Egzekutor z Białego Domu
Administracja Trumpa „w krwawym szale”
Przed końcem kadencji Trump wysyła na śmierć troje skazańców.
W Stanach Zjednoczonych spada poparcie dla kary śmierci, ale odchodząca administracja Donalda Trumpa wznowiła federalne egzekucje. Przed zakończeniem kadencji 20 stycznia prezydent chce wysłać na stracenie jeszcze troje skazańców.
Dziennik „New York Times” pisze o „ostatnim okrucieństwie Trumpa”. Jezuicki teolog James Keenan i prawnik William Montross oskarżyli prezydenta o to, że wpadł w „krwawy szał”.
Od 2003 roku w Stanach Zjednoczonych obowiązywało nieformalne moratorium na wykonywanie federalnych wyroków śmierci. W lipcu 2019 roku prokurator generalny w administracji Trumpa William P. Barr zapowiedział jednak przeprowadzenie egzekucji. – Departament Sprawiedliwości podtrzymuje rządy prawa. Jesteśmy winni ofiarom i ich rodzinom wykonanie wyroków naszych sądów – oświadczył prokurator.
I rzeczywiście w 2020 roku rząd federalny dokonał dziesięciu egzekucji, więcej niż wszystkie stany razem wzięte (siedem egzekucji). Wśród straconych znalazł się 38-letni Lezmond Mitchell z plemienia Nawahów, który 27 sierpnia zginął od zastrzyku trucizny w więzieniu federalnym w Terre Haute w Indianie. Był jedynym Indianinem w celi śmierci. Został skazany za to, że wraz z kompanem zamordowali w 2001 roku Alyce Slim i jej 9-letnią wnuczkę Tiffany Lee, również z plemienia Nawahów, aby zrabować ich samochód. Mitchell był pierwszym od kilkudziesięciu lat Indianinem skazanym przed rząd federalny na śmierć.
Egzekucja wywołała gorące protesty przywódców Nawahów i 13 innych plemion, podkreślających, że oznacza ona naruszenie ich suwerenności.
Istnieje niepisany obyczaj, że prezydent, który przegrał wybory, ale jeszcze sprawuje władzę, nie dokonuje federalnych egzekucji. Ostatnim przywódcą Stanów Zjednoczonych, który obyczaj ten złamał, był Grover Cleveland. W 1889 roku posłał na szubienicę Indianina z plemienia Czoktawów Richarda Smitha, który zabił białego mężczyznę na terytorium plemiennym w Arkansas. Ale Donald Trump także po porażce wyborczej 3 listopada doprowadził do trzech federalnych egzekucji, w których stracili życie Afroamerykanie: Orlando Hall, Brandon Bernard i Alfred Bourgeois. Znów podniosły się głosy wskazujące na rasizm panujący w wymiarze sprawiedliwości. Największy sprzeciw wywołało stracenie Bernarda, do którego doszło 10 grudnia. Mężczyzna został skazany za morderstwo małżeństwa młodych pastorów Todda i Stacie Bagley, które popełnił w 1999 roku w Teksasie wraz z innymi członkami gangu. Obrońcy Bernarda wskazywali, że w chwili popełniania zbrodni miał zaledwie 18 lat, w gangu zajmował podrzędną pozycję i to nie on strzelał do pary pastorów, których młodzi bandyci zamknęli w bagażniku samochodu. Pół miliona osób podpisało petycję do prezydenta Trumpa, aby ten zamienił wyrok śmierci na dożywotnie więzienie. O łaskę dla skazańca zabiegała telewizyjna celebrytka Kim Kardashian. Nie pomogło.
Administracja Trumpa zamierza jeszcze wykonać trzy wyroki śmierci, zanim 20 stycznia do Białego Domu wprowadzi się nowy prezydent Joe Biden. Jest on przeciwnikiem kary ostatecznej i zapowiada, że nie będzie przeprowadzać federalnych egzekucji. 12 stycznia ma zginąć biała kobieta Lisa Montgomery, 14 stycznia Cory Johnson, a dzień później Dustin Higgs. Dwaj ostatni to ciemnoskórzy mężczyźni. 52-letnia Lisa Montgomery została zasądzona za to, że w grudniu 2004 roku w stanie Missouri udusiła 23-letnią ciężarną Bobbie Jo Stinnett i wycięła dziecko z jej łona (dziecko przeżyło). Przeciwnicy najwyższego wymiaru kary wskazują, że skazana cierpi na zaburzenia psychiczne i jako dziecko padła ofiarą przemocy seksualnej. Jeśli wyrok zostanie wykonany, Lisa Montgomery będzie pierwszą od 1953 roku kobietą straconą przez rząd federalny.
Gorliwych egzekutorów Trumpa nie powstrzymuje nawet szalejąca epidemia. Spośród 50 skazanych z cel śmierci więzienia Terre Haute zarażonych koronawirusem jest co najmniej 14. COVID-19 dopadł także ośmiu członków zespołu egzekucyjnego oraz adwokatów Lisy Montgomery. (KK)