Obecni nieobecni
„Angora” na salonach warszawki.
Na koniec zimy, której właściwie wcale nie było, stacje telewizyjne zaczęły prezentować wiosenne ramówki. To zawsze wyjątkowe wydarzenie dla poszczególnych telewizji, zaś obecność, a tym bardziej nieobecność na tej najważniejszej w roku konferencji prasowej może mówić wiele o pozycji gwiazdy w firmie.
Mowa jest srebrem, milczenie złotem. Pojawienie się publicznie w jakimś miejscu może być bardzo wymowne, ale niepojawienie się niekiedy znaczy jeszcze więcej. Kuba Wojewódzki (56 l.) spędza na prezentacjach ramówki tylko tyle czasu, ile naprawdę musi. Wystarczająco długo, by jego obecność odnotowali szefowie TVN, a także aparaty fotograficzne zaproszonych na imprezę fotoreporterów. Jednak na tyle krótko, by nie musiał wchodzić w zbędne relacje towarzyskie, których nie jest spragniony ani udzielać jakichkolwiek wywiadów. O relacje ze swoimi widzami prezenter jednego z najpopularniejszych telewizyjnych show dba w mediach społecznościowych, a nie za pośrednictwem kolorowych gazet czy portali. Z prezentacji ramówki od lat ucieka więc, gdy tylko kończy się część oficjalna. W stacji wszyscy wiedzą, że Kubie wolno więcej. Ta zasada w każdej redakcji dotyczy tylko największych gwiazd. Tym razem na imprezie zabrakło Kingi Rusin (48 l.), co po jej ostatnich międzynarodowych perturbacjach mogło wydawać się znaczące. Prawdopodobnie prezenterka nie pojawiła się jednak tylko i wyłącznie dlatego, że odpoczywała na nartach. Nie bez przygód, bo zaniepokojona koronawirusem z Włoch uciekła do Francji. Swoich fanów zapewniła na Instagramie, że wbrew złym językom wraca już niebawem do prowadzenia „Dzień Dobry TVN”. Wszystkim prezenterom tego programu nieoczekiwanie wyrosła jednak konkurencja – do grona prowadzących TVN-owską śniadaniówkę dołączyli Paulina Krupińska (32 l.) i Damian Michałowski (32 l.). Nawet na imprezę ramówkową weszli tylnymi drzwiami, gdy wszyscy pozostali byli już na miejscu. Ciekawe, czy widzowie pokochają nową parę, zwłaszcza w obliczu niedawnych wpadek starych prowadzących. Nieoficjalnie mówi się, że nowi prowadzący mają ratować nie najlepsze wyniki oglądalności. Wydaje się, że szefowie śniadaniówki podglądają uważnie konkurencję. To w TVP2 od jakiegoś czasu poranny program „Pytanie na śniadanie” prowadzi bowiem inna miss – Marcelina Zawadzka (31 l.). Być może zmierzamy właśnie w stronę czasów, kiedy najlepszą przepustką do kariery w telewizji będzie – nie wiedza, doświadczenie, a może i znajomość języków – ale udział w wyborach najpiękniejszej. O dziennikarzu radiowym Michałowskim, który będzie na dokładkę do nowej pięknej prezenterki, wiadomo niewiele, żeby nie powiedzieć: nic. Ma żonę, córkę i syna. Pracował w kilku różnych rozgłośniach, ostatnio w Zetce. W 2017 roku poprowadził show w Polsacie „Wyspa przetrwania”, ale – jak widać – nie zagrzał tam miejsca. Teraz dostał szansę od dyrektora programowego TVN Edwarda Miszczaka (64 l.). Krupińska, była miss, dała się już poznać jako uczestniczka tanecznego show. W telewizji publicznej brała udział w „Dance Dance Dance” – okazało się wtedy, że ta śliczna i na oko subtelna dziewczyna bardzo źle znosi rywalizację. Rozstając się z programem, mówiła o niesprawiedliwym potraktowaniu przez jury, miała pretensje do koleżanek z telewizyjnego planu. A tu przecież – w śniadaniówce – będzie musiała co rano rywalizować o sympatię widzów, która jak łaska pańska też na pstrym koniu jeździ. Może Paulina już dorosła i nie da się tym razem ponieść niepotrzebnym emocjom? Może ktoś życzliwy już jej powiedział, że to umiejętność, którą warto opanować, jeśli chce się pracować na żywo w telewizji.
W warszawskim Multikinie w Złotych Tarasach odbyła się premiera filmu pod tytułem „Swingersi”. Nie jest to, na szczęście, choć sugerowałby to tytuł, kolejny „polski Grey”, ale komedia, natomiast raczej z gatunku tych, które można znaleźć już na samym końcu internetu. I choć hasło promocyjne tej produkcji brzmi: „Bawimy się w dużym gronie”, to frekwencja na pokazie premierowym nie była tak imponująca jak potrafi być, kiedy wszystkie sale w kinie są wypełnione do ostatniego miejsca. Nie wiadomo, czy tym razem rozesłano tak mało zaproszeń, czy może część gości odstraszył sugerujący ostre ekranowe harce tytuł. Po prostu nie wszyscy lubią być podglądaczami. Ci, którzy jednak liczą na pikantne szczegóły – powinni więc w repertuarze kin poszukać innych nomen omen pozycji. Film „Swingersi” na podstawie tego samego scenariusza, tylko zaadaptowanego do lokalnych warunków, nakręcono jeszcze w kilku innych krajach. Polską wersję, podobnie jak cztery inne, wyreżyserował łotewski reżyser Andrejs Ekis (55 l.). Producentem kreatywnym była Maria Sadowska (43 l.). To ona zadbała o to, by wszystkie filmowe niuanse były zrozumiałe u nas, w polskim kontekście. W główne role wcielili się: Joanna Liszowska (41 l.), Ilona Ostrowska (45 l.), Michał Koterski (40 l.) i Krzysztof Czeczot (40 l.). Na ekranie oglądamy też Antoniego Królikowskiego (31 l.) i Tomasza Oświecińskiego (47 l.), który – jak sam mówi – chciał w końcu zagrać „nie po warunkach”. Co to znaczy? Kto chce, niech sprawdzi. Podobno cała ekipa znakomicie bawiła się na planie. Czy widzowie w kinie też będą się dobrze bawić? Historia miłosna trzech par i jednej desperacko szukającej miłości singielki, którą zagrała Barbara Kurdej-Szatan (34 l.), dostała na premierze całkiem gromkie oklaski. Żarty widownia nagradzała wybuchami śmiechu, więc chyba się podobało. Twórcy przekonują, że to nie tylko niezbyt ambitna (i nie do końca romantyczna) komedia, ale i – niejako wbrew tytułowi – film z morałem, że miłość jest najważniejsza. Niektórzy tylko muszą się o tym przekonać w różnych niespodziewanych dla nich i dla nas, widzów, konfiguracjach.