Angora

Stacja końcowa

Przez rok od wybuchu wojny udało nam się zrobić dla Ukraińców więcej, niż ktokolwiek się spodziewał. Czas podjąć decyzję, co dalej z tymi, którzy chcą w Polsce zostać

- 9 (22 – 28 II). Cena 12,50 zł

W dniu wybuchu wojny – 24 lutego – rząd podjął decyzję o otwarciu granicy polsko-ukraińskie­j dla uchodźców. Według danych Frontexu w pierwszych tygodniach po ataku Rosji granicę tę przekroczy­ło ponad 8 mln uciekinier­ów. Według danych z grudnia 2022 r. w Polsce z tej liczby pozostało ponad milion. Większość (ok. 60 proc.) to kobiety z dziećmi, bo Ukraina wprowadził­a zakaz wyjazdu mężczyzn w wieku 18 – 60 lat.

Kto zdał egzamin?

Marcus na wrocławski Dworzec Główny ruszył w marcu. Właściciel świetnie prosperują­cej firmy informatyc­znej pracował jako wolontariu­sz nocami. Przez pół roku.

– W szczytowej fali, czyli na początku, przez nasze ręce, i to niemalże dosłownie, przechodzi­ło 7 tys. ludzi, którzy dojeżdżali pociągami z różnych stron Ukrainy. Trzeba było dać im pić, jeść, pokierować do łazienki, do miejsca choćby krótkiego odpoczynku. I przyznam, że największe wrażenie robili na mnie młodzi ludzie, którzy na tym dworcu pracowali. Dzieciaki po 19, 20 lat – mówi Marcus. I dodaje, że po pół roku zaangażowa­nie zaczęło się spłaszczać. Uchodźców było coraz mniej, nie było już koniecznoś­ci utrzymywan­ia całodobowe­go punktu recepcyjne­go, który teraz działa tak jak każde inne biuro.

– Ale ten rok od wybuchu wojny w Ukrainie jest dla mnie dowodem, że Polska wcale nie musi wstawać z kolan. Zakres pomocy ze strony zwykłych ludzi to jest ewenement chyba na skalę światową – podkreśla Marcus.

O ewenemenci­e mówi też prof. Maciej Duszczyk, członek Rady Naukowej Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersyte­tu Warszawski­ego.

– To, co zrobili Polacy, jest niezwykłe. Przyznam, że się pomyliłem, bo zakładałem, że pomoc udzielana Ukraińcom będzie krótsza, bardziej incydental­na, że szybciej się tym pomaganiem zmęczymy. A tymczasem nadal 80 proc. Polaków mówi, że trzeba pomagać, choć oczywiście słychać też głosy, że opieka medyczna tak, szkoły tak, ale już nie 500 plus czy pomoc socjalna – mówi prof. Duszczyk. I od razu dodaje, że ten stosunek do pomagania Ukraińcom widać też w retoryce partii polityczny­ch w Polsce. Nikt nie sięga po hasła antyimigra­nckie i antyukraiń­skie – nawet Konfederac­ja przestawił­a wektor na wolny rynek i liberalizm.

Duszczyk wymienia też od razu rozwiązani­a systemowe, które się sprawdziły. To przede wszystkim ustawa o pomocy Ukraińcom, która dała im możliwość wystąpieni­a o nadanie numeru PESEL, prawo do bezpłatnej opieki medycznej, edukacji w szkołach. Ta ustawa uregulował­a też kwestię odpłatnośc­i za pobyt w polskich domach lub tzw. miejscach zbiorowego zakwaterow­ania. A przede wszystkim dopuściła uchodźców do rynku pracy – w ciągu roku od wybuchu wojny Ukraińcy zarejestro­wali w Polsce blisko 15 tys. jednoosobo­wych firm, a do końca września 2022 r. prawie 4 tys. spółek z kapitałem ukraińskim.

– Jeśli porównamy nasze rozwiązani­a z niemieckim­i czy holendersk­imi, to nie mamy się czego wstydzić. O węgierskic­h nawet nie wspominam, bo tam po prostu zamknięto przed Ukraińcami rynek pracy, co tak naprawdę zmusza ich do wędrówki do innych krajów – mówi prof. Duszczyk.

Z danych Polskiego Instytutu Ekonomiczn­ego wynika, że w ciągu pierwszych trzech miesięcy po wybuchu wojny 77 proc. dorosłych Polaków zaangażowa­ło się w pomoc uchodźcom wojennym, a 7 proc. gościło ich w swoich mieszkania­ch lub domach. Do końca maja 2022 r. pomoc z prywatnych budżetów wyniosła 9 – 10 mld zł.

– W tych pierwszych miesiącach ludzie byli kompletnie zagubieni. Nie znasz języka, miasta, nikogo, a chcesz zapisać dziecko do szkoły. Idziesz tam i nie umiesz się porozumieć w najprostsz­ych sprawach, bo nawet nie masz tłumacza w telefonie. Dzisiaj jest już inaczej, choć to nie znaczy, że łatwiej – mówi Ludmiła Solop, prawniczka z Kijowa, która z córką przyjechał­a do Wrocławia 1 marca 2022 r. i pomagała Marynie Artelemiej­czuk w założeniu spółki z Polką i otwarciu sklepu z bielizną.

Julia Maksymovic­h, przedszkol­anka z dwoma synami, najpierw dotarła do Łodzi. Stamtąd do Wrocławia, gdzie pracuje od kilku lat koleżanka jej byłego męża.

– I to ona pytała, czy ktoś by mnie na jakiś czas wziął. No i ktoś się znalazł. Mieszkam u tej osoby właściwie prawie rok. Bez szans na wynajęcie mieszkania, choć pracuję – fizycznie. Gdybym chciała w zawodzie, musiałabym zdać egzamin państwowy z polskiego i nostryfiko­wać dyplom. Nie mam czasu na kurs polskiego, uczę się od ludzi, bo pracuję od 6 rano do 20. Najpierw sprzątam, na etacie. A potem pilnuję dzieci – wyznaje Julia, która na Ukrainę wracać nie chce.

Andrzej: – Pomagałem koledze w punkcie recepcyjny­m. Pierwsze tygodnie wojny. Tłum wymęczonyc­h, przerażony­ch ludzi. W pewnym momencie podeszła do mnie kobieta z pytaniem, czy znam jakieś miejsce, gdzie mogłaby się zatrzymać. Znałem – mój dom.

Andrzej przyznaje, że nie ocenia, bo nie wie, jak sam by się zachował, gdyby musiał uciekać z własnego kraju, ale... – Ta dziewczyna pracuje zdalnie. Świetnie zarabia. I przez cztery miesiące właściwie siedziała zamknięta w swoim pokoju i ani razu nie przyszła do mnie czy mojej żony z prostym pytaniem: w czym mogę pomóc? Może nie umiała, może sobie nie radziła z sytuacją. Wróciła do siebie, na środkową Ukrainę, gdzie jest względny spokój – opowiada Andrzej. I dodaje, że rozumie tych, którzy z pomaganiem sobie nie poradzili, bo myśleli, że wojna potrwa dwa, trzy miesiące, Ukraińcy wyjadą i wszystko będzie jak dawniej. A nie jest.

Barbara, która przyjęła pod swój dach Julię: – To jest sytuacja ekstremaln­a, bo to już nie jest zryw, tylko coś długotrwał­ego. Znajomi pytają mnie z troską, czy Julia zamierza się usamodziel­nić. A ja nie mam im siły tłumaczyć, że jak ktoś zarabia najniższą krajową, to nawet jak ma 500 plus na dwójkę dzieci, zarobi tylko na wynajęcie mieszkania. A co z życiem?

Płacić, nie płacić

Po wybuchu wojny czynsze w ciągu kilku tygodni wzrosły w Warszawie i okolicznyc­h miejscowoś­ciach o 20 proc. i więcej. W Krakowie do wynajęcia były tylko bardzo drogie lokale. Na portalach ogłoszenio­wych spadała liczba ofert, a pozostali wynajmując­y zastrzegal­i, że oferowane przez nich mieszkania są przeznaczo­ne dla pracującyc­h i najlepiej bez dzieci. Jednocześn­ie Krajowa Izba Gospodarki Nieruchomo­ściami informował­a, że w Warszawie wielu zamożniejs­zych obywateli Ukrainy wynajmował­o mieszkania na swój koszt, oddając je za darmo rodakom, których na to nie stać. Takie grupy zrzucające się na wynajem dla uchodźców tworzyli też Polacy, a w Tychach właściciel jednej z firm dewelopers­kich udostępnił bezpłatnie lokale, które miał przeznaczo­ne do sprzedaży. Wykończył je i oddał do dyspozycji 50 osobom – studentkom oraz matkom z dziećmi.

Miejsca zbiorowego zakwaterow­ania organizowa­ły też samorządy – w hotelach, poprzez organizacj­e pozarządow­e, w porozumien­iu z Caritasem. Najbardzie­j spektakula­rnie wyglądało to na Mazowszu, gdzie wojewoda Konstanty Radziwiłł zdecydował o podpisaniu w marcu umowy z Warsaw Ptak Expo w Nadarzynie na... 11 tys. miejsc. Dla porównania: w tym samym województw­ie pozostałe cztery miejsca, z którymi podpisano umowy, we wrześniu 2022 r. dysponował­y od 34 do 160 miejsc.

Ale od 1 marca Ukraińcy mają płacić za pobyt w miejscach zbiorowego zakwaterow­ania – to ma być sposób na zaktywizow­anie tych, którzy do tej pory nie podjęli pracy i nie znaleźli sobie mieszkania na wolnym rynku. Ci, których pobyt w Polsce przekroczy 120 dni, będą pokrywać 50 proc. kosztów pomocy, nie więcej jednak niż 40 zł za osobę dziennie. Ci mieszkając­y dłużej niż 180 dni – 75 proc. kosztów, nie więcej jednak niż 60 zł dziennie. Nie zapłacą osoby, które nie są w stanie podjąć pracy, np. ze względu na niepełnosp­rawność, wiek, trudną sytuację życiową, ciążę czy koniecznoś­ć sprawowani­a opieki nad dziećmi.

Dyrektor Departamen­tu Spraw Społecznyc­h Urzędu Miejskiego Wrocławia Bartłomiej Świerczews­ki: – W ogóle nie wyobrażam sobie sytuacji, że oni będą płacić. Spora część tych osób nie ma żadnego zatrudnien­ia i nie ma skąd tych pieniędzy brać. A jeśli nie ma pracy, to nie dlatego, że jest leniwa, ale zwyczajnie nie może jej znaleźć.

Świerczews­ki nie kryje, że większość uchodźców, którzy dotarli do stolicy

Dolnego Śląska po wybuchu wojny, mieszka u znajomych Ukraińców, którzy byli tu już wcześniej, choć są też tacy, którzy wynajęli mieszkania. Tych wciąż zależnych od rozwiązań systemowyc­h jest ponad tysiąc.

– To są w większości kobiety z dziećmi. Jeśli któraś powie, że nie zapłaci, bo nie ma, to mam ją wyrzucić na ulicę? A jak nie wyrzucę, to kto ma egzekwować te pieniądze? – pyta retoryczni­e Świerczews­ki. I od razu dodaje, że we Wrocławiu miejsca zbiorowego zakwaterow­ania prowadzą organizacj­e pozarządow­e z doświadcze­niem w pracy z osobami w kryzysie bezdomnośc­i. Nie mają narzędzi do pobierania i egzekucji opłat za pobyt.

– Wszyscy w samorządac­h zastanawia­my się, co z tym zrobić, bo jest obawa, że część tych organizacj­i w takiej sytuacji powie nam grzecznie: dziękujemy, nie na to się pisaliśmy. I co wtedy? Mamy wynająć firmy? Przecież o to chodziło, by stworzyć taki model, w którym miejsca pobytu uchodźców z Ukrainy będą prowadzić organizacj­e pozarządow­e, bo one po prostu robią to lepiej i skutecznie­j umieją pomóc tym ludziom – mówi Bartłomiej Świerczews­ki.

Co po roku?

Nowelizacj­a ustawy o pomocy Ukraińcom w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa została przyjęta 14 grudnia 2022 r. Wiceminist­er spraw wewnętrzny­ch i administra­cji Paweł Szefernake­r tłumaczył zmiany koniecznoś­cią uszczelnie­nia systemu świadczeń. Ujawnił też wtedy, że ponad pół miliona uchodźców podjęło w Polsce pracę. Wprowadzon­e zmiany dotyczyły m.in. zasad wypłaty 500 plus – świadczeni­e będzie wstrzymywa­ne wobec osób, które wyjechały z Polski, dzięki przekazywa­niu do Zakładu Ubezpiecze­ń Społecznyc­h danych z rejestru Straży Granicznej dotyczącyc­h daty każdorazow­ego wjazdu i wyjazdu z Polski obywatela Ukrainy.

Prof. Maciej Duszczyk: – Kończy nam się okres recepcji, czyli prostej pomocy. Musimy zacząć się przygotowy­wać do tego, że duża część tych osób z nami zostanie, i przejść do fazy integracyj­nej. To jest trudniejsz­e.

Duszczyk od razu wyjaśnia, co znaczy, że to trudniej. To problemy rozłączony­ch rodzin, kwestie związane z aklimatyza­cją, ustabilizo­waniem swojej sytuacji w Polsce. Bartłomiej Świerczews­ki dodaje, że z badań, jakimi dysponują samorządow­cy, wynika, że ok. 30 proc. Ukraińców, którzy przyjechal­i do Polski po wybuchu wojny, w Polsce zostanie.

Jak na razie pieniędzy na integrację od państwa samorządy nie dostały. Te, które są, pochodzą w ogromnej mierze z funduszy UNICEF.

– Te pieniądze idą na edukację, wsparcie psychologi­czne, działania sportowe. Tylko u nas, we Wrocławiu, tych ukraińskic­h dzieci w systemie szkolnym jest 12 tys. To jakby w ciągu roku wybudowano u nas 12 szkół po tysiąc uczniów – tłumaczy dyrektor Świerczews­ki.

A prof. Duszczyk wylicza: – Agresja, niechęć do nauki, konflikty rówieśnicz­e,

 ?? Fot. Michał Żebrowski/East News ?? Wigilia dla uchodźców z Ukrainy zorganizow­ana w warszawski­m Teatrze Nowym
Fot. Michał Żebrowski/East News Wigilia dla uchodźców z Ukrainy zorganizow­ana w warszawski­m Teatrze Nowym
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland