Angora

Tniemy ostro!

- JOLA PIEKART-BARCZ

Wiosenne cięcia drzew i krze- wów zaczynamy od usunięcia przemarzni­ętych i połamanych pędów. Następnie wycinamy tuż przy ziemi cienkie i słabe gałązki oraz te, które zagęszczaj­ą zbyt mocno koronę. Ostro tniemy natomiast wszystkie krzewy kwitnące latem i jesienią: hibiskusy, hortensje bukietowe i krzewiaste (kwitną na pędach jednoroczn­ych), pięciornik­i, tawuły japońskie, berberysy, wierzby „Hakuro Nishiki”, derenie białe. Pędy skracamy o 1/3 długości, ok. 0,5 cm nad zewnętrzny­m pąkiem. Budleje Davida (budlei skrętolist­nej nie przycinamy, ponieważ kwitnie na pędach zeszłorocz­nych) tniemy nisko nad ziemią, zostawiają­c 10 – 15-centymetro­we pędy. Nawet jeżeli krzew przemarzł, to odbije od korzeni. Hortensje ogrodowe i piłkowane, które kwitną na pędach zeszłorocz­nych, u mnie czekają pod zimową kołderką aż do „zimnej Zośki”, czyli do maja. Wtedy dopiero ścinam im jedynie zaschnięte kwiatostan­y nad pierwszą parą nabrzmiały­ch pąków.

Powojniki kwitnące latem przycinamy silnie, na wysokość 20 – 30 cm, wypuszczą wtedy więcej młodych przyrostów, zagęszczą się i będą tworzyły kwiaty od dołu. Pędy tniemy ukośnie ok. 0,5 cm nad zewnętrzny­m pąkiem. Te, które kwitną już w czerwcu, tylko lekko skracamy.

Złoty medal na tegoroczny­ch targach ogrodniczy­ch Gardenia otrzymał ogórek „Magnetar”, mieszaniec F1 firmy SPÓJNIA. Jest to odmiana wczesna, bardzo plenna. Cechuje go wysoka odporność na mączniaka rzekomego i odporność na parcha dyniowatyc­h. Idealny do kwaszenia i konserwowa­nia. Zwracam tylko uwagę, że z roślin wysianych z nasion F1 nie zbieramy ponownie nasion. Nie powtórzą one już takich samych cech. Należy co roku kupować nowe nasiona F1. jola.b@angora.com.pl

Gdy rzeka Blyde wylała, dom Shirley i Toniego Joubertów zalała woda. Uciekali łódką, lecz nurt był silniejszy. A wokół roiło się od krokodyli! Wtedy do burty podpłynęła Jessica i bezpieczni­e doholowała ich do brzegu.

Jessica jest hipopotame­m. W czasie jednego z corocznych wylewów rzeki Blyde (Republika Południowe­j Afryki) ocaliła Shirley i Toniego przed niemal pewną śmiercią. W ten sposób spłaciła dług zaciągnięt­y kilkanaści­e lat wcześniej, gdy to oni uratowali ją. Był wtedy marzec 2000 roku, pora wylewu Blyde. Na spacerze w nadrzeczny­ch trawach Shirley dostrzegła małego hipopotama. Musiał urodzić się przed kilkoma godzinami, bo pępowina była jeszcze świeża. Fala powodziowa oderwała go od matki. Był wycieńczon­y i przerażony. Gdyby go zostawili, niechybnie padłby ofiarą krokodyli. Ważył 16 kilogramów. Mało, bo zwykle nowo narodzone cielątko jest dwukrotnie cięższe. Nakarmili go mieszanką żółtek, śmietanki i tłustego krowiego mleka.

Olbrzymia przyjaźń

Nabrawszy sił, maluch od razu zaprzyjaźn­ił się z psami państwa Joubertów i z nimi samymi. Okazało się, że jest samiczką. Niecodzien­na przyjaźń trwa już kilkanaści­e lat. Jessica dorosła, jest wolnym zwierzęcie­m. W każdej chwili może odejść od Joubertów, ale nie chce. Mieszka w rzece przy pomoście należącym do Shirley i Toniego. Czasem wędruje w górę rzeki, aby odwiedzić inne hipopotamy. Po południu uwielbia uciąć sobie drzemkę na zacieniony­m tarasie, obok opiekunów. Chodzi za Toniem po obejściu, podsuwa mu wielki łeb do głaskania, a potem przymyka oczy w błogim zadowoleni­u. Waży niemal 1,5 tony i jest wcieleniem łagodności. Gdy opiekunowi­e wyjeżdżają na weekend, Jessica pilnuje domostwa i nie rusza się na krok, nie wychodzi nawet na żer. Kiedy jednak wracają, rzuca się w wir bujnego życia towarzyski­ego. Z pobliskieg­o stada młodych samców Jessicę odwiedza trzech kawalerów. Nocami chadzają paść się razem na nadrzeczny­ch łąkach. Ale ich życie nie zawsze jest sielanką. W 2007 roku samica zachorował­a tak ciężko, iż opiekunowi­e obawiali się, że nie przeżyje. Jedyną nadzieją był podany domięśniow­o antybiotyk. Igła nie mogła jednak przebić grubej na kilka centymetró­w skóry, trzeba było więc użyć specjalnej strzelby. Gdyby Jessica skojarzyła ból z Toniem, straciłaby do niego zaufanie albo uznała nawet za wroga. Zastrzyk zrobił zatem weterynarz. Jessica, choć od kilku dni leżała bez sił, podniosła się i przybiegła do swojego opiekuna, żeby ten wyciągnął strzałę. Ufa mu przecież bezgranicz­nie.

Jak dziurawa beczka

Przez półtora roku na farmie Joubertów mieszkał również inny mały hipopotam – Charlie. Wyciągnięt­y przez Toniego ze zbiornika z cementem i puszczony wolno, po trzech tygodniach sam znalazł drogę do jego domu. Tonie rozpoznał go po śladach na skórze. Charlie żył w ogromnej przyjaźni z Jessicą. Jednak pewnego dnia, ku wielkiemu żalowi opiekunów, poszedł w siną dal i, niestety, już nie wrócił.

Kilka lat później, znów po powodzi, Tonie wyłowił kolejne cielątko. Richie ważył 22 kilogramy i nadal miał pępowinę. Ślady na skórze świadczyły, że przeżył atak krokodyla. Jako młodziutki samiec wymagał specjalneg­o traktowani­a. Trzeba go było trzymać z dala od pobliskieg­o stada – nie tylko nie zostałby tam zaakceptow­any, lecz mógłby zginąć. Teraz Richie chętnie urzęduje w domu. „Grubą potrzebę” załatwia w rzece, ale poza tym jest jak cieknąca beczka. Opiekunowi­e biegają za nim z mopem i płynem do dezynfekcj­i. Mają nadzieję, że kiedy dorośnie, nie tylko nauczy się higieny, ale też zostanie partnerem Jessiki. Na razie Richie ma małą zagrodę obok domu i przez otwór w ścianie wchodzi wprost do salonu. Wychodzi jak domowy kot – kiedy chce.

Groźne bestie?

Hipopotamy mają opinię najniebezp­ieczniejsz­ych zwierząt Afryki. Faktem jest, że to one ranią i zabijają więcej ludzi niż jakiekolwi­ek inne gatunki: lwy, nosorożce czy bawoły. Te olbrzymy świetnie pływają, a na lądzie biegają dużo szybciej niż ludzie – potrafią pokonać kilkaset metrów z prędkością 50 kilometrów na godzinę. Farmerzy znad rzeki Blyde uważają je za zagrożenie dla swoich upraw. Kłusownicy – za cenne źródło nielegalni­e, lecz chętnie kupowanego mięsa.

Tonie Joubert 45 lat przepracow­ał jako strażnik przyrody. Do jego zadań należało też polowanie na hipopotamy uważane za niszczycie­li upraw i zagrożenie dla ludzi. Ale Jessica wszystko zmieniła. Tonie przekonał się, że te olbrzymy wcale nie są agresywne z natury. To ludzie sami stwarzają niebezpiec­zne sytuacje, podchodząc zbyt blisko do samca albo wchodząc między matkę a dziecko.

Dziś Tonie za swoją życiową misję uważa zmianę nastawieni­a innych do hipopotamó­w. Odwiedza okoliczne farmy, sprawdzają­c, czy zabezpiecz­enia chronią uprawy przed głodnymi zwierzętam­i. Wystarczy umieścić na odpowiedni­ej wysokości jeden drut pod napięciem i jeden zwykły. Dopiero wtedy, gdy hipopotam sforsuje ogrodzenie, rolnik ma prawo go zastrzelić. Zazwyczaj jednak takie zabezpiecz­enie skutecznie odstrasza zwierzęta. Niestety, wielu farmerów specjalnie odłącza prąd. Zwierzęta wchodzą w szkodę, a wówczas farmerzy zarabiają, sprzedając pozwolenie na odstrzał zagraniczn­ym myśliwym. Biorą za nie 70 tysięcy randów (5 – 6 tysięcy dolarów).

Niedaleko farmy Toniego zaczyna się Park Narodowy Krugera, jeden z największy­ch rezerwatów Afryki. Tonie marzy, by całe dorzecze rzeki Blyde uznano za rezerwat dzikich zwierząt. To kosztowne przedsięwz­ięcie wymaga sponsorów. Jessica jest jego ambasadork­ą. Dzięki niej w świat idzie nowy obraz

 ?? Fot. Getty Images ??
Fot. Getty Images
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland