Śmiercionośne parkowanie
Parkowanie to tu najczęstszy problem w stosunkach międzyludzkich; kończy się w sądzie, szpitalu albo na cmentarzu. Niedawno funkcjonariusz więzienny zabił czterech sąsiadów, bo nie chcieli przestawić furgonetki.
Zdarzenie miało miejsce w znanym z produkcji kawy miasteczku Trentola Ducenta. Rodzina, która naraziła się policjantowi więziennemu Luciano Pezzelli, mieszkała naprzeciwko i zajmowała się produkcją skrzynek na owoce. Już od świtu przed ich posesją parkowały samochody dostawcze. Niektóre zgodnie z przepisami ruchu drogowego, inne – gdzie popadnie. Pezzella poprosił więc klienta sąsiada, żeby odjechał, bo blokuje przejazd. 37-letni Franco Pinestro był gotów ruszyć od razu, tyle że wprost na Pezzellę. Wtedy ten wyjął pistolet i wystrzelił z parabellum kaliber 9 mm. Pinestro, który stracił przytomność i panowanie nad pojazdem, uderzył w murek ogrodzenia. Pezzella nacisnął spust drugi raz, jednak ten pocisk nie wyrządził szkód (śledczy znaleźli go potem na ulicy).
Działający w amoku funkcjonariusz opróżnił magazynek. W drzwiach wejściowych zastrzelił jeszcze 61-letniego Michele Verde, następnie wszedł na piętro, gdzie usytuowane były dwa apartamenty. Najpierw zabił żonę sąsiada, później jego syna Pietra, który, słysząc odgłosy strzałów, wybiegł na pomoc rodzicom – kula dosięgła go w progu, tuż przy matce. Ocalała jego narzeczona zabarykadowana w pokoju. Uratował się też drugi syn małżeństwa, bo tego dnia wyjątkowo wyszedł do pracy o kwadrans wcześniej. Wieczorem rodzina miała się pakować na wyjazd do Mediolanu na ślub średniego syna. Od kilku tygodni Verde żyli wyjazdem na tę uroczystość. Ślub odwołano, a w tym terminie odbyły się cztery pogrzeby. Oskarżony o wielokrotne zabójstwo Pezzella czeka na proces w więzieniu w Santa Maria Capua Vetere.
Dramatyczne sytuacje związane z parkowaniem to codzienność metropolii. W Rzymie na via Costantino dwaj kierowcy samochodów osobowych podróżujący z rodzinami w tej samej chwili zauważyli wolne miejsce postojowe. Było przed godz. 21, pora kolacji. Żaden z mężczyzn nie chciał ustąpić, obaj próbowali zająć wypatrzone miejsce. Po kilku minutach sprzeczki i zajeżdżania sobie drogi wyskoczyli na ulicę. Młodszy scyzorykiem ranił starszego, 45-letniego pracownika poczty. Przestraszył się, że go drasnął i uciekł. Kiedy z dziennika telewizyjnego dowiedział się, że zabił człowieka, zdruzgotany zgłosił się na policję.
Również w Wiecznym Mieście na via Della Magliana 42-latek został zmasakrowany za popularny w stolicy tzw. ciasny parking. Chodzi o parkowanie prawie na wpych – tylny zderzak pojazdu parkującego dotyka wówczas tablicy rejestracyjnej kolejnego auta. Mężczyzna zaparkował w taki sposób w pobliżu lokalu Król Jednej Nocy, gdzie zamierzał obchodzić urodziny żony. Nie spodobało się to właścicielom samochodu, na którym się oparł. Podczas kłótni wezwano mundurowych. Wydawało się, że ugasili konflikt, tymczasem sytuacja uspokoiła się na dwie godziny. Gdy kierowca wyszedł z restauracji z małżonką i dziećmi w wieku 8 i 11 lat, czekała na niego grupa uzbrojona w metalowe rury. To była egzekucja na oczach rodziny. Pobicie i cztery strzały w plecy.
W Marcianise syn lokatora z I piętra miał zwyczaj parkować pod oknem sąsiada z parteru, naruszając nie tylko jego spokój, lecz także regulamin wspólnoty mieszkaniowej. W końcu sąsiad postanowił zwrócić się do ojca nastolatka, jednak ten tylko machnął ręką. Dostał trzy ciosy nożem w okolicę bioder i zmarł w szpitalu.
Według sondażu portalu nieruchomości immobiliare. it sprawę karną o niewłaściwe parkowanie wszczętą z inicjatywy sąsiadów miało 26 proc. Włochów. Potyczki zdarzają się głównie w Rzymie, na Sycylii i w Lombardii. Ubezpieczyciel Direct Line ustalił, że co drugi mieszkaniec Brescii przepychankami o parking przynajmniej raz naraził swoje zdrowie lub życie. (ANS)