Bunt na zamku W. Brytania
Po raz pierwszy w historii brytyjskiej monarchii Elżbieta II może wkrótce stanąć w obliczu akcji protestacyjnej pracowników jednej z największych królewskich posiadłości. 120 osób zatrudnionych na zamku Windsor grozi strajkiem, jeśli nie otrzyma podwyżki wynagrodzeń.
– Ci pracownicy są lojalni i całkowicie zaangażowani. To skandal, że opłaca się ich tak przerażająco nisko i oczekuje, że będą pracować za darmo, zarabiając na rodzinę królewską – mówi Mark Serwotka, szef związków zawodowych.
Windsor, leżący 20 mil na zachód od Londynu, jest jedną z trzech głównych rezydencji królów obok Buckingham Palace i pałacu Holyrood w Edynburgu. Elżbieta II spędza w nim weekendy, święta wielkanocne, wiosenne wakacje oraz przyjmuje gości. Gdy monarchini opuszcza zamek, staje się on obiektem turystycznym. Ta licząca sobie 900 lat forteca jest największym i najstarszym zamieszkanym zamkiem na świecie. Powierzchnia jej podłóg liczy 45 tysięcy metrów kwadratowych, ma ponad 1000 pokoi, wspaniałą galerię obrazów, kaplicę, gdzie pochowano wielu monarchów i salę bankietową, w której stoi stół na 160 osób.
O budynek, królową i przyjeżdżające tu wycieczki dba 200-osobowa za- łoga sprzątaczy, konserwatorów, ogrodników, kucharzy, sprzedawców pamiątek, przewodników. Ich praca w ubiegłym roku przyniosła 20 mln funtów dochodu uzyskanego od 1,3 mln turystów. Ale, jak twierdzą związkowcy, szczególnie zarobki strażników pilnujących porządku są skandaliczne i wynoszą 14 400 funtów rocznie, czyli 7,70 funta za godzinę. Jedynie 1,2 funta więcej niż minimalna pensja w Zjednoczonym Królestwie. – Są bardzo słabo opłacani, mimo że pracują dla najbogatszej rodziny w kraju – mówi Mark Serwotka. – Większość zdecydowała się zatrudnić na zamku, bo chciała pracować dla królowej, ale ona nie powinna ko- rzystać z tego i nadużywać ich dobrej woli.
Politykę płacową Elżbiety II krytykowali również niektórzy politycy jak Grahame Morris z Partii Pracy: – To bardzo zły przykład dla innych pracodawców. Ponieważ królowa otrzymuje znaczne wsparcie ze środków publicznych, powinna dawać dobry przykład i pokazywać, że ceni swoich pracowników. Niestety, Elżbieta musi skrupulatnie liczyć pieniądze. Choć jest posiadaczką zamków, ziemi, kolekcji dzieł sztuki i biżuterii, choć uchodzi za najbogatszą kobietę świata, to gotówki ma zbyt mało jak na swoje potrzeby.
Sprawozdanie komisji rachunków publicznych ujawniło, że oszczędności monarchini z 35 mln funtów w 2001 roku zmalały do zaledwie 1 mln w 2014 i nie chcą rosnąć, choć wpływy są pokaźne. W ubiegłym roku budżetowym z funduszy publicznych królowa otrzymała 37,9 mln funtów. Księstwo Lancaster przyniosło 13,6 mln zysku netto. Pałace udostępnione zwiedzającym dają przychód ok. 50 mln. A jednak brytyjski dwór nieubłaganie zbliża się do punktu, w którym wydatki mogą przekroczyć dochody. Rachunki telefoniczne monarchini opiewają rocznie na sumę 200 tys. funtów, tyle samo wynoszą opłaty za wodę. Gaz kosztuje 1 mln funtów, a elektryczność – 700 tys. Dla porównania – przeciętna brytyjska rodzina płaci za energię 1267 funtów rocznie. Oznacza to, że królewskie pałace zużywają tyle prądu, co 2288 gospodarstw domowych.
Jednak największą pozycję w wydatkach Elżbiety II stanowią pensje. Roczna płaca Lorda Szambelana to 1 mln funtów, a cały prywatny sekretariat Jej Królewskiej Mości zarabia ok. 60 mln. Aż 53 pracowników królewskiego dworu dostaje więcej niż 50 tys. funtów miesięcznie. Nie dotyczy to oczywiście szeregowych pracowników zamku Windsor. Ale po publikacji raportów piętnujących wydatki rodziny królewskiej mają oni małe szanse na podwyżki. Kiedy ogłosili gotowość do strajku, rzecznik organizacji Royal Collection, zarządzającej królewskimi rezydencjami, oświadczył, że protest jest nieuzasadniony, bo pracownicy Windsoru zarabiają powyżej regionalnej mediany rynkowej oraz otrzymują wiele innych korzyści w postaci emerytury, darmowego lunchu i bezpłatnych szkoleń. Królowa odmówiła komentarza. (EW)