Ustawa jak kij na lekarzy
To minister zdecyduje, kto może w Polsce wykonywać zawód lekarza. A jak dyrektor szpitala mu podpadnie, zastąpi go z miejsca swoim pełnomocnikiem.
Takie przepisy znalazły się w projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID-19. W poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski nazwał projekt ustawą o dobrym samarytaninie. Chwalił się, że będzie zawierała przepisy zachęcające lekarzy do pracy przy pacjentach z COVID-19. Naczelna Rada Lekarska jest jednak projektem „rozczarowana i zaniepokojona”. „Spodziewaliśmy się wsparcia, zachęty, wzmocnienia. W zamian za to w proponowanych regulacjach znajdujemy odbicie wrogich wypowiedzi polityków, obarczających nasze środowisko odpowiedzialnością za dramatyczną sytuację w ochronie zdrowia” – napisało prezydium NRL.
Niesprawiedliwe przepisy
Przeciwko niektórym przepisom projektu – np. dotyczącym wysyłania lekarzy do pracy przy epidemii - zaprotestował też we wtorek Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. W tej chwili brakuje lekarzy i pielęgniarek chętnych do pracy z chorymi na COVID-19. Dzieje się tak między innymi dlatego, że jeśli lekarz albo pielęgniarka się zakażą albo znajdą na kwarantannie, to są na zwolnieniu chorobowym i dostają tylko 80 proc. wynagrodzenia. Lekarz i pielęgniarka na kontrakcie nie dostają nic. Rząd próbuje to naprawić. Dlaczego rząd zniósł dodatki akurat przed jesienną falą zachorowań, nie wiadomo. Teraz próbuje to naprawić. W projekcie ustawy znalazł się zapis, że wszyscy pracownicy medyczni oddelegowani do pracy przy chorych z wirusem dostaną 200 proc. podstawy wynagrodzenia. A jeśli się zakażą albo znajdą na kwarantannie, to dostaną 100, a nie 80 proc. pensji. – To rozwiązanie niesprawiedliwe i dzielące środowisko, bo dodatki i 100 proc. zasiłku chorobowego są tylko dla pracowników na etatach – słyszymy w radzie.
Lekarze ostro krytykują też inny przepis z projektu – o tym, że minister będzie mógł wyrazić zgodę na wykonywanie zawodu lekarza obywatelowi spoza Unii Europejskiej bez egzaminu nostryfikacyjnego. Taki lekarz będzie musiał spełnić następujące warunki: znać język polski, mieć zaświadczenie ze szpitala lub poradni o tym, że dana placówka chce go zatrudnić, nie być karanym, być zdrowym na tyle, żeby móc wykonywać zawód, mieć dyplom lekarza i dyplom specjalizacji, co najmniej trzyletnie doświadczenie pracy w charakterze specjalisty, prawo pobytu na terytorium RP i nienaganną postawę etyczną.
Kto i na jakiej podstawie będzie oceniał postawę etyczną – projekt nie precyzuje. Minister będzie mu udzielał zgody na wykonywanie zawodu na podstawie opinii konsultanta krajowego w danej dziedzinie medycyny. Konsultant będzie miał siedem dni na jej sformułowanie. Jeśli konsultant wyda pozytywną opinię, a minister zgodę, izba lekarska będzie musiała z automatu wpisać lekarza obcokrajowca do swojego rejestru. Przez rok będzie on mógł leczyć tylko pod nadzorem opiekuna z tytułem specjalisty. „Za niedopuszczalne i karygodne uważamy „przemycanie” pod pozorem walki z epidemią, przepisów, które już raz, niedawno, zostały przez polski parlament odrzucone. Stoimy na stanowisku, że każdy lekarz, który ma wykonywać w Polsce zawód powinien, niezależnie od kraju pochodzenia, spełnić te same warunki, które spełnia lekarz polski” – krytykuje przepis OZZL.
W przypadku, gdy dyrektor szpitala odmówi wykonania polecenia ministra albo wojewody lub wykona je „nienależycie”, to minister zdrowia będzie go mógł zawiesić