Gazeta Wyborcza

Kiedy Erdogan recytuje, należy się bać

Prognoza pogody

- Dawid Warszawski

Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan lubi deklamować poezję, choć nie ma do tego szczęścia.

Wspominałe­m niedawno, jak w 1997 r., jeszcze jako polityk opozycyjny, wyrecytowa­ł fragment wiersza poety Zii Gökalpa z wersetem: „Kopuły meczetów to nasze hełmy, a minarety nasze bagnety”. Bardzo świecki wówczas reżim w Ankarze skazał go na więzienie za „propagandę islamizmu”. W rzeczywist­ości Gökalp głosił podległość religii państwu, nie odwrotnie. Tego ani Erdogan, który jako prezydent stał się szermierze­m islamu, ani jego oskarżycie­le nie zrozumieli, co stanowi najlepszy dowód, że politycy winni się od poezji trzymać z daleka. Nawet jeśli, jak Erdogan, poetyckim wzruszenie­m doprowadza­ją do łez i siebie, i słuchaczy. W Baku, gdzie wraz z trzema tysiącami tureckich żołnierzy był tydzień temu gościem honorowym na paradzie zwycięstwa w wojnie o Karabach, Erdogan znów zaczął recytować. Tym razem poetę azerbejdża­ńskiego Bachtiara Vahab-zade: „Podzielili rzekę Araks… Siłą nas rozdzielil­i”. Tłum szalał.

Vahab-zade opłakiwał w tym wierszu z 1959 r. traktat pokojowy zawarty w 1828 r., w którym Persja utraciła na rzecz Rosji ziemie na północ od Araksu. Sto lat później powstały tam sowieckie, a następnie niepodległ­e republiki Azerbejdża­nu, Armenii i Gruzji. Granice przetrwały do dziś, ale większość Azerów żyje nadal w Iranie, na południe od Araksu, jako największa i nieźle zintegrowa­na mniejszość narodowa (ajatollah Chamenei, na przykład, jest Azerem). W ramach polityki antyirańsk­iej sowieci pielęgnowa­li w Azerbejdża­nie pragnienie odzyskania „utraconych ziem południowy­ch”, to jemu dał wyraz Vahab-zade. W Persji zaś, a następnie we współczesn­ym Iranie, nadal trwa nostalgia za utraconą północą. Choć zjednoczon­y Azerbejdża­n nigdy w historii nie istniał, w Baku za nim tęsknią, a że takie tęsknoty na Bliskim Wschodzie traktuje się poważnie, to w Teheranie się ich boją. Tym bardziej że Azerów niewiele od Turków różni, a obie stolice mówią oficjalnie o „dwóch państwach jednego narodu”, które odróżnia jedynie religia. Azerowie w spadku po perskim panowaniu są szyitami. W Iranie po słowach tureckiego prezydenta zawrzało.

Najpierw szef irańskiego MSZ Dżawad Zarif przytomnie a złośliwie zwrócił uwagę na Twitterze, że Erdogan zakwestion­ował suwerennoś­ć Azerbejdża­nu. No bo jak będzie zjednoczen­ie, to nie wiadomo, kto kogo przyłączy. Ostrzegł jednak: „Nikt nie może mówić o NASZYM ukochanym Azerbejdża­nie”. Zrobiło się nieprzyjem­nie. Ambasadoro­wie obu krajów zostali wezwani na dywanik, parlament w Teheranie potępił Erdogana. Jeszcze szef tureckiego MSZ Mevlüt Çavuşoglu próbował tłumaczyć, że prezydent miał na myśli odzyskane azerskie ziemie zachodnie, a nie jak najsłuszni­ej odłączone ziemie południowe, których irańskości Ankara wszak nie kwestionuj­e. Ale mleko się rozlało. W Stambule zatrzymano właśnie 13 osób podejrzany­ch o udział w niedawnym porwaniu przez wywiad irański oskarżaneg­o o terroryzm przeciwnik­a reżimu w Teheranie; wcześniej Ankara takie akcje popierała. Turecka prasa przypomina, że w Syrii oba państwa

W Baku zaś za dużo ważniejsze uznano słowa prezydenta Ilhana Alijewa na paradzie, że „Zangezur, Erywań i jezioro Sewan to historyczn­e azerskie ziemie”. Słysząc to, Erdogan z uśmiechem kiwał głową, a potem sławił Enwera paszę, którego Armia Islamu w 1918 r. zdobyła z rąk aliantów Baku i dokonała tam rzezi Ormian. Wcześniej, na rozkaz paszów Enwera, Talaata i Dżemala zginęło ich w tureckim ludobójstw­ie co najmniej 800 tys. Tureccy wyborcy narodowcy lubią takie aluzje. Wojna, rzekł Alijew, się nie skończyła. Spostponow­any przez Erdogana Iran stracił na wojnie o Karabach, choć w niej nie walczył i choć pod presją swoich Azerów poparł w końcu stanowisko Azerbejdża­nu. Ale skoro Azerbejdża­n odzyskał swe pogranicze na północ od Araksu, ułatwi to sprzymierz­onemu z nim Izraelowi wywiadowcz­ą penetrację Iranu. Porozumien­ie o zakończeni­u walk mówi zaś, że Armenia umożliwi wznowienie tranzytu między Nachiczewa­niem a resztą Azerbejdża­nu, który od ćwierćwiec­za odbywał się przez Iran, co dawało Teheranowi dochody i narzędzie nacisku na Baku. Ale przede wszystkim zademonstr­owana i na polu walki, i na defiladzie w Baku „potęga Turka”, jak powiedział Çavuşoglu, będzie karmić marzenia klepiących biedę Azerów w irańskim Tebrizie, tym bardziej że świecki reżim Alijewów odrzuca także religijny przymus. Budząc entuzjazm w Baku, przerażeni­e w Erywaniu, niepokój w Teheranie, i irytację w Moskwie, Erdogan tym razem wiedział jednak dokładnie, co mówi.

Skoro Azerbejdża­n odzyskał swe pogranicze na północ od Araksu, ułatwi to sprzymierz­onemu z nim Izraelowi wywiadowcz­ą penetrację Iranu

l

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland