Kanały, bagna i un mozaika krajobra Ikalna zów
– Niedawna katastrofa ekologiczna w Odrze to dobry moment, by upomnieć się o park narodowy – mówi „Wyborczej” prof. Agnieszka Szlauer-Łukaszewska, hydrobiolog z Wydziału Nauk Ścisłych i Przyrodniczych Uniwersytetu Szczecińskiego
Właśnie takim tropem poszły „Wyborcza” i Greenpeace. Wspólnie wystąpiliśmy z apelem o powołanie na obszarze Doliny Dolnej Odry parku narodowego, uznając, że lepszej chwili w najbliższej przyszłości nie będzie. Sam projekt utworzenia tu parku narodowego – wtedy polsko-niemieckiego – powstał na początku lat 90. XX w., a więc 30 lat temu.
Ustawa o ochronie przyrody stanowi, że park narodowy to „obszar wyróżniający się szczególnymi wartościami przyrodniczymi, naukowymi, społecznymi, kulturowymi i edukacyjnymi, o powierzchni nie mniejszej niż 1000 ha, na którym ochronie podlega cała przyroda oraz walory krajobrazowe”. Jak wyglądają te kryteria w odniesieniu do Doliny Dolnej Odry?
Ptasi raj
Stwierdzono tutaj ponad 200 gatunków ptaków. – W Dolinie Dolnej Odry występuje kilkanaście gatunków zagrożonych ptaków, w tym cyranka, kszyk, czajka, rybitwa czarna, rybołów. A także kilka bliskich zagrożenia, np. krwawodziób, bąk, kania czarna, słowik szary i pokląskwa – mówi „Wyborczej” ornitolog dr Dominik Marchowski z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN, który od 25 lat bada ptaki w Dolinie Dolnej Odry.
Naukowiec zaznacza, że wskaźnikiem wyjątkowej wartości przyrodniczej tego obszaru jest także to, że mamy tu do czynienia z bardzo wysoką koncentracją gatunków zagrożonych. – Gdybyśmy dokonali przeliczenia liczby gatunków zagrożonych na jednostkę powierzchni, to okazałoby się, że to najcenniejszy ptasi obszar w Polsce – dodaje dr Marchowski.
Postępująca dzikość
Ale w przyrodzie Doliny Dolnej Odry – a przede wszystkim Miedzyodrza, a więc pasa mokradeł, łąk, niskich lasów i kanałów między Odrą Wschodnią i Zachodnią – cenne jest również coś innego: zachodzące tam procesy renaturyzacji. Po II wojnie światowej Polacy zarzucili niemieckie plany gospodarczego wykorzystania tego obszaru. Przekopane jeszcze przed II wojną światową kanały zaczęły zarastać. Zaprzestano konserwacji śluz i innych urządzeń hydrotechnicznych.
– Możemy tu na żywo obserwować postępowanie sukcesji wtórnej, bo z obszarów wcześniej wykorzystywanych gospodarczo przyroda powraca powoli do formy pierwotnej. Stanowi to ciekawy kontrast do niemieckiej części doliny – parku narodowego Unteres Odertal, który jest dużo bardziej uporządkowany, ponieważ akurat tam położono duży nacisk na tradycyjny, ekstensywny sposób użytkowania łąk i pastwisk. Ta odnawiająca się dzikość polskiej części jest czymś unikatowym w skali Europy – mówi dr Marchowski.
Zarastające kanały
Jest tu jednak ważna subtelność, na którą zwraca uwagę prof. Agnieszka Szlauer-Łukaszewska, hydrobiolog z Wydziału Nauk Ścisłych i Przyrodniczych Uniwersytetu Szczecińskiego – tego terenu nie można tak po prostu pozostawić bez ludzkiej ingerencji. Dlaczego? Ponieważ obszar Międzyodrza otoczono kiedyś wałami, procesy gromadzenia się osadów organicznych w kanałach i ich zarastanie nie do końca są tu naturalne. A istniejące śluzy nie są w stanie wystarczająco przepłukiwać Międzyodrza, by woda sama była w stanie pozbywać się nadmiaru materii organicznej.
Ten problem jest szczególnie widoczny w tej części Międzyodrza, która leży między drogą Gryfino – Mescherin a autostradą A6. Tam wypełnianie się kanałów osadami organicznymi przyczynia się do powstania warunków beztlenowych. W takich miejscach zwierzęta wodne mogą żyć tylko przy powierzchni, bo na dnie nie ma już nic żywego.
– Zarośnięte kanały przestają być atrakcyjne dla części ptaków wodnych jako miejsce lęgów. Muliste dno nie nadaje się jako miejsce tarła dla ryb, które potrzebują łąk podwodnych. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat pozostawiono Międzyodrze samemu sobie – i to była bardzo zła decyzja. Mam nadzieję, że utworzenie tu parku narodowego pozwoliłoby na wdrożenie działań zatrzymujących te negatywne procesy, a nawet przywracających stan sprzed 30 lat – mówi prof. Szlauer-Łukaszewska.
Park narodowy, nie rezerwat
Dolina Dolnej Odry na razie nie jest parkiem narodowym, ale jest parkiem krajobrazowym. Została nim w 1993 r. Nic w tym zaskakującego, bo mozaika krajobrazów – charakterystyczna dla Doliny Dolnej Odry – jest unikatowa w skali Europy. – Mamy tu wyjątkowy krajobraz pradoliny rzecznej. Dzięki kilku punktom widokowym po polskiej i niemieckiej stronie granicy można oglądać Międzyodrze z pięknej perspektywy, w której widać rozlewiska, mokradła czy starorzecza Odry – mówi dr Marchowski.
Dolina Dolnej Odry ma ogromne walory przyrodnicze. Ale dlaczego miałaby być parkiem narodowym, a nie rezerwatem?
– Objęcie Doliny Dolnej Odry parkiem narodowym byłoby lepsze niż sama tylko ochrona rezerwatowa. To sprawa prestiżu, bo park narodowy to coś bardziej rozpoznawalnego niż rezerwat. Ale chodzi też o to, że ten obszar powinien być też dostępny np. dla turystów czy wędkarzy, choć oczywiście pewne jego części należałoby wykluczyć z użytkowania i oddać je tylko przyrodzie. Tu potrzebna jest harmonia między ludźmi a naturą. Park na pewno nie powinien być powołany do życia bez akceptacji żyjących tu lokalnych społeczności – odpowiada prof. Szlauer-Łukaszewska.
Ruch towarowy, jaki pozostał, jest minimalny. Niemniej na Odrze Zachodniej i Odrze Wschodniej wciąż można spotkać barki, które na odcinku od Szczecina do rejonu Schwedt, a więc w kierunku niemieckich szlaków śródlądowych, poruszają się swobodnie. Problem z głębokością jest dopiero w rejonie Osinowa Dolnego i Gozdowic – kilkadziesiąt kilometrów na południe od Widuchowej, gdzie latem wody było dosłownie po kolana. I to m.in. tam Wody Polskie zaczęły prace przy odbudowie i modernizacji ostróg, które regulują koryto rzeki. Na wysokości Parku Krajobrazowego Dolina Dolnej Odry ostróg nie ma i nie będzie, bo tam obie Odry (Wschodnia i Zachodnia) są, jak już wspomnieliśmy, skanalizowane.
Dla kogo żegluga na Odrze?
Osobnym pytaniem jest to o kondycję żeglugi śródlądowej w Polsce. Jeszcze w 2016 roku ówczesny minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk zapowiadał, że już w 2018 roku odrzańska droga wodna będzie zmodernizowana, a w 2020 Odrą przetransportujemy 20 mln ton ładunków. Okazało się to tak samo zgodne z rzeczywistością jak budowa promu w Szczecinie firmowana przez tego samego ministra. Dla kogo i po co ma być teraz żeglowna Odra? Nie ma już transportu węgla ze Śląska do portu w Świnoujściu. Importowany węgiel trafia do tego portu od strony morza, nawet z dalekiej Australii i RPA. Według różnych szacunków, jeśli w końcu Odra dojdzie do stanu III klasy żeglowności, to rocznie transportowane nią będzie pięć, góra siedem milionów ton ładunków rocznie. O ile będzie jeszcze ktoś, kto uzna za sensowne zainwestowanie w pływający tabor. Polska firma OT Logistics jeszcze w 2015 roku miała kilkaset barek. W 2020 r. sprzedała całą swoją flotę niemieckiej firmie logistycznej, a część zezłomowała. W listopadzie 2021 r. mowa była o tym podczas posiedzenia sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.
– Wszystkie polskie barki motorowe, które są rejestrowane w urzędzie żeglugi śródlądowej, są zbudowane przed rokiem 1979. Wobec tego mamy w Polsce pływający złom. Jest to podstawa, jeżeli chodzi o żeglugę śródlądową – podsumował Rafał Zahorski, pełnomocnik marszałka województwa zachodniopomorskiego ds. gospodarki morskiej.