Tniemy ostro!
Wiosenne cięcia drzew i krze- wów zaczynamy od usunięcia przemarzniętych i połamanych pędów. Następnie wycinamy tuż przy ziemi cienkie i słabe gałązki oraz te, które zagęszczają zbyt mocno koronę. Ostro tniemy natomiast wszystkie krzewy kwitnące latem i jesienią: hibiskusy, hortensje bukietowe i krzewiaste (kwitną na pędach jednorocznych), pięciorniki, tawuły japońskie, berberysy, wierzby „Hakuro Nishiki”, derenie białe. Pędy skracamy o 1/3 długości, ok. 0,5 cm nad zewnętrznym pąkiem. Budleje Davida (budlei skrętolistnej nie przycinamy, ponieważ kwitnie na pędach zeszłorocznych) tniemy nisko nad ziemią, zostawiając 10 – 15-centymetrowe pędy. Nawet jeżeli krzew przemarzł, to odbije od korzeni. Hortensje ogrodowe i piłkowane, które kwitną na pędach zeszłorocznych, u mnie czekają pod zimową kołderką aż do „zimnej Zośki”, czyli do maja. Wtedy dopiero ścinam im jedynie zaschnięte kwiatostany nad pierwszą parą nabrzmiałych pąków.
Powojniki kwitnące latem przycinamy silnie, na wysokość 20 – 30 cm, wypuszczą wtedy więcej młodych przyrostów, zagęszczą się i będą tworzyły kwiaty od dołu. Pędy tniemy ukośnie ok. 0,5 cm nad zewnętrznym pąkiem. Te, które kwitną już w czerwcu, tylko lekko skracamy.
Złoty medal na tegorocznych targach ogrodniczych Gardenia otrzymał ogórek „Magnetar”, mieszaniec F1 firmy SPÓJNIA. Jest to odmiana wczesna, bardzo plenna. Cechuje go wysoka odporność na mączniaka rzekomego i odporność na parcha dyniowatych. Idealny do kwaszenia i konserwowania. Zwracam tylko uwagę, że z roślin wysianych z nasion F1 nie zbieramy ponownie nasion. Nie powtórzą one już takich samych cech. Należy co roku kupować nowe nasiona F1. jola.b@angora.com.pl
Gdy rzeka Blyde wylała, dom Shirley i Toniego Joubertów zalała woda. Uciekali łódką, lecz nurt był silniejszy. A wokół roiło się od krokodyli! Wtedy do burty podpłynęła Jessica i bezpiecznie doholowała ich do brzegu.
Jessica jest hipopotamem. W czasie jednego z corocznych wylewów rzeki Blyde (Republika Południowej Afryki) ocaliła Shirley i Toniego przed niemal pewną śmiercią. W ten sposób spłaciła dług zaciągnięty kilkanaście lat wcześniej, gdy to oni uratowali ją. Był wtedy marzec 2000 roku, pora wylewu Blyde. Na spacerze w nadrzecznych trawach Shirley dostrzegła małego hipopotama. Musiał urodzić się przed kilkoma godzinami, bo pępowina była jeszcze świeża. Fala powodziowa oderwała go od matki. Był wycieńczony i przerażony. Gdyby go zostawili, niechybnie padłby ofiarą krokodyli. Ważył 16 kilogramów. Mało, bo zwykle nowo narodzone cielątko jest dwukrotnie cięższe. Nakarmili go mieszanką żółtek, śmietanki i tłustego krowiego mleka.
Olbrzymia przyjaźń
Nabrawszy sił, maluch od razu zaprzyjaźnił się z psami państwa Joubertów i z nimi samymi. Okazało się, że jest samiczką. Niecodzienna przyjaźń trwa już kilkanaście lat. Jessica dorosła, jest wolnym zwierzęciem. W każdej chwili może odejść od Joubertów, ale nie chce. Mieszka w rzece przy pomoście należącym do Shirley i Toniego. Czasem wędruje w górę rzeki, aby odwiedzić inne hipopotamy. Po południu uwielbia uciąć sobie drzemkę na zacienionym tarasie, obok opiekunów. Chodzi za Toniem po obejściu, podsuwa mu wielki łeb do głaskania, a potem przymyka oczy w błogim zadowoleniu. Waży niemal 1,5 tony i jest wcieleniem łagodności. Gdy opiekunowie wyjeżdżają na weekend, Jessica pilnuje domostwa i nie rusza się na krok, nie wychodzi nawet na żer. Kiedy jednak wracają, rzuca się w wir bujnego życia towarzyskiego. Z pobliskiego stada młodych samców Jessicę odwiedza trzech kawalerów. Nocami chadzają paść się razem na nadrzecznych łąkach. Ale ich życie nie zawsze jest sielanką. W 2007 roku samica zachorowała tak ciężko, iż opiekunowie obawiali się, że nie przeżyje. Jedyną nadzieją był podany domięśniowo antybiotyk. Igła nie mogła jednak przebić grubej na kilka centymetrów skóry, trzeba było więc użyć specjalnej strzelby. Gdyby Jessica skojarzyła ból z Toniem, straciłaby do niego zaufanie albo uznała nawet za wroga. Zastrzyk zrobił zatem weterynarz. Jessica, choć od kilku dni leżała bez sił, podniosła się i przybiegła do swojego opiekuna, żeby ten wyciągnął strzałę. Ufa mu przecież bezgranicznie.
Jak dziurawa beczka
Przez półtora roku na farmie Joubertów mieszkał również inny mały hipopotam – Charlie. Wyciągnięty przez Toniego ze zbiornika z cementem i puszczony wolno, po trzech tygodniach sam znalazł drogę do jego domu. Tonie rozpoznał go po śladach na skórze. Charlie żył w ogromnej przyjaźni z Jessicą. Jednak pewnego dnia, ku wielkiemu żalowi opiekunów, poszedł w siną dal i, niestety, już nie wrócił.
Kilka lat później, znów po powodzi, Tonie wyłowił kolejne cielątko. Richie ważył 22 kilogramy i nadal miał pępowinę. Ślady na skórze świadczyły, że przeżył atak krokodyla. Jako młodziutki samiec wymagał specjalnego traktowania. Trzeba go było trzymać z dala od pobliskiego stada – nie tylko nie zostałby tam zaakceptowany, lecz mógłby zginąć. Teraz Richie chętnie urzęduje w domu. „Grubą potrzebę” załatwia w rzece, ale poza tym jest jak cieknąca beczka. Opiekunowie biegają za nim z mopem i płynem do dezynfekcji. Mają nadzieję, że kiedy dorośnie, nie tylko nauczy się higieny, ale też zostanie partnerem Jessiki. Na razie Richie ma małą zagrodę obok domu i przez otwór w ścianie wchodzi wprost do salonu. Wychodzi jak domowy kot – kiedy chce.
Groźne bestie?
Hipopotamy mają opinię najniebezpieczniejszych zwierząt Afryki. Faktem jest, że to one ranią i zabijają więcej ludzi niż jakiekolwiek inne gatunki: lwy, nosorożce czy bawoły. Te olbrzymy świetnie pływają, a na lądzie biegają dużo szybciej niż ludzie – potrafią pokonać kilkaset metrów z prędkością 50 kilometrów na godzinę. Farmerzy znad rzeki Blyde uważają je za zagrożenie dla swoich upraw. Kłusownicy – za cenne źródło nielegalnie, lecz chętnie kupowanego mięsa.
Tonie Joubert 45 lat przepracował jako strażnik przyrody. Do jego zadań należało też polowanie na hipopotamy uważane za niszczycieli upraw i zagrożenie dla ludzi. Ale Jessica wszystko zmieniła. Tonie przekonał się, że te olbrzymy wcale nie są agresywne z natury. To ludzie sami stwarzają niebezpieczne sytuacje, podchodząc zbyt blisko do samca albo wchodząc między matkę a dziecko.
Dziś Tonie za swoją życiową misję uważa zmianę nastawienia innych do hipopotamów. Odwiedza okoliczne farmy, sprawdzając, czy zabezpieczenia chronią uprawy przed głodnymi zwierzętami. Wystarczy umieścić na odpowiedniej wysokości jeden drut pod napięciem i jeden zwykły. Dopiero wtedy, gdy hipopotam sforsuje ogrodzenie, rolnik ma prawo go zastrzelić. Zazwyczaj jednak takie zabezpieczenie skutecznie odstrasza zwierzęta. Niestety, wielu farmerów specjalnie odłącza prąd. Zwierzęta wchodzą w szkodę, a wówczas farmerzy zarabiają, sprzedając pozwolenie na odstrzał zagranicznym myśliwym. Biorą za nie 70 tysięcy randów (5 – 6 tysięcy dolarów).
Niedaleko farmy Toniego zaczyna się Park Narodowy Krugera, jeden z największych rezerwatów Afryki. Tonie marzy, by całe dorzecze rzeki Blyde uznano za rezerwat dzikich zwierząt. To kosztowne przedsięwzięcie wymaga sponsorów. Jessica jest jego ambasadorką. Dzięki niej w świat idzie nowy obraz