Bp Edward Janiak
Wykładowcy szkół teatralnych poniżają, wyzywają i molestują studentów
Michała L. zeznawał też w sprawie molestującego chłopców księdza harcerza Wojciecha L. (...). W obu przypadkach arcybiskup albo zasłaniał się niepamięcią, albo unikał odpowiedzi. W niejawnych wyrokach sędziowie pisali potem, że nie dają wiary tym wyjaśnieniom.
Ks. Bużan z fundacją dla dzieci
Równie zawzięcie abp Głódź bronił księdza Mariusza Bużana, proboszcza z Bojana, który został skazany za molestowanie 15-latki. Ksiądz podał nastolatce alkohol, całował ją i wkładał ręce pod bluzkę. Udało jej się uciec do lasu. Gdy odnaleźli ją rodzice, była pijana i wymiotowała – pisała trójmiejska „Wyborcza”. Ks. Bużan dostał rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu i zakaz pracy z dziećmi.
Gdy ks. Bużan wyszedł z aresztu, abp Sławoj Leszek Głódź wysłał go na miesięczny urlop, a po jego zakończeniu po prostu pozwolił wrócić księdzu na parafię. W trakcie procesu Głódź powołał Bużana do kapituły kolegiackiej diecezji i mianował go jej kustoszem. Powierzył mu też pieczę nad remontem i wyposażeniem rezydencji biskupiej w Oliwie (...). – To nie była pedofilia – powiedział w 2013 r. reporterowi „Wyborczej” (...).
Mobbingowanie księży
Komunikaty nuncjatury mówią nie tylko o zaniedbaniach dotyczących przestępstw seksualnych, ale także o „innych kwestiach związanych z zarządzaniem archidiecezją”. W przypadku abp. Głódzia prawdopodobnie chodzi o wieloletnie mobbingowanie podległych mu księży.
„Sub secreto – dupku jeden – jesteś gówno, jesteś jak to opakowanie, beczkę soli musisz jeszcze zjeść...” – to tylko jedna z wielu obelg, które usłyszał ks. Piotr od arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia (...).
Do tematu wrócił TVN24 w październiku 2019 r. W wyemitowanym wtedy reportażu pomorscy księża opowiadali, jak abp Głódź wciąż ich poniża, zastrasza, wymusza przekazywanie mu datków i prezentów oraz przyjmuje łapówki w zamian za kościelne stanowiska. Watykan przez lata nie reagował. (Skróty pochodzą od redakcji „Angory”)
opowiedziała też Maja Ostaszewska. – Kończyłam Akademię Teatralną w Krakowie, byłam rocznikiem, który szczęśliwie wstrzelił się w lata wspaniałych, czasem surowych, ale nie przemocowych profesorów. Wcześniej, spędziwszy pół roku na wydziale lalkarskim we Wrocławiu, doświadczyłam (...) gnębienia przez wykładowczynię impostacji głosu (...). Żyjemy w kraju, w którym panuje ciche, niewypowiedziane przyzwolenie na wszelką przemoc. Wobec młodych ludzi, którzy zaczynają swoją przygodę ze sztuką, wydaje się to szczególnie obrzydliwe. Naprawdę są osoby, które sądzą, że takie historie ktoś zmyśla?! Ryzykując ostracyzmem, brakiem ról?!
Dwadzieścia lat po ukończeniu PWSFTViT w Łodzi Joanna Koroniewska wciąż ma traumę, jaką wywołał kontakt z Ewą Mirowską. – W imię zahartowania mnie od razu na początku wybrała mnie za cel i była to niekończąca się walka z upokorzeniem, wstydem i samymi najgorszymi emocjami. Wybitna Pani Pedagog wymyślała mi ksywy, które raniły do żywego, wciąż zwracała uwagę na to, jaka to jestem głupia, używając przy tym naprawdę mocnych słów. Najgorszych. Najmocniejszych. Do historii przejdzie jeden z egzaminów, w trakcie którego podczas mojego monologu na scenie przerwała mi i z wściekłością zaczęła mnie poprawiać i krzyczeć, żebym zaczynała raz jeszcze, i tak parokrotnie. Bawiła się chyba tym moim strachem, ewidentnie TO lubiła. A ja?!! Ja, niczym w traumie, wciąż zapominałam. Może udałoby się przeżyć i zapomnieć o zniewagach, gdyby nie fakt, że pewnego razu pani profesor przekroczyła granice.
muszę zareagować i dotknęłam jej rękawa, by powiedzieć jej go prosto w oczy. Ona odwróciła się i powiedziała: „Nie będziesz mnie, gówniaro pierdolona, dotykać. Odwróć mnie emocjami, a nie gestami” i uderzyła mnie z główki – pisze na Facebooku Katarzyna Russ, była studentka Warszawskiej Szkoły Filmowej, dziś uczennica Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka w Olsztynie. Aktor Teatru Polskiego Konrad Marek Cichoń potwierdza – Fudalej stosowała przemoc fizyczną, wierząc, iż w ten sposób wywołuje w uczniach pożądane uczucia.
– Uciekała się do bicia, kopania, gryzienia, szarpania, przedrzeźniania, wrzeszczenia, obrażania. Lista jest długa. Zdarzały się też manipulacje: – W trakcie trwania grupowych zajęć z piosenki, za kotarką było mi podszeptywane do ucha, że z całej mojej grupy jestem tym zdolnym i może coś ze mnie będzie, ale moi koledzy to „niezdolne pizdy”, „piździeluchy”, dlatego lepiej, żebym spisał się na egzaminie, to będziemy się kolegować. Aktorka Magdalena Osińska zetknęła się z kontrowersyjną panią profesor w AST w Krakowie. – Usłyszałam, że przez takich jak ja było Auschwitz. Reżyser Jakub Skrzywanek wspomina płacz i strach studentów, nagrania na dyktafon jej zajęć (pełnych krzyku i przemocy) i puszczanie ich potajemnie w szatni. A potem pamiętam ulgę, kiedy była wyrzucana z AST. O mobbingu w wykonaniu Beaty Fudalej pierwszy zaczął mówić Dawid Ogrodnik, dwukrotny laureat Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, zdobywca Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego: – Z jej ust słyszałem słowa: „Wypierdolę cię z tej szkoły”. Wkrótce po swojej wypowiedzi Ogrodnik również został oskarżony o agresję przez jednego ze studentów: – Przerwałeś moją etiudę, krzycząc: „Co to, kurwa, ma być, ja pierdolę, co ty, kurwa, w cyrku jesteś?”. W tym momencie pokazałeś mi, że jestem gównem, że jestem nikim i tak też się czułem (...). Mam niezgodę w sobie na to, co teraz piszesz w mediach społecznościowych. Jakbyś zapomniał, czego się dopuściłeś na naszych zajęciach, a co nie powinno mieć miejsca. Mobbingowani mobbingują. Przemoc przechodzi z pokolenia na pokolenie.
W imię dobrego imienia
Największe autorytety nie reagowały na dręczenie studentów, twierdzi aktor Paweł Tomaszewski. Jako przykład podaje swojego wychowawcę Krzysztofa Globisza. – Był tak wybitny, że aż nieosiągalny, bo go nie było. Bo pił. Bo cierpiał? Bo płakał, albo wpadał w furię lub w manię? O nim się nie mówi, bo on jest, był wybitnym aktorem i nie wolno tak. Poza tym miał wylew, więc po co to? Po co to wywlekać? Ano po to, że ten Ktoś bierze odpowiedzialność za innych. Sedno problemu pomija dziś również Krystyna Janda. Mówi, że przemocy w szkole teatralnej nie zna, jako studentka nigdy się z nią nie zetknęła, natomiast obecną awanturę uznaje za szkodliwą dla filmowo-teatralnego świata. – Obraz całego środowiska zostaje zabrudzony, zakłamany. Te oskarżenia rzutują na całe środowisko, które jest naprawdę wspaniałe. Jest w nim wielu ludzi po prostu nadzwyczajnych – zawodowo, intelektualnie, moralnie, etycznie. Janda nie zgadza się więc na prostackie komentarze oraz potępianie w czambuł. Ofiary mobbingu piętnują jednak konkretnych profesorów, zaś ikona polskiego teatru występuje w obronie abstrakcyjnego dobra artystycznej wspólnoty. O pokrzywdzonych się nie wypowiada, o prześladowcach zresztą też. Przynajmniej nie wprost. Na swoim profilu na Facebooku publikuje za to post aktora Tadeusza Chudeckiego. Chudecki próbuje wesprzeć Beatę Fudalej, dyskredytując osobę, która ją obwiniła: Beatę znam od dawna (...). Nigdy mnie nie uczyła, ale wierzę, że jest wspaniałym pedagogiem. Widziałem, jak pracuje, jak prowadzi warsztaty i przede wszystkim jaką sama jest Artystką. Ktoś, kto wymaga, czasami musi być surowy i robić wrażenie okrutnego. Ważne, żeby praca twórcza i sposób jej wykonywania odnosiły się do sprawy, a nie do człowieka. Dzisiaj przeczytałem na Facebooku, jak pewna młodsza aktorka „przejechała” się po swojej byłej profesor. Akurat tak się stało, że ostatnio miałem sposobność uczestniczyć w próbach z tą robiącą coraz większą karierę, skądinąd utalentowaną, aktorką. Przed premierą doprowadziła do takiej sytuacji, że została z niej usunięta, a kilkumiesięczna praca kolegów byłaby przez nią prawie zmarnowana. Z takim brakiem profesjonalizmu i zachowaniem spotkałem się chyba pierwszy raz w moim życiu zawodowym.
Gdy wojna uczniów z nauczycielami trwa w najlepsze, szkoły starają się odzyskać dobre imię, tworząc komisje antymobbingowe, wszczynając wewnętrzne śledztwa i zawieszając zajęcia z wykładowcami oskarżanymi o przemoc. Dorota Segda, rektorka Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, powołała nawet zewnętrznego rzecznika etyki. Koniec z zaprzeczaniem, że zjawisko nie istnieje. Jeśli są ofiary, muszą znaleźć się też sprawcy, którzy nigdy nie powinni byli zostać wychowawcami. – Popełniliśmy błąd – przyznaje dr hab. Milenia Fiedler, rektorka łódzkiej Filmówki. – Nie zauważyliśmy czegoś, źle coś widzieliśmy, dochodziło do rzeczy, do których w moim odczuciu nie powinno dochodzić. (Wypowiedzi aktorów pochodzą z mediów społecznościowych)
Po wielu tygodniach milczenia głos zabrał Jarosław Kaczyński, wicepremier, prezes Prawa i Sprawiedliwości, przez niektórych nazywany naczelnikiem państwa.
„Reforma sądownictwa była omawiana przez komitet bezpieczeństwa, na którego czele stoję. Wydaje się, że jest to projekt dobrze przygotowany i bardzo racjonalny. Nie mówię tu o szczegółach, nie było to na komitecie dokładnie analizowane. W moim przekonaniu projekt powinien zostać podjęty, trzeba pamiętać o kontekście polskim, jak i zewnętrznym. Prowadzone są dyskusje odnośnie reformy wymiaru sprawiedliwości. Ale jesteśmy państwem suwerennym i mamy święte prawo, żeby zreformować wymiar sprawiedliwości, który rzeczywiście w tej chwili działa fatalnie, co bardzo szkodzi polskiemu państwu i narodowi. Dlatego podejmiemy ten wysiłek. Jak to będzie wyglądało? Na pewno zostaną państwo poinformowani, bo będzie to poprzedzone odpowiednią dyskusją” – powiedział Kaczyński podczas spotkania w jednej z polskich gazet. Lider PiS złożył zapewnienie, że wszystkie zmiany będą wprowadzane z poszanowaniem zasad praworządności.
„Jeżeli chodzi o reguły, które są związane z praworządnością i bezwzględnym wymogiem niezawisłości sądownictwa, to wszystkie będą całkowicie przestrzegane. Ale niezawisłość sądownictwa musi oznaczać także przestrzeganie prawa i ustaw” – dodał.
Brawo! Praworządność będzie przestrzegana! Będzie? Czy to ma oznaczać, że teraz nie jest przestrzegana? Czyżby człowiek odpowiedzialny za bezpieczeństwo w Polsce niechcący powiedział prawdę i potwierdził to, co widzimy od lat?