Cyfrowa miska ryżu (Angora)
Rozmowa z Piotrem Robertem Jankowskim z Narodowego Instytutu Studiów Strategicznych.
– Minister finansów Tadeusz Kościński, który ogromną większość zawodowej kariery spędził, pracując w bankach, w tym kilkanaście lat za granicą, jest zwolennikiem maksymalnego ograniczenia gotówki, co ma nie tylko przynieść oszczędności w granicach 24 miliardów złotych, ale zapewnić większe bezpieczeństwo naszym pieniądzom. Tymczasem przed kilkoma tygodniami Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, stwierdził, że gotówka jest i będzie jednym z filarów utrzymania wolności obywatelskiej w zglobalizowanym świecie, i zapowiedział rozpoczęcie prac nad nową strategią bezpieczeństwa gotówki. Kto w tym sporze ma rację?
– Z punktu widzenia obywatela i państwa polskiego oczywiście rację ma prezes Glapiński. Gotówka jest bowiem ostatnią rubieżą wolności ekonomicznej. Jej eliminacja oznaczałaby faktyczną likwidację wolnego obrotu gospodarczego, gdyż od tej chwili instytucje finansowe, służby, organy państwa (zwłaszcza z wykorzystaniem sztucznej inteligencji), kontrolowałyby nas w nieznanej do tej pory skali i wiedziałyby wszystko (co kupujemy, jakie mamy preferencje, a nawet jakie są nasze poglądy). Oznaczałoby to także całkowitą likwidację szarej strefy, która ratuje małe i średnie przedsiębiorstwa przed bankructwem. Nie byłoby więc żadnej możliwości, żeby bronić się przed omnipotencją państwa, ale również światowych korporacji, które na państwo mają przemożny wpływ. W każdej chwili władze mogłyby też położyć rękę na naszych oszczędnościach, jak miało to miejsce na Cyprze, gdzie pod pretekstem kryzysu gospodarczego z depozytów powyżej 100 tys. euro państwo przejęło – czyli mówiąc normalnym językiem, ukradło – 4,5 mld euro. Ten sam mechanizm został także implementowany do naszego systemu prawnego.
– Czy to nie jest dziwne, że Kościński i Glapiński w ramach tego samego obozu politycznego reprezentują tak diametralnie różne interesy? Chyba że ta sprawa ma jakieś drugie dno.
– Kościński i premier Morawiecki to typowi banksterzy. Glapiński ma inny rodowód. Był aktywnym działaczem
„Solidarności” i świetnie pamięta, czym był totalitaryzm, także ten panujący w gospodarce. Chcę wierzyć, że nie ma tu drugiego dna, że nie jest to przejaw jakiejś walki frakcyjnej, że nowa strategia bezpieczeństwa gotówki wynika z pobudek patriotycznych prezesa NBP i jego współpracowników. Przedstawiając założenia strategii, Glapiński używał bardzo patetycznych, ale całkowicie adekwatnych do sytuacji słów. Już wiosną, kiedy z powodu pandemii wiele sklepów nie chciało przyjmować gotówki, NBP stwierdził, że jest to nielegalne, gdyż gotówka, a nie pieniądz elektroniczny jest w Polsce jedynym prawnym środkiem płatniczym. Na szczęście wzrasta emisja pieniądza gotówkowego (tzw. znaków pieniężnych).
– Jeszcze nigdy w obiegu nie było tak wiele gotówki (ponad 304 mld zł).
– To dobrze, bo gotówka jest nie tylko, jak powiedział Glapiński, filarem naszej wolności, ale szybciej rotuje i lepiej odżywia gospodarkę.
– Stany Zjednoczone też drukują dolary na potęgę.
– 22 proc. dolarów, które znajdują się w światowym obiegu, zostało wytworzonych w 2020 roku. Ale w przeciwieństwie do złotego amerykańska waluta to najskuteczniejsza forma dominacji nad światem nie tyle samego państwa, ile amerykańskich prywatnych korporacji.
– Czy podobne procesy ograniczania gotówki mają miejsce w innych krajach?
– W 2020 r. 36 banków centralnych na świecie, w tym duża część z Unii Europejskiej, przystąpiło do tzw. projektu CBDC (Central Bank Digital Currency). Banki te mają zacząć emitować wirtualny pieniądz dostępny w telefonie komórkowym lub na karcie. To z jednej strony bardzo ograniczy dostępność gotówki, z drugiej zapewni bankom praktycznie pełną kontrolę nad wszystkimi wydatkami obywateli i firm. W Stanach Zjednoczonych w przyszłym roku każdy obywatel ma mieć konto zasilane tym wirtualnym pieniądzem w Fed (System Rezerwy Federalnej). Warto pamiętać, że Fed, mimo że emituje dolary, jest bankiem prywatnym, choć nie funkcjonuje jak normalna spółka akcyjna.
– A jak ktoś nie będzie chciał korzystać z tego wirtualnego konta?
– Jeżeli gotówka będzie sukcesywnie wycofywana, to z czasem nie będzie miał innego wyjścia.
– Kraje strefy euro zapewne wszystkie będą musiały wejść do CBDC?
– Jednym z inicjatorów tego pomysłu jest Bank Anglii, ale również Europejski Bank Centralny, a zwłaszcza jego prezes Christine Lagarde. Także Bank Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei, instytucja bardzo tajemnicza i wyjęta spod jakiejkolwiek jurysdykcji (jego udziałowcami jest 60 banków centralnych, w tym NBP), silnie lobbuje za wprowadzeniem tego projektu. Rząd niemiecki i niemieckie instytucje finansowe również wspierają ten projekt.
– Czy NBP też przystąpił do CBDC?
– Na szczęście nie. Wyraźnie odciął się od tego pomysłu. Niestety, niektóre środowiska antysystemowe, opacznie wierząc, że jest to krok w kierunku suwerenności monetarnej, poparły ten projekt. W przeszłości często się zdarzało, że ludzie wierzyli w największe bzdury. To jak w bajce Andersena „Nowe szaty cesarza”. Ale moim zdaniem wytłumaczenie może być znacznie prostsze. Ktoś ich kupił. A w jakiej formie to się stało (granty, nagrody czy stypendia), nie ma żadnego znaczenia.
– Czy Polska powinna wchodzić do strefy euro?
– Już słychać głosy z zagranicy, że nie musimy spełniać wszystkich wymaganych kryteriów, żeby wejść do strefy euro. To pokazuje, jak bardzo organizatorom tego wielkiego resetu zależy, żeby sprowadzić nas do poziomu Grecji czy Portugalii. Oczywiście przyjęcie euro oznaczałoby dla nas katastrofę gospodarczą. Dziś nikt przy zdrowych zmysłach nie ma odwagi podnosić tej kwestii.
– To, co pan mówi, wygląda na jakiś światowy spisek, a racjonalni ludzie nie wierzą w takie rzeczy.
– To jest walka o panowanie nad światem, jaka toczy się od tysiącleci, ale tym razem do walki o nas nie stają armie, nie stają kraje, tylko międzynarodowy kapitał. Ostoją demokracji w Europie, Ameryce Północnej, Australii jest klasa średnia i teraz chodzi o to, żeby ją osłabić lub zniszczyć. Proszę zobaczyć, że koronawirus najbardziej dotknął klasę średnią, i to nie jest przypadek.
– Chce pan powiedzieć, że tajemnicze siły wywołały pandemię, żeby pozbyć się klasy średniej?
– Chcę powiedzieć, że pandemia była doskonałą okazją do tego, żeby to zrobić. Okazją dla skorumpowanych rządów i światowych korporacji, dla których lepiej, żeby klasy średniej nie było lub żeby została zmarginalizowana. Ta warstwa społeczna jest nie tylko duża, wpływowa, ale także w miarę niezależna poprzez aktywa, jakie ma w swoich rękach. Gdy ulegnie pauperyzacji, upadną małe i średnie firmy, większość jej przedstawicieli, tak jak i biedniejszych warstw społecznych, zostanie zmuszona do korzystania z tzw. bezwarunkowego dochodu gwarantowanego, który w rzeczywistości jest warunkowy. Za niewielkie pieniądze, które wystarczą tylko do przeżycia, państwo będzie nas utrzymywać, nawet bez świadczenia przez nas pracy, a my będziemy musieli za to być temu państwu posłuszni (na przykład szczepić się, nosić maseczki, nie brać udziału w demonstracjach, przestrzegać porządkowych zaleceń – tak jak u Orwella). A ponieważ zakłada się, że jeszcze za naszego życia aż 40 proc. obecnych stanowisk pracy, w prawie wszystkich sektorach, zostanie zlikwidowanych przez cyfrową rewolucję, więc ta wizja staje się z roku na rok coraz bardziej realna.
– Jeżeli przyjmiemy, że pana diagnoza jest słuszna, to wspomniana deklaracja NBP byłaby najważniejszym wydarzeniem w naszej najnowszej historii od wejścia do NATO i Unii Europejskiej. Tymczasem media ledwo to zauważyły, a politycy wolą zajmować się tym, co powiedziały panie Lempart czy Pawłowicz.
– Te tematy nie są medialne. Dla przeciętnego telewidza, czytelnika gazet czy portali internetowych to zbyt trudne do ogarnięcia. Większość polityków, zwłaszcza w naszym kraju, to dyletanci bez elementarnej wiedzy ekonomicznej, a do tego często bez żadnych hamulców moralnych. Pamiętajmy też, że instytucje finansowe mają ogromny wpływ na media nie tylko dlatego, że je często kredytują, ale są też wielkimi reklamodawcami i ich udziałowcami. Tak więc nikomu nie zależy na upublicznianiu tych spraw.
– Czy NBP może zachować suwerenność w starciu z najbogatszymi krajami świata i największymi instytucjami finansowymi?
– To trudne pytanie. Mamy znacznie więcej niewiadomych niż rzetelnych informacji. Nie wiemy, co dzieje się za kulisami.
– Wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Chinami miała przyhamować globalizację i władzę wielkich korporacji. Tymczasem pan mówi, że nie ma na to szans.
– W laboratorium w Wuhan, skąd podobno wydostał się koronawirus, udziały mają firmy amerykańskie. Beneficjentami obecnego systemu są przede wszystkim globalne fundusze. Black Rock, Vanguard, State Street i Fidelity zarządzają aktywami wartymi
około 20 bilionów dolarów! To około 190 razy więcej niż w rekordowym 2019 r. wynosiły dochody państwa polskiego. Przed kilku miesiącami ukazała się książka Józefa Białka „Czas niewolników”, w której autor pokazuje, że te cztery fundusze mają pakiet kontrolny nad całą polską gospodarką. To one są też istotnymi beneficjentami produkcji maseczek na świecie, w tym także w Chinach. Czy można się więc dziwić, że prof. Szumowski, gdy był ministrem zdrowia, tak diametralnie zmienił zdanie w sprawie ich faktycznej skuteczności w ochronie przed koronawirusem?
Oczywiście jest to zapewne przypadek...
Tak więc zahamowanie globalizacji jest pozorne. A globalne korporacje, także za sprawą ograniczenia znaczenia gotówki, z każdym dniem w coraz większym stopniu rozszerzają swoją kontrolę nad światem. Do tej pory pieniądz dłużny zawłaszczał naszą pracę i nasz majątek. Gdy będziemy na garnuszku państwa, ten pieniądz straci na ważności, a głównym źródłem zysków korporacji staną się patenty. To działa już w przypadku przemysłu farmaceutycznego, także szczepionek, gdzie opłata za patent stanowi dominujący składnik ceny. A ponieważ w coraz bardziej rozwiniętym technologicznie świecie tylko wielkie korporacje będzie stać na tworzenie i wdrażanie nowych technologii, kupowanie i opatentowywanie innowacyjnych pomysłów, więc tylko one będą osiągały z tego tytułu ogromne zyski.
– Jeszcze do niedawna właściwie wszyscy polscy i światowi ekonomiści przestrzegali przed nadmierną emisją „pustego” pieniądza. Teraz USA, Polska i inne kraje drukują setki miliardów i nikt nie protestuje.
– Cały pieniądz obsługujący konsumpcję i realną gospodarkę jest tworzony przez prywatny sektor bankowy w postaci długu. W dużym uproszczeniu sprowadza się to do tego, iż żebym ja mógł zarobić i wydać 100 zł, to ktoś inny musi się na te 100 zł zadłużyć. Gotówka emitowana przez NBP jest drukowana pod wcześniej wytworzony pieniądz dłużny przez banki komercyjne, a bank centralny pełni tylko rolę wielkiego bankomatu. Tak powstaje spirala długu, której nigdy nie będzie można spłacić. I to się częściowo zmieniło, gdy NBP, na potrzeby tarczy antykryzysowej, zaczął kupować obligacje Polskiego Funduszu Rozwoju i Banku Gospodarstwa Krajowego (prawdopodobnie na sumę około 100 mld zł). NBP oddłużył w jakimś stopniu państwo polskie, tworząc pieniądze na wykup obligacji z rąk banków prywatnych. Okazało się, że państwo nie musi się zadłużać tylko w bankach komercyjnych, przeważnie zagranicznych. NBP „wyminął” w ten sposób art. 220 Konstytucji, który zabrania pożyczania pieniędzy bezpośrednio od banku centralnego. Oczywiście było to także w interesie banków prywatnych. A skoro można było tak zrobić wobec państwa, to dlaczego nie można wobec obywateli.
– Chce pan, żeby NBP wykupił kredyty, które Polacy mają w bankach komercyjnych?
– Tak. Polacy staliby się wówczas dłużnikami NBP-u i jemu spłacali kredyty, a banki prywatne od tego momentu mogłyby udzielać tylko pożyczek, a nie kredytów, czyli przestałyby „tworzyć pieniądze”. Byłby to prawdziwy przewrót kopernikański. Pieniądz, jaki od NBP dostawałyby banki komercyjne, nie byłby już pieniądzem dłużnym, przypominam, że w momencie spłaty kredytu do banku pieniądz jest anihilowany, „niszczony”. Rata kapitałowa jest wyksięgowywana i realnym pieniądzem pozostają tylko odsetki jako zysk banku.
– Dlaczego mechanizmu NPB nie zastosowano w innych krajach?
– W ograniczonej formie był stosowany nie tylko w Polsce; w jakim zakresie – trudno mi powiedzieć. Ponieważ faktycznymi władcami świata są właściciele kapitału, dlatego jest możliwe, że pod różnymi naciskami NBP zmieni strategię. Zawsze też można zmienić prezesa i zarząd. Dlaczego społeczeństwa w większości państw się na to godzą? Bo nie mają wiedzy ani świadomości, co chce się z nimi zrobić. Obecny system doszedł do ściany. Światowi decydenci próbują przedstawić wspomniany projekt CBDC jako prospołeczny, który rozwiąże problemy i ograniczenia, a to kłamstwo, gdyż, jak już mówiłem, może on jeszcze bardziej ograniczyć naszą wolność. Musimy się obudzić – gdy tego nie zrobimy, to staniemy się niewolnikami za cyfrową miskę ryżu.