Parler zmuszony do milczenia
Siedlisko zwolenników Trumpa, teorii spiskowych i Ordo Iuris
Amazon zawiesił świadczenie usług hostingowych na swoich serwerach serwisowi Parler, nazywanemu „Twitterem dla konserwatystów”, z którego korzystali zwolennicy Donalda Trumpa. Aplikację usunęły także ze swoich sklepów Apple i Google.
W prawicowym serwisie przed środowym atakiem na Kapitol pojawiły się posty zwolenników Trumpa, które nawoływały do przemocy – podaje serwis the Verge. Np. „weź ze sobą opaski zaciskowe, zakradnij się za nimi jak ninja i zawiąż im ręce i nogi”, na co inny użytkownik odpisał: „załóż im je na szyje tak, żeby nie mogli ich zdjąć na czas i umarli”. Amazon przekazał w sobotę przedstawicielom Parlera, że odcina ich od swoich usług hostingowych Amazon Web Services. Serwis miał czas na przeniesienie do innego usługodawcy do poniedziałku, do godz. 9 rano czasu polskiego. Jego witryna jest już offline. Gigant e-commerce poinformował, że „nie może świadczyć usług klientowi, który nie jest w stanie skutecznie identyfikować i usuwać treści nawołujących do przemocy”, oraz że Parler „stwarza bardzo realne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego”. Wcześniej Parlera usunęły ze swoich sklepów z aplikacjami Apple i Google, uznając, że toleruje rozpowszechnianie treści nawołujących do przemocy.
Założyciel Parlera John Matze, który – jak czytamy na jego koncie na LinkedIn – pracował w Amazonie przez trzy miesiące w 2017 r., nazwał to „skoordynowanym atakiem gigantów technologicznych, który ma zabić konkurencję na rynku”. „W niedzielę o północy Amazon wyłączy wszystkie nasze serwery, starając się całkowicie usunąć wolność słowa z sieci. Możliwe, że Parler będzie niedostępny w internecie nawet przez tydzień, bo przebudowujemy go od zera” – poinformował w sobotę Matze.
Dodał, że serwis był przygotowany na taki scenariusz i nigdy nie ufał gigantowi e-commerce. Jednak już w niedzielę w wywiadzie dla telewizji Fox News powiedział, że serwis ma duże trudności w znalezieniu nowego dostawcy usług hostingowych: – Postaramy się wrócić online tak szybko, jak to możliwe, ale mamy mnóstwo problemów, bo wszyscy dostawcy, z którymi rozmawiamy, nie chcą z nami współpracować.
Parler został założony w 2018 r. i przedstawia się jako „przystań wolności słowa” oraz alternatywa dla innych serwisów społecznościowych. Po tym jak Twitter i Facebook zaostrzyły w ostatnich miesiącach swoje zasady moderacji treści dotyczących wyborów prezydenckich i pandemii, odnotował gwałtowny przyrost liczby nowych użytkowników. Rozpowszechniano na nim wiele teorii spiskowych o sfałszowaniu wyborów.
– Parler może stać się Twitterem dla jednej trzeciej społeczeństwa. Tyle jest zagorzałych fanów Trumpa – mówił w wywiadzie dla „Wyborczej” prof. Michael O’Donnell, wykładowca dziennikarstwa z University of St. Thomas w Saint Paul.
W serwisie konto ma prawie 10 mln użytkowników. Z Parlera korzystają m.in. republikański senator Ted Cruz (obserwuje go 4,9 mln osób), gospodarz programów Fox News Sean Hannity (ok. 7 mln obserwujących) czy Brad Parscale, były szef sztabu wyborczego Trumpa. A także Instytut na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”. „Zachęcam do śledzenia mojego konta na Parler. Rynek zapewne szybko zweryfikuje platformy społecznościowe, które nie oferują najważniejszego w tej branży produktu: wolności wymiany myśli” – napisał na Twitterze jego prezes Jerzy Kwaśniewski.
– Daleko jest mi do poglądów propagowanych przez polską prawicę, ale rozumiem obawy osób z konserwatywnymi poglądami. Często wyrażają one obawę, że ich konta są blokowane za prezentowane na nich poglądy. Jednak to nie konserwatyzm jest zagrożony, ale głoszenie dyskryminacyjnych treści. Wolałbym, żeby dla bezpieczeństwa kontrolę nad tym sprawował niezawisły sąd, aby mogli się od tego odwołać, oraz żeby nie było w tym zakresie pełnej swobody ludzi, których nie wybraliśmy, a ze względu na ich monopol jesteśmy zmuszeni do korzystania z dostarczanych przez nich usług – mówił „Wyborczej” dr Kamil Mamak z Katedry Prawa Karnego UJ.
+