Wegetująca dywizja
Michał Fiszer komentuje.
Czarna dywizja, niegdyś duma naszej armii, jest obecnie w stanie przetrwalnikowym. Nie z winy żołnierzy, tu nadal duch i poczucie misji nie słabną, ale przez polityków. Mam czasami wrażenie, że oni potrafią tylko rozwalać to, co latami budowano. Smutne to i przerażające, bo to są nasze pieniądze latami oddawane w podatkach. I... elegancko roztrwonione.
Przeczytałem właśnie, że 18 grudnia żołnierze z 10. Brygady Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa prowadzili strzelania z przeciwpancernych rakiet 9M14 Malutka. Łza się w oku kręci; rakiety tego typu weszły do uzbrojenia blisko 60 lat temu, w 1961 r., co oczywiście oznacza, że jest to myśl konstrukcyjna z lat 50. A u nas wciąż na wyposażeniu, w dodatku jako podstawowe uzbrojenie bojowych wozów piechoty BPW-1 wprowadzonych do uzbrojenia w 1966 r., czyli blisko 55 lat temu. Oglądam zamieszczony filmik i się zastanawiam: to nasze wojsko ćwiczy, czy to rekonstrukcja historyczna? Że też to wszystko jeszcze działa! Widać, że kolejne pokolenia wojskowych dbają o swoje bezcenne eksponaty, dbali o nie nasi ojcowie, a wcześniej dziadkowie.
Tak, to podstawowy sprzęt całej piechoty zmechanizowanej, który jest trzonem Wojsk Lądowych, filarem naszej obronności. Łza się w oku kręci, jaki piękny skansen! Może by tak organizować pokazy dla hobbystów z całego świata? Gdyby nie covid, zjechaliby tabunami, wszak okazja zobaczyć coś takiego w akcji to niesamowita gratka! Ściągnąć do tego warszawy, syrenki, jelcze ogórki; na stołówkę – talerze z barów mlecznych; na świetlicę – telewizor rubin, jakiś saturator postawić, portrety Gomułki powiesić... Turystów na bocznicę niech parowóz z Wolsztyna przywiezie, oj, dalibyście to zorganizować, a zrobiłbym piękny show! Akredytacje dla czasopism historycznych sprzedać, Discovery Historia przyjedzie, a za coś takiego turysta z Zachodu zapłaci ciężkie pieniądze. Ze Wschodu zresztą też, wszak u nich to wszystko już dawno na złomie, nieliczne egzemplarze w muzeach. Oczywiście, gwóźdź programu to strzał z Malutkiej, z wyrzutni na BWP-1, niesamowity, niepowtarzalny widok! Tylko żeby żołnierzy jeszcze przebrać w słynne mundury typu „deszczyk”. Jak nie znacie, zapytajcie waszego dziadka, to wam na pewno pokaże swoje zdjęcie z wojska w takim mundurze. Może nawet ma zdjęcie BWP-1 z Malutką w starym rodzinnym albumie. Oczywiście, zrobione druhem albo smieną...
Tylko 11. Dywizji Kawalerii Pancernej żal... Co z nią zrobiono...
Jedenasta pancerna – nasza duma
Była nią kiedyś. I to od lat 60. Niesamowita dywizja. Za komuny – postrach NATO, 11. Drezdeńska Dywizja Pancerna. Jako pierwsza na samym początku lat 80. dostała nowiutkie wówczas czołgi T-72. To był czołg! Pancerz z elementami spieków ceramicznych, niziutka sylwetka, dalmierz laserowy, armata gładkolufowa kal. 125 mm, bezkonkurencyjna. Ówczesne amerykańskie wojska miały wysokie jak szafy czołgi M60, dla T-72 żaden przeciwnik. Jego armata gwintowana 105 mm mogła wtedy na T-72 lakier zarysować.
Później, już w wolnej Polsce, 11. Dywizja Kawalerii Pancernej, w której duch bojowy buduje się tradycjami słynnej Pierwszej Pancernej gen. Stanisława Maczka, to była naprawdę elitarna formacja. Jedenasta pancerna, wzorem maczkowskiej czarną dywizją nazywana, jednostka z najlepszymi ludźmi, najlepszymi dowódcami, najlepszym sprzętem. To tu, do 10. Brygady w Świętoszowie, skierowano otrzymane od Niemców Leopardy 2A4, a kilka lat później do 34. Brygady do Żagania trafiły jeszcze nowsze Leopardy 2A5. Piękne, wspaniałe czołgi – mają wszak Niemcy rękę do wozów bojowych, a jakie tradycje! Od słynnych Panter i Tygrysów, po dzisiejsze Leopardy i wozy piechoty Puma. Drapieżne nazwy są tu jak najbardziej na miejscu. Wspaniałe dzikie koty widzą jak koty, zarówno w dzień, jak i w nocy dzięki termowizorom, kamerom, laserom, komputerom... I potrafią się rzucić jak kot, bez żadnego ostrzeżenia, i rozszarpać napastnika. Pierwszym celnym i śmiertelnie groźnym strzałem.
Jest jeszcze piechota, 17. Wielkopolska Brygada z Międzyrzecza. Pierwsza w Polsce na nowych Rosomakach. Tu z kolei żywe są tradycje przedwojennych jednostek wielkopolskich, dumy najlepszego generała polskiego września Tadeusza Kutrzeby. Podziw dla bohaterów znad Bzury jest dla wielkopolskich piechurów najlepszą motywacją. A w Bolesławcu artyleria. Ale tu zaczynają się schody.
W zamyśle wieloletniego dowódcy jedenastej pancernej, a później Dowódcy Generalnego WP, gen. broni dra
Mirosława Różańskiego, 11. Dywizja miała stanowić silny odwód do kontrataku, pancerny kułak mający powalić każdego przeciwnika, który odważyłby się postawić but na polskiej ziemi. Do tego celu właśnie generał ją pielęgnował, szkolił, wyciskając z żołnierzy siódme poty, bezlitośnie wyrzucając tych, którzy nie dawali sobie rady. Pancerna elita. Z czarną dywizją lepiej nie zadzierać.
I to wszystko na nic. Nie dość, że dywizyjna artyleria nie dostała najnowszych, wspaniałych haubic Krab, to jeszcze najnowsze Leopardy 2A5 jej zabrano. Co dano w zamian? A osławione T-72. Dywizja dostała je po raz drugi od czasów stanu wojennego. A Leopardy 2A5 przekazano do 1. Warszawskiej Brygady Pancernej z Wesołej. Dobra jednostka, też nieźle wyszkolona, ale żadnego zaplecza dla tych czołgów nie miała i nadal ma niewiele, ani w sensie utrzymania, ani szkolenia. Na wojnę Leopard pojedzie tam, gdzie go poślą, ale w czasie pokoju trzeba o niego dbać, trzeba też się na nim szkolić najlepiej, jak to możliwe.
Z Krabami było jeszcze gorzej. Zamiast do Bolesławca dano je do Węgorzewa. Pod samą rosyjską granicę! Na wypadek wojny od razu są stracone, bo Rosjanie mogą być w Węgorzewie w godzinę, w tym samym czasie co żołnierze pułku artylerii ściągani do koszar z domów. I tak się spotkają – my w garażach, bez amunicji, bez zapasów, a oni pod płotem z załadowanymi działami wycelowanymi wprost w naszych. W pełnej gotowości, w bojowym szyku. Wtedy padnie jeden rozkaz: „ognia”! I rozpęta się piekło...
Wszystko dla picu
Ale co tam, kupiliśmy najnowsze myśliwce na świecie za niewiarygodne pieniądze, będzie co pokazywać! Piąta generacja! Co to znaczy, mało kto wie (ja wiem), ale jak brzmi! Nie trzecia, nie czwarta, lecz piąta! To jest dopiero coś. Ale co z tego dla naszej obronności będzie wynikać, tego jeszcze nikt nie wie.
A to nie tak. Naszym kłopotem jest to, że nie przeprowadziliśmy kompleksowych symulacji możliwych COA (Course of Action), czyli scenariuszy rozwoju sytuacji. A do tego powinno się zebrać wielu specjalistów z różnych dziedzin: polityka/dyplomacja, gospodarka, finanse, infrastruktura, PR/działanie informacyjne, wojskowi itd. Powinni zacząć od wypisania prognozowanych zagrożeń. Potem powinni przygotować możliwe rozwiązania. A potem przeprowadzić klasyczną analizę ONA (Operational Net Analysis) – działanie i prognozowane skutki tworzące nową sytuację i znów działania w tej nowej sytuacji oraz przewidywane skutki itd. Aż osiągniemy dający się przewidzieć z pewnym prawdopodobieństwem stan końcowy.
Potem porównuje się stany końcowe dla każdej proponowanej koncepcji przeciwdziałania zagrożeniu. I najkorzystniejszą koncepcję przyjmujemy do realizacji. Teraz możemy określić, czego i ile potrzebujemy, o jakich możliwościach.
Ale nie, my wolimy kupować błyszczące cacka, co to pochwalić się można, a ludzie są szczęśliwi: taki sprzęt! Najlepszy na świecie! Oczywiście, obok całej masy najgorszego na świecie bezużytecznego skansenu.
Ale najpiękniejszego zakupu dokonano ostatnio, w postaci 648 samochodów terenowych Ford Ranger XLT, które mają zastąpić popularne Honkery. Dostawy do 2022 r. Są piękne. Granatowy metalik, chromowane elementy ozdobne, błyszczą ślicznie, któż nie chciałby mieć takiego cacka? Uważam, że MON zatrzymał się w pół drogi, powinny być jeszcze alufelgi, dobre stereo i przyciemnione szyby... Może jakiś tuning jeszcze by się przydał.
Moim zdaniem wojskowe samochody powinny być pozbawione chromowanych ozdób, powinny być malowane matową farbą w oliwkowo-brązowy kamuflaż, powinny być twarde, odporne na ciężkie warunki eksploatacji, łatwe w naprawie w warunkach polowych, więc żadnych ozdób, a już szczególnie chromowanych. Tak mi się wydaje. Ale ja się nie znam, zawsze mam głupie pomysły.