Mikrofon ANGORY
Kampania prezydencka nabrała tempa. O fotel pod żyrandolem ubiega się już tylko dwóch kandydatów. Do akcji wspierania włączyły się najwyższe czynniki państwowe, druga osoba w państwie czyli marszałek sejmu Radosław Sikorski oraz prezes rady ministrów Ewa Kopacz.
Armata czy haubica?
Marszałek sejmu, który był ministrem obrony narodowej oraz ministrem spraw zagranicznych, ocenił obu kandydatów pod względem znajomości obu dziedzin. „Tutaj po prostu są inne ligi – prezydent Komorowski jest byłym ministrem obrony narodowej i jest człowiekiem, dzięki któremu, w odróżnieniu od większości pozostałych państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, Polska przez ostatnią ponad dekadę wydawała solidne pieniądze na wojsko, dzięki czemu dzisiaj jesteśmy bezpieczniejsi i to jest wielka historyczna zasługa prezydenta Bronisława Komorowskiego, a nie wiem, czy kandydat Duda odróżnia armatę od haubicy” powiedział Radosław Sikorski w Sejmie. W sprawach zagranicznych były minister zwrócił uwagę na zaufanie, jakim cieszy się polski prezydent u przywódcy Stanów Zjednoczonych. „Tym bardziej powinniśmy zwrócić uwagę na to, że prezydent Komorowski to osoba, która ma rejestr wielkich zasług; osoba, o której prezydent Stanów Zjednoczonych tu w Warszawie podczas spotkania z całym naszym regionem i z ówczesnym prezydentem Ukrainy, mówił prezydentowi Ukrainy: „słuchaj, tu w waszym regionie prezydent Polski mówi po części za mnie”. Jak przystało na polityka Platformy Obywatelskiej, marszałek nie omieszkał skrytykować kontrkandydata urzędującego prezydenta. „Tymczasem kandydat Duda należy do marginalnej partyjki w Parlamencie Europejskim, poza głównym nurtem chrześcijańsko- demokratycznym w Europie. Strukturalnie jego wybór oznaczałby, że Polska przesunęłaby się na margines decyzyjny w Unii Europejskiej, do rangi krajów, o których nie wiadomo, tak jak Wielka Brytania, czy aby na pewno nie wyjdą z UE. Taka niepewność to ostatnie, czego Polska potrzebuje w obliczu zagrożeń na wschodzie i południu Europy. W obliczu tego, że Polska potrzebuje mieć jak największy wpływ na decyzje europejskie, nie potrzebujemy zmarginalizowania nas do eurosceptycznej grupki w Parlamencie Europejskim” – wyjaśnił były szef polskiej dyplomacji.