TV bez tajemnic Dwaj panowie „S”
ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI
Byłem ostatnio w Krynicy Morskiej, gdzie ze zdumieniem odkryłem, że w tamtym rejonie w ramach naziemnej telewizji cyfrowej odbierać można jedynie kanały TVP. I to nawet wtedy, gdy korzysta się z nowego telewizora lub odpowiedniego dekodera.
Pod koniec czerwca zakończył się w Polsce proces tzw. refarmingu, czyli zmiany standardu nadawania naziemnej telewizji cyfrowej. Nadawcy musieli przejść na nowy standard DVB-T2/ HEVC, a obowiązkiem odbiorców była wymiana telewizorów na takie, które są dostosowane do nowych warunków. Rzecz w tym, że władze postanowiły zwolnić z obowiązku zmiany sposobu nadawania TVP jako jedynego nadawcę. Tym samym jego programy pozostały dostępne dla wszystkich odbiorców naziemnej telewizji cyfrowej.
Na miesiąc przed zakończeniem refarmingu w Polsce było ponad 1,3 mln gospodarstw domowych posiadających sprzęt nieprzystosowany do odbioru przekazów DVB-T2/HEVC. W efekcie nie mogły one oglądać innych programów poza kanałami TVP. I sytuacja taka może potrwać nawet do końca... 2023 roku, co oznacza, że przez cały czas do wyborów parlamentarnych potencjalnie 2,5 mln Polaków żyć będzie w propagandowej bańce stworzonej przez TVP – bez dostępu do TVN czy Polsatu. I właśnie o to chodziło rządowi.
Nie chcą tego zaakceptować nadawcy komercyjni, którzy zapowiedzieli walkę o rekompensaty za utracone wpływy reklamowe, a mogą one sięgnąć nawet 0,5 mld zł. Domagają się także zmiany decyzji w sprawie zwolnienia TVP z obowiązku przejścia na DVD-T2/HEVC. Szanse na to w obecnym układzie politycznym wydają się jednak znikome.
W środku wakacji pojawiła się informacja, że na większe wydatki muszą się przygotować abonenci platformy Viaplay, która zamierza podnieść cenę miesięcznego abonamentu od marca 2023 roku do 55 zł, czyli 21 zł więcej niż obecnie. Na razie jednak Viaplay zaproponowała możliwość kupna rocznego pakietu, w którym miesięczna opłata wynosi 33,25 zł. Taka oferta ma być utrzymana do końca tego roku.
Podwyżka motywowana jest głównie kosztami zakupu nowej, atrakcyjnej oferty programowej. Przypomnijmy, że Viaplay od tego sezonu transmituje mecze piłkarskiej ligi angielskiej, a od przyszłego roku ma także prawa do pokazywania przez kolejne trzy lata wyścigów Formuły 1.
Takiego spotkania na polskiej scenie chyba jeszcze nie było. Jeden z największych artystów muzyki rozrywkowej na świecie i jeden z najpopularniejszych w naszym kraju aktorów połączyli na moment siły. Ich wspólny występ w Warszawie zaskoczył tłumy zgromadzone na Stadionie Narodowym i bez wątpienia zapisał się w historii.
Sting (71 l.), wydawałoby się, nie miał ostatnio szczęścia do Polski. Po tym jak kilka miesięcy temu w ostatniej chwili odwołał występ dla TVP, muzyk nie chciał słyszeć o jakichkolwiek koncertach w kraju nad Wisłą. Prezes publicznej telewizji Jacek Kurski (56 l.) nie krył euforii, anonsując występ słynnego angielskiego artysty podczas gali wręczenia Wiktorów. To miał być bez wątpienia kulminacyjny punkt uroczystości, na której od kilkudziesięciu lat przyznaje się nagrody za osiągnięcia telewizyjne. Notabene nagrody zawłaszczanej przez kolejnych nadawców w zależności od tego, kto akurat transmitował galę. Bywały więc lata, że statuetki odbierały głównie gwiazdy TVN, zdarzało się – kiedy uroczystość pokazywał publiczny nadawca, że nagrody trafiały w zdecydowanej większości do dziennikarzy i produkcji rodem z TVP. I choć co roku pojawiała się krytyka o niesprawiedliwe rozdawanie wyróżnień, to i tak dziennikarska brać nie kryła ekscytacji Wiktorami. Po cichu każdy marzył, że to jemu wyróżnienie przypadnie w udziale. Kiedy w marcu gruchnęła wieść o przyjeździe Stinga na galę, przez niesprzyjające rządowi media przetoczyła się fala zdziwienia i krytyki. Jak to możliwe, że twórca tak zawsze związany z działalnością na rzecz demokracji wystąpi w telewizji będącej na usługach Prawa i Sprawiedliwości? Kto i czego nie powiedział Stingowi, że przyjął takie zaproszenie? Dziennikarz, reportażysta Mariusz Szczygieł (55 l.) skierował publiczny apel do artysty: „Prawdopodobnie nie wie Pan, że występując na Gali Wiktory TVP, autoryzuje i uwiarygadnia Pan telewizję, która nie ma nic wspólnego z demokratycznymi wolnymi mediami” – napisał po polsku i po angielsku. „To właśnie ta telewizja – tłumaczył dalej Szczygieł – popiera odebranie praw polskim kobietom i osobom LGBT. Wielu prawników śledzi ten język nienawiści, ponieważ po upadku aktualnej władzy, ludzie tworzący tę telewizję zostaną pozwani przed sądy (...). Występując dla TVP stawia się Pan w bardzo niezręcznej sytuacji”. Na reakcję Stinga nie trzeba było długo czekać – błyskawicznie koncert odwołano i nadeszło oficjalne oświadczenie wytwórni muzycznej, która publikuje płyty artysty. „Sting koncentruje się na wyczekiwanej przez fanów trasie koncertowej My Songs, przełożonej z powodu pandemii, oraz na premierze singla charytatywnego Russians, z którego zysk netto wesprze organizację charytatywną Help Ukraine Center” – poinformował dyplomatycznie Universal Music Polska. Mimo tej niezręczności prezes Kurski mógł odtrąbić sukces: Super Wiktor trafił do Wołodymyra Zełenskiego (44 l.), w imieniu którego statuetkę odbierał ukraiński minister spraw zagranicznych. Prezydent Ukrainy zwrócił się ze specjalnym przesłaniem do uczestników gali. Muzycznie występ uświetniła Jamala (38 l.) – ukraińska zwyciężczyni Eurowizji w 2016 roku. Sting przyjechał do Warszawy w lipcu, wcześniejszy koncert musiał odwołać z powodu pandemii. Bilety były od dawna wyprzedane. Ci, którzy kochają i słuchają go, wiedzą, że jest nie tylko muzykiem, ale i działaczem społecznym. Wspiera organizacje dobroczynne, promuje walkę z globalnym ociepleniem. W Warszawie też nie ograniczył się wyłącznie do grania i śpiewania swoich piosenek. Kiedy kilka godzin przed koncertem Maciej Stuhr (47 l.) opublikował tajemniczy wpis na Facebooku, jego fani łamali sobie głowę, o co może chodzić: „Na pewne chwile czeka się całe życie. Na razie pozostanę tajemniczy. Niebawem wszystko będzie jasne” – napisał aktor. Wieczorem „wszystko było jasne”. Stuhr junior dołączył do Stinga na scenie: przetłumaczył z angielskiego jego apel o wspieranie demokracji i zakończenie wojny na Ukrainie: „Demokracja została zaatakowana. Zaatakowana w każdym kraju na świecie. Jeśli nie będziemy jej bronić, stracimy ją na zawsze. Ale demokracja to bałagan. Demokracja to frustracja. Demokracja bywa nieskuteczna. Wymaga ciągłej uwagi, ciągłej naprawy, ale wciąż warto o nią walczyć, bo alternatywa dla demokracji to koszmar”. Potem panowie zaśpiewali wspólnie jeden z największych przebojów Stinga „Fragile”, którego słowa mówią o tym, jak bezsensowna i zła jest przemoc. Maciej Stuhr, który jest znany ze swego zaangażowania w sprawy społeczne, który wciąż gości w domu uchodźców z Ukrainy i który od wielu lat odważnie wypowiada się na tematy polityczne, nie kryje, że to było dla niego poruszające doświadczenie. „Nie ma słów, które opisałyby, czym była ta chwila dla mnie”, napisał na Facebooku, a w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” dodał: „To była jedna z najpiękniejszych chwil w moim zawodowym życiu (...). Jestem ledwo żywy z emocji”.