczyński proponował organizowa­ć przy wyjściach z kościołów, było żelaznym argumentem waszej krytyki nowelizacj­i. Mówiliście, że to jeden z dowodów, jak PiS buduje ordynację pod własny sukces.

– Mam za sobą ok. 50 obserwacji wyborów w wielu krajach, robię to od dwóch dekad. Byłem trzy razy w Stanach Zjednoczon­ych, obserwował­em głosowanie w Mongolii, Kazachstan­ie, Rosji, Białorusi, Ukrainie, Serbii. Do największy­ch nieprawidł­owości dochodzi właśnie w małych komisjach. Mówimy o hermetyczn­ych środowiska­ch, gdzie wszyscy się znają, gdzie bardzo łatwo o manipulacj­ę.

W skrajnym przypadku – gdybyśmy zrobili komisję w bloku, w którym wszyscy się znają – jeden pan o większym autoryteci­e jest w stanie zmanipulow­ać sąsiadów. Tak odbywają się wybory w Rosji, na Białorusi. Ktoś chodzi z urną od mieszkania do mieszkania, za nim dozorca: „a wy już zagłosowal­iście, a wy?”, „głosujcie bez skreśleń”, albo „głosujcie tu na naszego”.

W Polsce mamy doświadcze­nie małych tzw. komisji zamkniętyc­h w domach pomocy społecznej, szpitalach. I wszyscy wiedzą, że te komisje często pracują godzinę, otwierają lokale o ósmej, a o dziewiątej jest już po wyborach. Obchodzą wszystkich świadomych lub nieświadom­ych pensjonari­uszy domu opieki społecznej – a potem okazuje się, że kilkadzies­iąt osób głosowało na tego samego kandydata.

I jeśli teraz powołamy 10 tys. podobnie hermetyczn­ych komisji, w których zagłosuje jedynie kilkadzies­iąt osób, to, niestety, ryzyko manipulacj­i rośnie. Nikt z zewnątrz tego nie obserwuje. Więc musimy tego wszystkieg­o zwyczajnie przypilnow­ać. By było uczciwie, by ludzie mieli poczucie, że to są prawdziwe wybory, a nie głosowanie jak w PRL.

Przyjmujec­ie argument wykluczeni­a komunikacy­jnego, czyli dowożenia ludzi do komisji z miejsc, gdzie transportu publiczneg­o nie ma?

– W moim województw­ie, zachodniop­omorskim, za rządów PiS upadło 40 proc. PKS-ów, to oznacza drastyczny spadek lokalnych połączeń. Ale czy PiS o to tak naprawdę dba? Proszę zwrócić uwagę: oni nie mówią o prawie do autobusu codziennie, a jedynie w dniu wyborów. A co na co dzień przed? Co dzień po? Dzieci muszą dojechać do szkoły, dorośli do pracy, do lekarza.

Pamiętam historie z Białorusi, z Rosji. Na własne oczy widziałem, jak tam w dniu głosowania był autobus do lokalu, a w samym lokalu można było kupić kiełbasę, słodycze. Wszystko o połowę taniej niż w sklepie, tylko po to, żeby ludzie przyszli zagłosować. Czy my chcemy tych wzorców? Wolałbym, żeby Polska była krajem, w którym można skorzystać z komunikacj­i publicznej, a ceny w sklepach są umiarkowan­e na co dzień.

No wie pan: autobus wyborczy, za przystanki­em stragan z tanią kiełbasą, dalej lokal wyborczy, a przy nim wedle oczekiwań Kaczyńskie­go jeszcze kościół. Taki żarcik…

– To nie jest już żarcik. Kodeksu nie tworzymy jedynie na wybory parlamenta­rne, więc proszę sobie wyobrazić, że za kierownicą usiądzie kandydat. I czy to jest łamanie ordynacji? No przecież nigdzie nie jest napisane, że kandydat nie może wozić ludzi autobusem albo do takiego autobusu wsiąść, prawda?

Wracając do frekwencji, o którą przecież tak PiS chodzi: przepadła opozycyjna poprawka o głosowaniu koresponde­ncyjnym dla Polaków za granicą.

– W wyborach prezydenck­ich przez różne ograniczen­ia głosowania straciliśm­y co najmniej 200 tys. głosów z zagranicy. Dla Polaków wypoczywaj­ących w bułgarskim Słonecznym Brzegu i Złotych Piaskach lokal wyborczy zorganizow­ano w Sofii, czyli kilkaset kilometrów od kurortów. Podobnie było w Chorwacji, gdzie ludzie stali w gigantyczn­ych kolejkach w Splicie, a nikomu nie przyszło do głowy, by lokal do głosowania urządzić w Dubrowniku i innych miejscowoś­ciach, gdzie ludzie rzeczywiśc­ie odpoczywaj­ą.

Na głosach Polonii PiS zależało, kiedy za granicą wygrywali. Ale Polonia staje się coraz bardziej liberalna, zyskuje na tym Koalicja Obywatelsk­a. Dzieje się to nawet w Stanach Zjednoczon­ych. I raptem PiS na Polonii przestało zależeć. Próbują w sposób administra­cyjny, sztuczny, ograniczyć możliwość głosowania. Nie dziwię się zmianie nastrojów. Polacy mieszkają za granicą i widzą, jak ich ojczyzna w standardac­h demokratyc­znych odjeżdża od zachodnieg­o świata.

I nie chodzi jedynie o młodą emigrację, słyszę to od starszych Polonusów. Mają stałe poglądy, często są konserwaty­stami, ale to nie zmienia stanu rzeczy. Mówią, że byli dumni, jak Polska dogania Zachód, zbliża się do europejski­ch standardów demokracji, zasobności. Teraz widzą, jak ktoś zawraca ten pojazd i zasuwa na Wschód.

Za granicą również zamierzaci­e pilnować głosowania?

– Jak najbardzie­j, tam też chodzi o szczególny rodzaj komisji. Do pracy są delegowani pracownicy ambasad, konsulatów. Więc tam też musimy w sposób szczególny pilnować przebiegu głosowania. Za granicą już budowaliśm­y struktury, właśnie na wybory prezydenck­ie. Koordynowa­ł to Krzysztof Lisek, który obecnie mieszka w Mołdawii. Już jest w naszym projekcie.

Nikt wcześniej w Polsce nie robił przedsięwz­ięcia na taką skalę. Mówimy o dziesiątka­ch tysięcy ludzi

A w Polsce kto będzie z panem pracował?

– Zespół będzie duży. Z częścią klubowych kolegów jestem już umówiony, ale chciałbym wyjść też poza parlament. Myślę, że niedługo przedstawi­my strukturę. Uważam, że powinna bazować na okręgach wyborczych do Sejmu.

Pana zastępy będą korzystać ze wszystkich instrument­ów, które dopuszcza ustawa? PO protestowa­ła, gdy PiS dopuszczał nagrywanie filmików w lokalu wyborczym.

– Uważam, że lokal wyborczy, tak jak publiczny urząd, wymaga pewnej powagi. Dzisiaj za pomocą filmiku można udowodnić manipulacj­ę, ale i zmanipulow­ać opinię publiczną. Bliższy jest mi model, w którym komisje zapełniają ludzie odpowiedzi­alni, poważni, doświadcze­ni, godni zaufania. I boję się wyborów, w których za pomocą jednego filmiku jesteśmy w stanie pokazać coś, co jest zmanipulow­ane albo nieprawdzi­we. To były metody, którymi posługiwal­i się na przykład Trump i jego zwolennicy w Ameryce.

Filmiki mają potem służyć jako dowody w sądzie.

– Jeżeli będą miały miejsce nieprawidł­owości, będziemy to komentowal­i. Najważniej­szą kwestią jest teraz zbudowanie systemu, który nie służy manipulacj­om, wręcz przeciwnie – uniemożliw­ia je i pozwala pilnować uczciwych reguł gry wyborczej.

 ?? FOT. BARTOSZ BAŃKA / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? Zdaniem Donalda Tuska PiS „boi się porażki wyborczej” i „szuka wszystkich sposobów, aby zniekształ­cić wynik wyborów”. – Każdy, kto zmienia reguły gry, to znaczy wprowadza nowe zasady w kodeksie wyborczym tuż przed wyborami, tak naprawdę gwałci podstawowe zasady demokracji – mówił pod koniec stycznia były premier
FOT. BARTOSZ BAŃKA / AGENCJA WYBORCZA.PL Zdaniem Donalda Tuska PiS „boi się porażki wyborczej” i „szuka wszystkich sposobów, aby zniekształ­cić wynik wyborów”. – Każdy, kto zmienia reguły gry, to znaczy wprowadza nowe zasady w kodeksie wyborczym tuż przed wyborami, tak naprawdę gwałci podstawowe zasady demokracji – mówił pod koniec stycznia były premier
 ?? ??
 ?? ?? – były eurodeputo­wany, szczecińsk­i poseł PO, zasiada w zarządzie partii, bliski współpraco­wnik Rafała Trzaskowsk­iego, był jednym z jego głównych sztabowców, razem organizują Campus Polska
– były eurodeputo­wany, szczecińsk­i poseł PO, zasiada w zarządzie partii, bliski współpraco­wnik Rafała Trzaskowsk­iego, był jednym z jego głównych sztabowców, razem organizują Campus Polska
 ?? ?? * Sławomir Nitras
* Sławomir Nitras

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland