Serce mi się ściskało
W pełni sezonu taka okazja
– Był już początek lipca, a my dopiero zabraliśmy się do szukania jakiegoś miejsca nad morzem – opowiada nam pani Katarzyna z Warszawy. – Ta kołobrzeska oferta zwróciła naszą uwagę. Pokoje piękne, odległość od morza 350 m, no i ta cena: za 70-metrowy apartament z dwiema sypialniami 270 złotych. Wybieraliśmy się w cztery osoby dorosłe plus niemowlę. Pierwszy raz zadzwoniłam 6 lipca, w poniedziałek. Odebrała uprzejma młoda kobieta. Proponowała nieco inny termin, niż chcieliśmy, bo wybrany przez nas apartament był zajęty. Wszystko to brzmiało bardzo wiarygodnie. Dzwoniłam do niej albo wysyłałam e-maile chyba kilkanaście razy. Miałam masę pytań. Chciałam się upewnić, jak wygląda dojście do plaży, jak daleko dojadę wózkiem po utwardzonym gruncie, co znajduje się w okolicy, jakie atrakcje, jak daleko do centrum miasta itd. Dostawałam wyczerpujące odpowiedzi. Byłam przekonana, że mam do czynienia z osobą, która jest z Kołobrzegu albo bardzo dobrze zna to miasto. Zapamiętałam jej nazwisko, przekazałam policji.
Na policji słyszymy, że to może być ważny trop, ale nie musi. Oszuści mogli przecież zatrudnić do wabienia swoich potencjalnych ofiar Bogu ducha winne osoby.
Pani Katarzyna zauważyła, że na maile odpowiadała już inna kobieta, która najwyraźniej nie ma kontaktu z tą pierwszą. Wtedy jej to nie niepokoiło. Po rozwianiu wątpliwości 8 lipca przelała pieniądze. Całą sumę, ze zniżką – 377 zł za sześć nocy. Następnego dnia nadeszło potwierdzenie, podziękowanie i instrukcja: na dzień przed przyjazdem zadzwoni rezydent, który powie, co i jak, umówi się na wręczanie kluczy. – Zauważyłam, że w tym liście potwierdzano rezerwację apartamentu z sypialnią. A przecież zamawiałam dwie! Zaczęłam dzwonić, pisać maile, ale nikt już nie odpowiadał. To było 10 lipca. Zaczęłam szukać innych namiarów na apartamenty na tym osiedlu. Tak trafiłam na państwa Iwasiów z Kołobrzegu. To od nich usłyszałam, że bardzo im przykro, ale najprawdopodobniej padliśmy ofiarami oszustwa. Pani Magdalena mówiła, że nie jesteśmy jedyni, bo u nich urywają się telefony od ludzi z takim samym problemem jak nasz.
Magdalena Iwasiów odebrała telefony od kilkudziesięciu osób: – Serce mi się ściskało, gdy kolejny raz tłumaczyłam, że najpewniej padli ofiarami oszustów. Mówiłam, żeby szli na policję, przekazywałam im telefony do innych oszukanych osób.
Pan Mariusz z Olsztyna, który stracił 1,5 tys. zł, w rozmowie z nami nagle pyta: – Co? Wyszedłem na naiwniaka? Tak pani myśli, prawda? Już po fakcie zacząłem analizować tę ich stronę: telefonu stacjonarnego brak, brak nazwiska, na które mieliśmy przesyłać pieniądze. Tylko nazwa firmy. Jak się dobrze przyjrzeć, to te zdjęcia wyglądają jak wizualizacje pokoi. Proszę mi wierzyć, że wtedy, na gorąco, byłem szczęśliwy, że w pełni sezonu udało nam się znaleźć takie miejsce w tak atrakcyjnej cenie. Dopiero później dotarło do mnie, że za dużo było tego szczęścia. Zaniepokoiłem się, gdy nie zadzwonił rezydent, a telefon nie odpowiadał. Zacząłem szukać w sieci. Wpisywałem hasło Osiedle Jantar. Trafiłem na stronę pani Magdy, która zdążyła już umieścić na niej oświadczenie, że nie ma nic wspólnego z podejrzaną stroną. W rozmowie powiedziała, że swoje ostatnie apartamenty na lato wynajęła w kwietniu.
Pan Mariusz próbował wytropić swoimi kanałami, gdzie oszust lub oszuści mogli założyć swoje konto. – Ustaliłem, że na południu Polski. Ktoś chyba skorzystał z bankowej oferty prepaid, konta z kartą na okaziciela.
Pani Agnieszka z Warszawy wybrała największy apartament, ten 95-metrowy. Mieli przyjechać w siedem osób: ona, mąż, trójka dzieci i siostra ze swoim dzieckiem. Straciła 3,8 tys. złotych. – Pewnie, że skorzystałam z tej 15-procentowej zniżki – mówi. – Przyglądałam się tej stronie. Moją czujność zmylił m.in. bardzo szczegółowy regulamin. Ktoś nad tą ofertą mocno popracował. Mieli wszystko dograne.
Pani Elżbieta z Olsztyna straciła 918 zł, wpłacone za cztery noclegi z bonifikatą. Miała przyjechać z mężem i dwójką dzieci. Pani Izabela z Poznania miała szczęście. 11 lipca wpłaciła tylko zaliczkę – 150 zł za apartament na weekend. Jej pieniądze wróciły, bo konto było już zamknięte. Pani Agnieszce ze stolicy się nie udało: – Też wysłałam swoje prawie 4 tysiące 11 lipca. Gdybym wpłaciła je parę godzin, a może minut później, też by do mnie wróciły.
Na serwerze w USA
W następny weekend do kołobrzeskiej komendy zaczęli docierać kolejni oszukani. Przyjechali z różnych miejsc w Polsce. Z bagażami, z dziećmi... Mimo że rezydent nie zadzwonił, zaryzykowali, przyjechali i na miejscu przekonali się, że dali się oszukać. Kołobrzeska komenda przyjęła kilkanaście takich zgłoszeń. Równolegle to samo działo się w Sopocie. Nie ma żadnej pewności, że Kołobrzeg i Sopot to jedyne kurorty, które upatrzyli sobie oszuści. Mimo że oszustwa wyszły na jaw w pierwszej połowie lipca, do środy obie oszukańcze strony były aktywne. – Zawnioskowaliśmy o ich blokadę, ale okazało się, że trochę to potrwa, bo w obu przypadkach serwer, domena i administrator są w USA – usłyszeliśmy od prokurator Jolanty Łubkowskiej.
* Karina Kamińska – rzeczniczka KMP w Sopocie: – Rezerwując wakacyjne lokum, bądźmy bardzo ostrożni. Sprawdzajmy dane firm w KRS-ie, szukajmy opinii w internecie, nie wpłacajmy przed przyjazdem na miejsce całej sumy i zachowujmy dowody wszelkich wpłat, pisma i maile.