Gądecki wodzi sąd za nos
Abp Stanisław Gądecki zobowiązał się w sądzie do wydobycia z Watykanu tajnych akt księdza gwałciciela – ustaliła „Wyborcza”. Nic takiego się nie stało, ale metropolicie poznańskiemu ujdzie to płazem
25 lutego abp Gądecki zeznawał w sądzie w Chodzieży podczas procesu byłego księdza, który molestował i gwałcił ministranta Szymona Bączkowskiego. Sąd nie odtajnił procesu, mimo że prosił o to sam pokrzywdzony.
Ultimatum dla arcybiskupa
Sprawa stała się głośna, gdy sędzia Katarzyna Orzeł z Chodzieży zagroziła Gądeckiemu karą finansową i wysłaniem do kurii policji na przeszukanie. Sąd chce zdobyć akta kościelnego dochodzenia w sprawie księdza pedofila, Gądecki upiera się zaś, że wysłał je do Watykanu, a kopii nie zachował.
Sędzia postawiła mu ultimatum w listopadzie zeszłego roku – dostał dwa tygodnie na wydanie dokumentów. Odmówił, ale przeszukania kurii do dziś nie zarządzono.
Jednak wątek kościelnych dokumentów wrócił podczas przesłuchania Gądeckiego przed sądem. Arcybiskup powtórzył, że dokumenty są w Watykanie, i zasugerował, by sędzia poprosiła o pomoc nuncjusza apostolskiego, który reprezentuje w Polsce papieża.
Gądecki dodał też, że nie widzi żadnych przeszkód, by Watykan wydał akta postępowania kościelnego.
Te dokumenty są ważne, bo molestowany i gwałcony ministrant najpierw zwrócił się do Kościoła, a dopiero potem do prokuratury. Kościół przeprowadził własne dochodzenie i szybko usunął gwałciciela ze stanu duchownego. W trakcie tego postępowania ksiądz przyznał się do przestępstw seksualnych. Według naszych informacji potwierdził to również przed sądem sam metropolita.
Może, ale nie musi
Kościelne dokumenty, w tym przyznanie się do winy oraz uzasadnienie decyzji o usunięciu z kapłaństwa, mogłyby zatem pomóc sądowi w Chodzieży osądzić byłego księdza. Sąd może poprosić o akta Watykan, ale wymaga to międzynarodowej pomocy prawnej, przedłuży proces i nie gwarantuje sukcesu – Watykan może pomóc, ale nie musi.
Za zamkniętymi drzwiami sędzia, prokurator oraz pełnomocnik pokrzywdzonego mieli naciskać na Gądeckiego, by się zaangażował i wydobył z Watykanu te dokumenty. Presja okazała się skuteczna, bo Gądecki, co zanotowano w protokole rozprawy, powiedział: „Mogę się zobowiązać, że zwrócę się do nuncjatury o udostępnienie tych dokumentów przez Watykan”.
Nasze ustalenia potwierdza Krystian Marchwiak, prezes sądu w Chodzieży. Minęło już pięć tygodni, więc pytamy, czy poznański metropolita dotrzymał słowa.
– Abp Gądecki nie przekazał sądowi akt kościelnego postępowania i nie wiadomo, czy w ogóle się o nie zwrócił do nuncjatury apostolskiej – odpowiada prezes sądu.
Pytamy zatem, co grozi arcybiskupowi za niedotrzymanie słowa. Marchwiak odpowiada, że w zasadzie nic, bo arcybiskup sam przyjął na siebie takie zobowiązanie i nie była to decyzja sądu. Skoro zatem sam zadeklarował, że pomoże, a tego nie zrobił, to sąd nie może go za to ukarać.
Sąd już nie czeka
Nie wiemy, dlaczego Gądecki nie dotrzymał słowa danego za zamkniętymi drzwiami – być może zapomniał, skoro jeszcze przed rozprawą mówił dziennikarzom o sklerozie. Rozwiązać zagadki nie pomaga też ks. Maciej Szczepaniak, rzecznik poznańskiej kurii. Przekazuje, że kuria nie będzie udzielała żadnych informacji, bo proces byłego księdza toczy się niejawnie.
Według rzecznika kurii metropolita poznański „konsekwentnie deklaruje wolę współdziałania z wymiarem sprawiedliwości w ramach określonych przepisami prawa”.
Sąd w Chodzieży przekonał się, jak ta wola współdziałania wygląda w praktyce. – Do tej pory nie uzyskaliśmy akt kościelnego postępowania – potwierdza prezes Krystian Marchwiak. Sąd postanowił nie czekać dłużej na pomoc Gądeckiego: – W trybie pomocy prawnej zwróciliśmy się o te akta do Watykanu.
●
Abp Gądecki nie przekazał sądowi akt kościelnego postępowania i nie wiadomo, czy w ogóle się o nie zwrócił do nuncjatury apostolskiej KRYSTIAN MARCHWIAK prezes sądu w Chodzieży
Czyżby sąd uwierzył Gądeckiemu na słowo, że w kurii nie ma nawet kopii dokumentów? Krystian Marchwiak, prezes sądu w Chodzieży, odpowiada, że sąd do tej pory się do tego nie odniósł, ale skoro nie zarządził przeszukania, to prawdopodobnie uznał wyjaśnienia arcybiskupa za wiarygodne.
Wiara w zapewnienia Gądeckiego oznacza, że Kościół systemowo usuwa z Polski dowody pedofilii – raz wywiezione do Watykanu akta kościelnych postępowań nie wracają już do Polski, a polscy biskupi nie zachowują kopii.
Na rozprawie 25 lutego przesłuchano także bliskich współpracowników Gądeckiego, w tym Jana Glapiaka, który niedawno został biskupem pomocniczym w Poznaniu.
Glapiak prowadził kościelne dochodzenie w sprawie księdza gwałciciela, ale gdy do sprawy włączyła się prokuratura, nie tylko jej nie pomógł, ale wręcz utrudniał śledztwo. Podczas przesłuchania tak często zasłaniał się niepamięcią, że prokurator zapytał w końcu, czy choruje neurologicznie lub psychiatrycznie.
Według naszych informacji bp Jan Glapiak także przed sądem w Chodzieży miał amnezję i gdy odpowiadał na pytania, aż siedem razy powtórzył słowa: „Nie pamiętam”. Mówił też, że czegoś sobie nie przypomina albo nie jest pewien.
Sąd przesłuchiwał także ks. Ryszarda Rybaka z poznańskiej kurii, który również prowadził kościelne dochodzenie w sprawie gwałciciela. Według naszych informacji ks. Rybak potwierdził, że protokoły przesłuchań w kościelnym dochodzeniu spisywano na komputerze, co mogłoby oznaczać, że zachowano ich kopie. Ks. Rybak stanowczo temu zaprzeczył.
Miał stwierdzić, że komputer w kurii służy jedynie za maszynę do pisania, a po wydrukowaniu dokumentu plików się nie zapisuje, bo chodzi o zebranie dowodów, a nie przechowywanie.
Sąd utajnił proces, by chronić pokrzywdzonego przed ujawnieniem drastycznych szczegółów molestowania i gwałtów. Tyle że zeznania arcybiskupa i jego współpracowników tego nie dotyczyły.
Ujawniliśmy, co zeznali, bo sprawa budzi duże zainteresowanie opinii publicznej i dotyczy ważnych społecznie kwestii – relacji między Kościołem i świeckim wymiarem sprawiedliwości. Opinia publiczna ma prawo o tym wiedzieć.
Sąd w Chodzieży nie jest jedynym, który toczy walkę o kościelne dokumenty. W głośnej sprawie Bartłomieja i Jakuba Pankowiaków molestowanych przez ks. Arkadiusza Hajdasza sąd w Kaliszu też chciał zdobyć kościelne akta. Miejscowa diecezja odmówiła, zaś nuncjusz apostolski odesłał sąd do Watykanu. Sąd uznał jednak, że byłaby to strata czasu i że poradzi sobie bez tych dokumentów.
W grudniu 2021 roku nuncjusz apostolski rozesłał do polskich biskupów tajną instrukcję z Watykanu – zakazuje przekazywania sądom, policji czy prokuraturze kościelnych dokumentów. Biskupi mają odsyłać państwowe instytucje do Watykanu.
– Zeznam tyle, ile pozwala mi skleroza – mówił przed rozprawą poznański metropolita i szef episkopatu. ●