Aktorstwo to nie moja bajka
Przez dziesięć lat Weronika Parys występowała w popularnym serialu „Plebania”. Potem zniknęła
Gdy rozpoczynała filmową przygodę, miała pięć lat. Przez dekadę wcielała się w „Plebanii” w rolę Kasi Cieplak, córki Krystyny, którą kreowała Bernadetta Machała-Krzemińska. Ostatni raz Weronika zagrała w 2010 r., w 1605. odcinku serialu. Później słuch o niej zaginął...
Spotykamy się w jednej z kafejek na stołecznym Grochowie. Kiedyś tu mieszkała. Ale dawno temu się przeprowadziła. – Liczę to po latach mojej siostry, bo ona wtedy się urodziła. Czyli to było 13 lat temu. Teraz mieszkam poza Warszawą, ale niedaleko. I znowu z rodzicami. Bo przez jakiś czas miałam własne życiowe historie.
Kończy studia magisterskie. – Został mi już tylko rok. Studiuję socjologię, specjalność – nowe media. Jest sporo marketingu, piaru. Wcześniej studiowałam fotografię i dziennikarstwo.
Jak mówi, nie skupia się jednak wyłącznie na nauce, bowiem uczy się zaocznie. W Collegium Civitas. – Do końca czerwca pracowałam w agencji piarowej, jako konsultant PR. To była „działka” związana z finansami. Trudna branża. Zajmowałam się wszystkim po trochu. Teksty eksperckie, informacje prasowe itp.
Podkreśla, że podobała jej się ta praca. I że, jak sądzi, dalej będzie się tym zajmowała. – Pracowałam w tej agencji ponad rok. Dlaczego odeszłam? Powiedziałam sobie, że potrzebuję przerwy nie tylko od zawodu, ale i od innych spraw, w tym przypadku prywatnych. Uznałam, że najchętniej bym gdzieś daleko wyjechała. I właśnie to robię. Jutro wylatuję do Indonezji. Na miesiąc.
Opowiada, że w lutym była już w Azji. Pierwszy raz. – Wcześniej dużo podróżowałam, ale raczej po Zachodzie. A teraz pojechałam na Wschód. Byłam w Tajlandii.
Do Indonezji miała polecieć sama. Po raz pierwszy zresztą, dodaje. – Ale dwie moje przyjaciółki dokupiły bilety i lecimy w trójkę. Jedziemy z plecakami. Głównie będziemy podróżować pociągiem. Na pewno zjeździmy całą Jawę i Bali, ewentualnie okoliczne wyspy. Uwielbiam eksplorować miejsca, w które trafiam. Liczę, że będzie to miesiąc pięknej i ciekawej przygody.
Podróże to jej pasja. Zaznacza, że największa. – Zwiedziłam już trochę świata. Indonezja będzie 22. krajem. Odwiedziłam wiele państw europejskich, miałam też przyjemność być za oceanem, w Stanach Zjednoczonych i w krajach karaibskich, włącznie z Bahamami.
Śmieje się, że ma dość rozbieżne marzenia. Bo trudno powiedzieć, które ważniejsze. – Marzy mi się wyjazd do Islandii. I na Wyspy Wielkanocne. Ale ze względów przyrodniczych jako pierwszą wybiorę Islandię.
Urodziła się i wychowywała w Warszawie. Od dzieciństwa mieszkała na Pradze. – Do szkoły podstawowej chodziłam w stolicy, ale do gimnazjum już w Józefowie. Natomiast do liceum znowu w Warszawie.
Wspomina, że chciała być w życiu księżniczką. – To było moje pierwsze marzenie zawodowe. A potem nastąpiła spora zmiana, gdyż chciałam wstąpić do wojska. Skąd ta radykalna zmiana? – Nie wiem, co mną kierowało, ale tak sobie po prostu wymyśliłam. Wyrosłam z tego marzenia dopiero pod koniec podstawówki. Wtedy już występowałam w „Plebanii”. Grałam od piątego roku życia.
Jak trafiła na plan? – Uczęszczałam na zajęcia taneczne do pobliskiego ratusza. I okazało się, że panie, które je prowadziły, prowadzą też agencję aktorską. I to one wytypowały mnie i zasugerowały, że powinnam pójść na casting i spróbować zagrać w filmie.
Poszła. Ale dziś już samego castingu nie pamięta. – Pamiętam za to bardzo dobrze zdjęcia próbne, to był drugi etap. Nauczenie się tekstu nie było dla mnie problemem. Reżyser Wojciech Solarz odgrywał rolę mojej serialowej mamy. Było to dla mnie trochę dziwne, ale się przestawiłam. I zagrałam. Dostałam rolę Kasi Cieplak.
Jak zauważa, była na tyle młoda, że nie zdawała sobie sprawy z tego, co robi. – Na pewno mnie to nie stresowało. Poczułam, co robię, kiedy byłam w szkole podstawowej i kiedy zaczęto mnie rozpoznawać. Wtedy to jeszcze było miłe.
Sporo czasu spędzała na planie, zatem do szkoły rzadko chodziła. Miała sporo zaległości. – Czasem dziwnie się czułam, kiedy ludzie okazywali mi większą sympatię tylko dlatego, że grałam w filmie, a nie dlatego, że jestem dobrym czy ciekawym człowiekiem. To mi się nie podobało i nie mogłam tego zrozumieć.
Rola i udział w serialu zaczęły jej przeszkadzać, kiedy poszła do gimnazjum. – Nowa szkoła, nowe środowisko. Rówieśnicy mnie nie znali prywatnie, a tylko z ekranu. Byli złośliwi, nietaktowni, nie wiedząc nawet, jak mam na imię. Często mi dokuczali i poniżali. Dogadywano mi, a czyniły to nie tylko dzieci, ale i dorośli, że skoro gram w takim serialu, to zapewne sama jestem osobą zdecydowanie prawicową i konserwatywną. Poczułam, jak bardzo wiara jest kwestią kontrowersyjną. Nie było to ani łatwe, ani przyjemne.
Bardzo to przeżywała. – Nie potrafiłam tego zrozumieć. Dziś nazwalibyśmy to mową nienawiści. Zdarzały się sytuacje, że miałam dosyć i nie chciałam już iść do szkoły. Rodzicom miałam za złe naszą przeprowadzkę, bo wszystkie moje koleżanki ze szkoły podstawowej i drużyny harcerskiej poszły do jednej klasy w gimnazjum.
Niestety, rodzice byli nieugięci. – Z perspektywy czasu to rozumiem, ale wówczas bardzo to przeżywałam. Cała ta zła sytuacja nasiliła się w liceum. Na szczęście w połowie I klasy przestałam grać w „Plebanii”.
Dlaczego odeszła z serialu? Czy to była jej decyzja? – Nie. Zdecydowało o tym kierownictwo filmu. Myślę, że realizatorzy wyczuli, iż aktorstwo to nie moja bajka. Dopóki byłam dziewczynką, to na planie zachowywałam się zupełnie naturalnie. Kiedy jednak od pewnego momentu musiałam zacząć grać, kreować postać Kasi, to już nie było coś, co mi odpowiadało. Źle się w tym czułam i wiedziałam, że nie będę tego robić dobrze.
Przyznaje, że z pewnością nie była to jej pasja. I już wtedy wiedziała, że raczej w tym kierunku w przyszłości nie pójdzie.
Po ukończeniu I klasy w liceum wyjechała na rok do USA. – Myślę, że to była taka forma odreagowania. To była absolutnie moja, choć z pewnością nieco szalona decyzja. Byłam jednak zdeterminowana.
Pojechała w ramach projektu wymiany kulturowej młodzieży. Była w miasteczku Little Rock w stanie Arkansas. – Chodziłam tam do szkoły, do liceum. I tam zrobiłam odpowiednik polskiej matury.
Po powrocie do kraju do szkoły już nie wróciła. – Miałam świadectwo ukończenia szkoły średniej i zdany egzamin dojrzałości.
Zaczynała od prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Ale, jak to określa, wytrzymała rok. – Doszłam do wniosku, że potrzebuję bardziej kreatywnego zajęcia w życiu. Tak naprawdę nie wiedziałam do końca, co chcę robić w przyszłości, więc uznałam, że przyda mi się przerwa.
Zajęła się wtedy bardzo aktywnie harcerstwem, z którym była związana od dzieciństwa. – Zostałam drużynową w 22. WDH-ek „Olszyna” na Grochowie. A to zajęcie na cały etat.
W tym czasie podjęła również swoją pierwszą etatową pracę. – Zostałam opiekunem klienta w banku. To zajęcie niczym mnie nie zaintrygowało, nie pociągnęło, ale dawało pierwsze w życiu własne pieniądze. Co prawda wcześniej grałam, więc też zarabiałam, ale to był okres w życiu, kiedy byłam dzieciakiem, nie byłam samodzielna. Zresztą „skonsumowałam” zarobione w serialu pieniądze, kiedy wyjechałam do Ameryki.
Po roku przeniosła się do szkoły policealnej. – Była to Warszawska Szkoła Reklamy. Uczyłam się w specjalności fotografia reklamowa i artystyczna. Równocześnie podjęłam studia dziennikarskie w Warszawskiej Wyższej Szkole Humanistycznej. Możliwe było łączenie dwóch szkół i dwóch kierunków, bowiem uczelnie miały podpisane porozumienie w tej sprawie. Studia dziennikarskie też dotyczyły specjalizacji fotograficznej.
Ten okres życia wspomina bardzo mile. Podobało jej się. Nareszcie robiła coś, co dawało jej przyjemność i satysfakcję. – Zajęcia w większości były praktyczne, mieliśmy warsztaty. Wiele się nauczyłam.
Mówi, że odkryła w sobie nieco talentu. – Bardziej jednak artystycznego niż reporterskiego. Wolę pewną kameralność, pracę studyjną. W fotografii pociąga mnie człowiek, portret. Dlatego jak gdzieś jadę, podróżuję, to robię zdjęcia ludziom, a nie samym miejscom.
Dalej fotografuje, bo to lubi. – Założyłam nawet z przyjaciółką bloga podróżniczego „Project Journey”. I tam piszę oraz prezentuję swoje zdjęcia.
Nigdy nie myślała o powrocie na plan filmowy. Podkreśla, że w ogóle nie brała tego pod uwagę.
Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowania „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczących tego, o czym chcielibyście przeczytać.