Samobójczy atak w Nashville
Ładunek wybuchowy był ukryty w samochodzie kempingowym.
Tajemniczy zamach bombowy wstrząsnął Nashville, stolicą amerykańskiego stanu Tennessee. 25 grudnia o świcie w popularnej wśród turystów dzielnicy miasta eksplodował silny ładunek wybuchowy, ukryty w samochodzie kempingowym.
Na szczęście nikt nie stracił życia, lekkie obrażenia odniosły trzy osoby. Straty materialne są jednak ogromne. Uszkodzonych zostało około 50 budynków, w tym siedziba firmy telekomunikacyjnej AT&T.
Łączność telefoniczna, internet, elektroniczna bankowość zostały częściowo sparaliżowane także w sąsiednich stanach Kentucky i Alabama. Zamknięto lotnisko w Nashville. Gubernator Tennessee Bill Lee zwrócił się do prezydenta Donalda Trumpa o wprowadzenie stanu wyjątkowego, tak aby szybciej mogła zostać przyznana pomoc federalna.
W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia o godzinie 1.22 kamper marki Thor Motor Coach Chateau zaparkował przy ulicy Second Avenue North, niedaleko licznych restauracji, barów i sklepów. Zazwyczaj jest tu pełno ludzi, lecz 25 grudnia nad ranem ulice były puste. Kilka godzin później głośnik pojazdu zaczął nadawać ostrzeżenie: „Ten obszar musi być natychmiast ewakuowany. Jeśli słyszysz tę wiadomość, ewakuuj się teraz. Bomba wybuchnie za 15 minut”. Między tymi groźnymi komunikatami z kampera rozbrzmiewała piosenka „Downtown”, którą w 1964 roku nagrała Petula Clark. Ten dawny przebój sławi blask i zgiełk tętniącego życiem miasta: „Światła są tu jaśniejsze, tu możesz zapomnieć o wszystkich twoich kłopotach, zapomnieć o wszystkich troskach”.
W pobliżu znajdowało się sześciu policjantów, którzy przybyli, gdy otrzymali wiadomość o strzelaninie. Gdy usłyszeli ostrzeżenia z kampera, zaczęli biegać od drzwi do drzwi domów oraz hoteli i wyprowadzali ludzi w bezpieczne miejsca. Wezwali zespół ekspertów od materiałów wybuchowych, lecz zanim ten przyjechał, około godziny 6.40 rozległ się potężny huk. Ziemia zadrżała, jeden z budynków częściowo runął, na ziemię posypały się potrzaskane okna i drzwi. Rozerwany eksplozją samochód campingowy zmienił się w dymiący wrak. 26 grudnia gubernator Bill Lee napisał na Twitterze: „Dziś rano przybyłem na miejsce zamachu bombowego. Zniszczenia są szokujące i to cud, że żaden z mieszkańców nie stracił życia”.
Przestrzeń powietrzna nad regionem ataku została zamknięta, wprowadzono w nim godzinę policyjną. Rozpoczęło się śledztwo na ogromną skalę. Do Nashville przybyły setki funkcjonariuszy FBI i innych agencji federalnych. Różne organizacje i celebryci wyznaczyli nagrody o łącznej wysokości 300 tys. dolarów za pomoc w ujęciu zamachowca.
27 grudnia prokurator Donald Q. Cochran oświadczył na konferencji prasowej, że sprawca dokonał samobójczego ataku, w którym sam zginął. Zdaniem śledczych działał sam. Został zidentyfikowany na podstawie badań DNA znalezionych w miejscu eksplozji ludzkich tkanek jako 63-letni Anthony Quinn Warner, mieszkaniec Antioch w pobliżu Nashville. Jak wynika z relacji prasowych, Warner był kawalerem i samotnikiem. Sąsiedzi opisują go jako dziwaka, który obstawił swą posesję tablicami: „Wstęp wzbroniony”. Mężczyzna pracował jako samodzielny informatyk, jeździł do biur i naprawiał komputery. Na trzy tygodnie przed atakiem poinformował jednego z klientów, że przechodzi na emeryturę. Byłej przyjaciółce powiedział, że jest chory na raka i podarował jej jeden ze swoich samochodów. Na miesiąc przed zamachem formalnie oddał swój dom, wart 160 tys. dolarów, 29-letniej Michelle Swing z Los Angeles. Młoda kobieta twierdzi, że sprawa jest dziwna i nic o tym nie wiedziała. Według prawa stanowego taka darowizna jest możliwa.
Nie jest pewne, jakie były motywy zamachowca. Być może Anthony Quinn Warner chciał zniszczyć siedzibę firmy telekomunikacyjnej AT&T. Według niektórych informacji wierzył on w teorię spiskową, że 5G, technologia mobilna piątej generacji, wykorzystywana jest do szpiegowania obywateli Stanów Zjednoczonych. (KK)