Unia przyspiesza z redukcją emisji. Drugie polskie weto odwołane
Premier Mateusz Morawiecki w piątek rano odwołał drugie polskie weto na szczycie UE, godząc się na zaostrzenie celu redukcyjnego Unii do 55 proc. w 2030 r. W zamian zgodę na ograniczenie emisji CO2 Polska liczy na dodatkowe pieniądze.
Unijni przywódcy zatwierdzili w piątek podwyższenie celu zbijania redukcji gazów cieplarnianych w całej Unii z dotychczasowych „co najmniej 40 proc.” do 55 proc. w porównaniu z 1990 r.
– To sygnał, że Unia pozostaje na drodze do swej neutralności klimatycznej w 2050 r. – powiedział szef Rady Europejskiej Charles Michel. Tę jednomyślną decyzję podjęto w piątek rano po blisko 10 godzinach nocnych sporów, kiedy zapisy o klimacie samotnie blokował premier Mateusz Morawiecki.
– Polityka klimatyczna jest dziś jednym z kluczowych narzędzi polityki gospodarczej i przemysłowej UE. Dlatego dobrze się stało, że wbudowaliśmy w nią kilka elementów, które służą gospodarce Polski i uwzględniają jej nietypowy charakter – powiedział potem polski premier.
Morawiecki postawiony przed wyborem
Polska domagała się na szczycie jasnych decyzji co do zasad dodatkowego finansowania z unijnego Funduszu Modernizacyjnego, ale pozostałe kraje nie były na tym etapie gotowe do konkretnych zobowiązań.
W formie ustępstwa Morawiecki dostał tylko ogólne zapisy, z których wynika korzystniejszy dla Polski podział środków z tego Funduszu. Ale w zamian przywódcy UE – tym osiągnięciem chwali się polska dyplomacja – zapewnili w pisemnych wnioskach szczytu, że przy dalszych kluczowych reformach co do emisji CO2 będą wracać do debaty na forum Rady Europejskiej. A w tym gronie zasadniczo decyduje się w Unii przez konsensus.
Na finiszu negocjacji Morawiecki został w piątek rano postawiony przed wyborem – albo zgadza się na 55 proc. połączone z obietnicą, że główne elementy polityki klimatycznej będą w gestii szczytów, albo cel 55 proc. oficjalnie poprze cała reszta (lub prawie cała) krajów Unii bez Polski. To drugie wyjście rodziłoby spore ryzyko, że Unia zaczęłaby uchwalać swe kluczowe przepisy o CO2 już tylko w zwykłej procedurze legislacyjnej, w której dla zatwierdzenia reform wystarcza większość 15 z 27 krajów Unii. A to przynajmniej teoretycznie pozwoliłoby na przegłosowywanie Polski.
W decyzjach klimatycznych szczytu UE znalazło się też – popierane nie tylko przez Morawieckiego, ale też wiele innych krajów – ponaglenie Komisji Europejskiej, by opracowała projekt „granicznej opłaty węglowej”. Chodzi o rodzaj opłaty czy cła od towarów importowanych do Unii, lecz produkowanych w krajach nierespektujących porozumienia paryskiego o walce z kryzysem klimatycznym. To daje im cenową przewagę nad producentami UE ponoszącymi duże koszty standardów klimatycznych.
Rutte też zadowolony
Rozstrzygnięcia szczytu co do klimatu były możliwe dzięki odblokowaniu przez Polskę i Węgry nowego siedmioletniego budżetu UE, który ma współfinansować transformację energetyczną. Dziś nadal różne strony sporu o „pieniądze za praworządność” przekonywały, że to ich sukcesem jest czwartkowy kompromis polegający na politycznym opakowaniu tego rozporządzenia w obietnice m.in. odwlekające jego stosowanie. Swej „wygranej” bronili Morawiecki i Viktor Orbán.
– Polska i Węgry chciały zmienić projekt rozporządzenia, ale to im się nie udało – przypominał też jednak holenderski premier Mark Rutte.
Po szczycie kanclerz Angela Merkel była pytana o – padające ostatnio na Węgrzech – porównania do praktyk ZSRR czy nawet gestapo w kontekście Unii narzucającej swą wolę pod hasłami praworządności.
– Mogę zapewnić, że ja niczego takiego nie słyszałam nigdy od innych członków Rady Europejskiej – powiedziała Merkel.
Ponadto na szczycie UE dano zielone światło do przedłużenia sankcji gospodarczych wobec Rosji (za wojnę w Donbasie) o kolejne pół roku, czyli do końca lipca 2021 r.
+