Sąsiadka widziała mordercę
5 lipca 1988 roku mieszkanka bloku przy ulicy Zwycięzców na Pradze w Warszawie wyszła rankiem na zakupy. Zawsze miała w zwyczaju pytać sąsiada spod numeru 31, czy nie potrzebuje jakichś produktów. 67-letni mężczyzna był już od lat na rencie inwalidzkiej i potrzebował opieki – samotny, wielbiciel napojów alkoholowych, po których często stawał się nadzwyczajnie gościnny, co prawie zawsze kończyło się pijaństwem.
Sąsiadka przez kilka dni próbowała się skontaktować z owym sąsiadem, ale pan Tadeusz nie dawał znaku życia.
W środę 5 lipca sąsiadkę zaniepokoił fakt, że z mieszkania Tadzia straszliwie cuchnie. Powiadomiła o tym fakcie siostrę nieszczęśnika i godzinę później kobiety weszły do mieszkania. Gospodarza nie zastały – tak im się przynajmniej wydawało. Straszliwy smród bardzo jednak je niepokoił. Kobiety zajrzały do wersalki. Zamarły z wrażenia, bowiem we wnętrzu było ciało.
Kobiety nie miały żadnych wątpliwości, że nieszczęśnik nie żył już od kilku dni. Natychmiast wezwały milicję i pogotowie ratunkowe. Wstępnie ustalono, że gospodarza uduszono. Lekarze medycyny sądowej nawet w przybliżeniu nie określili dnia i godziny zgonu, ponieważ ciało było w stanie rozkładu.
Pan Tadeusz mieszkał samotnie w kawalerce na trzecim piętrze budynku przy wspomnianej już ulicy Zwycięzców. Od zawsze był kawalerem, a utrzymywał się z renty inwalidzkiej. Ostatni raz żywego Tadeusza widziała sąsiadka. Było to 30 czerwca (czwartek) około godziny 18.30, kilka dni przed znalezieniem jego zwłok. Byli dobrymi sąsiadami i kobieta często pomagała mu w pracach domowych. Gospodarz był wtedy z 40 – 45-letnim mężczyzną o szczupłej budowie ciała i ciemnych włosach. Tak przynajmniej scharakteryzowała go sąsiadka. Owego osobnika kobieta widziała po raz pierwszy. I bardzo krótko. Jak twierdziła, nie przyglądała mu się i nie była w stanie go opisać szczegółowo. Zabrała rzeczy do prania i szybko wyszła. Po trzech dniach, zaniepokojona nieobecnością sąsiada, zapukała. Nikt nie odpowiadał. Nacisnęła klamkę i drzwi się otworzyły. W środku nikogo nie było, w mieszkaniu panował porządek. Zamknęła mieszkanie na kłódkę od zewnątrz. W trakcie prowadzonych oględzin miejsca zbrodni ujawniono i zabezpieczono sporo materiału dowodowego. Między innymi ślady linii papilarnych na gałkach szuflad biurka oraz na pustej butelce po wódce znalezionej w koszu. Były to zapewne ślady, które pozostawił morderca. Śledczy szybko ustalili, że Tadeusz K. był alkoholikiem, a w jego mieszkaniu często odbywały się libacje. Jak też ustalono – bywały tu osoby z marginesu społecznego, często znane policji z drobnych przestępstw. Niestety, przez mieszkanie denata przewinęły się dziesiątki osób i to bardzo skomplikowało śledztwo. Niewiele do sprawy wniosła siostra zamordowanego. Była ona jedyną osobą, która stale kontaktowała się z ofiarą.
22 grudnia 1988 roku śledztwo prowadzone pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga Południe przez DUSW Warszawa-Praga Południe, zostało umorzone wobec niewykrycia sprawców.
Wiesz coś o tej zbrodni, pisz: rzecznik.prasowy@ksp.policja.gov.pl