Król to ma klawe życie Francja
Nicea. Betonowy pas lotniska. Godnie, powoli siadają dwa boeingi 747. Król Arabii Saudyjskiej, rodzina i jego świta przylatują na wakacje. Hotelarze w Cannes zacierają ręce z radości. Ale 110 tysięcy mieszkańców pisze petycję protestacyjną. Mer apeluje do prezydenta. Monarcha domaga się bowiem odgrodzenia od plebsu plaży w Vallauris. Dla szarego zjadacza bagietki to niepojęte. Ideały republikańskie zderzają się z monarchią. Ale gilotyny dla króla nie będzie.
Salmane bin Abdelaziz al-Saud. 79 lat. W styczniu wstąpił na tron. 25. kolejny syn króla Abdelaziza, założyciela nowoczesnego państwa saudyjskiego. Władca jest słabego zdrowia. Powiązany z rodem Sudayri, mającym ogromne wpływy w Arabii Saudyjskiej, a ta jest przecież strategicznym partnerem w walce Zachodu z dżihadem Państwa Islamskiego. Pochodząca z tej rodziny jego matka była ulubioną spośród 19 żon ojca. A te powiły mu 53 synów i 36 córek. Ta część rodziny uważana jest za „saudyjskich twardogłowych”, którzy chcą w królestwie utrzymać stare porządki. Salmane żenił się tylko trzy razy. Dziesięciu jego synów wciąż żyje, w tym pierwszy saudyjski astronauta Sułtan bin Salmane. Obecny król, stojący na czele pierwszego mocarstwa w dziedzinie produkcji ropy naftowej, nie cieszy się najlepszym zdrowiem. Po operacji dysku w USA cierpi na częściowy niedowład. Światu pokazał się w wieku 30 lat jako „wielki budowniczy nowoczesnego Rijadu”. Minister obrony. Wicepremier. Następca tronu. Jest przewodniczącym Komisji na rzecz Turystyki i Starożytności Krajów Pustynnych. Zaangażowany w kultywowanie tradycji regionu. Do Komisji należy około czterech tysięcy książęcych głów z pustynnych państw. Jego przewodnie idee w polityce to walka z ubóstwem, z dżihadem i modernizacja Arabii Saudyjskiej. W grudniu po raz pierwszy w historii kraju w wyborach będą mogły głosować kobiety. To zasługa monarchy.
Pierwszą rzeczą, o jaką król Arabii Saudyjskiej poprosił francuską policję na Lazurowym Wybrzeżu, było to, żeby w ekipie stróżów porządku nie było… kobiety. On nie chce poli- cjantek. Miejscowy prefekt zaprzeczył temu. Stwierdził przed mikrofonem francuskiego radia, że o tym nie było mowy. Przyznał, że policjanci muszą się trzymać z dala od barier, „żeby nie zakłócać prywatności odpoczywającej rodzinie królewskiej”. Tymczasem policjantka, której to osobiście dotyczyło, nie odpuściła. Złożyła skargę na króla u przełożonego. Sprawa oparła się o ministra spraw wewnętrznych. I błyskawicznie wymieniono szwadron, w którym służyła kobieta, na „całkowicie męską” jednostkę. Instrukcja z Paryża była jednoznaczna: „żadna kobieta w mundurze nie może postawić swojej stopy na plaży króla”. Na Lazurowym Wybrzeżu.
Na wakacje wybrało się z królem Salmane’em Abdelazizm Al Aaudem tysiąc osób. Trzysta – to najbliższa rodzina i goście. Mieszkają w wilii monarchy, między Antibes a Marsylią. Turkus morza na wyciągnięcie ręki. To legendarne „Cha^teau Aurore”, dawniej zwane „Horizon”, gdy należało do Rity Hayworth. Tutaj poślubiła księcia Ali Khana. Sprzedała rezydencję w 1979 roku królewskiej rodzinie sabaudzkiej, na krótko przed tym, jak zdiagnozowano u niej alzheimera. 700 pozostałych osób ze świty monarchy Salmane’a ma zarezerwowane hotele w Cannes. To jest sezam. Hotelarze są przeszczęśliwi, tak jak właściciele restauracji i szoferzy w firmach wynajmujących samochody.
Mieszkańcy i turyści nie podzielają tego zachwytu. Vallauris. Mała miejscowość, w której znajduje się muzeum Picassa. Tutaj na cmentarzyku pochowany jest słynny aktor Jean Marais. Niedaleko do ekskluzywnego Antibes. Pełne czaru wąskie uliczki. Niektóre pamiętają cza- sy cesarza Augusta. Robotnicy na plaży publicznej zakładają stalowe kraty. – Tutaj jest jak na lotnisku. Specjalne przejścia antyterrorystyczne. Takie same bramki. Jak wjeżdżamy na plac budowy, czyli na plażę, to saudyjscy agenci każą nam się zatrzymać, pod samochód wkładają lustra i patrzą, co mamy pod podwoziem – mówi jeden z pracowników. Budują nie tylko ogrodzenia, ale i windy, bo przecież monarcha i jego goście nie będą po skarpie schodzili pieszo. Ten sam pracownik dalej mówi o „wakacyjnej przeprowadzce króla” do wznoszącej się nad plażą monumentalnej budowli saudyjskiego monarchy. Widział na własne oczy, jak przywozili meble z marmuru! – Ogromne łoża. Nowe dywany. Arrasy na ściany. Bo cała boazeria została wymieniona. Ogrodnicy uwijali się tutaj dzień i noc. Sadzili nowe kwiaty. Pracowali jak mrówki – opowiada. – Tutaj, na naszej plaży wylano beton, żeby zamontować te kraty. I wsporniki do windy. To po prostu oburzające – mówi Daniel, pokazując „ślady zbrodni”. Inny plażowicz zapewnia, że korzystał z rodziną z tego miejsca w każdy weekend. Teraz to niemożliwe. Lewicowa mer Vallauris Michelle Salucki twierdzi, że zablokowano prace, bo nie było na nie wymaganego zezwolenia. Ale jednak wszystko poszło „saudyjskim rytmem”. Budowano płoty i windy. Serge Reinhard, dyrektor czterogwiazdkowego hotelu w Cannes, nie kryje złości na tych, co to protestują. – Mamy szczęście, że chcieli przyjechać do nas, a nie do Maroka czy na Baleary – mówi i dodaje – mam nadzieję, że nie będzie żadnych manifestacji, bo wtedy to koniec.
Podprefekt Philippe Castanet chce pogodzić strony – te, które ciągną zyski z obecności saudyjskiego króla, i te, które domagają się republikańskiej swobody dostępu do plaży. Castanet zapewnia, że „utrudnienia nie mają stałego charakteru. Nie ma mowy o jakiejś tam stałej prywatyzacji. Plaża zostanie zamknięta tylko na czas pobytu króla, a potem barierki zostaną zlikwidowane”. – Tak – odpowiadają mieszkańcy i turyści – ale wtedy nam się też skończą wakacje. Podprefekt wysuwa też inne argumenty. Arabia Saudyjska jest wielkim sojusznikiem Francji w walce z terroryzmem. Prowadzi z Francją liczne interesy. Król saudyjski należy do najbardziej strzeżonych przywódców na świecie. A poza tym „ to jest burza w szklance wody, bo jak plażę zamykano na kilka godzin dziennie w trakcie reportaży z festiwalu w Cannes, to nikt nie protestował”.
Tym razem jednak nie chodzi o szklankę wody, lecz o Lazurowe Wybrzeże io wartości republikańskie. Jeden z miejscowych radnych powiada, że takie postępowanie to jest dzielenie obywateli na równych i równiejszych. – Wszystko można kupić – to tylko sprawa pieniędzy. To zupełnie tak, jakby komuś, kogo na to stać, wypożyczyć z Luwru Mona Lizę Giocondę – dodaje. Na lotnisku w Nicei, drugim we Francji po paryskich, króla Arabii Saudyjskiej witał prefekt. Monarcha wsiadł do mercedesa na niemieckiej rejestracji. Z przodu jechała para wyprężonych jak struny francuskich żandarmów. Dookoła ogrodzenia na plaży rozlokowano policjantów, mających nie dopuścić do wtargnięcia tam protestujących. Co więcej, żadnym jachtom ani łódkom nie wolno się poruszać po morzu na wysokości królewskiej posiadłości. I to ma obowiązywać niemal przez cały sierpień – ulubiony, tradycyjnie wakacyjny miesiąc dla Francuzów. Na wodzie kołyszą się policyjne motorówki pilnujące, by saudyjskiemu monarsze korona nie spadła z głowy. – Mnóstwo policji. Wszędzie. Dookoła. Żyć się nie da. To jest plaża publiczna. Nikomu nie wolno jej sobie przywłaszczać – powiada jedna z mieszkanek. W trybie pilnym zwołano posiedzenie francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych i Królewskiej Gwardii Saudyjskiej. W grę bowiem wchodzi także zamknięcie strefy powietrznej nad rejonem, gdzie odpoczywa monarcha i jego tysiącosobowa świta. Nie wolno pływać. Nie wolno latać. Nie wolno oddychać. Nie mówiąc już o obecności kobiet – także, o zgrozo –w mundurze. (MB)