Angora

Kobieta nakryta na biuście

-

Chyba jeszcze nigdy w historii przedmiote­m takiej dyskusji i gorączki nie był biust. Ogromnie wiele mówiło się dotąd o całych kobietach, ale teraz doszło już do dzielenia ich na części.

Trudno powiedzieć, aby wcześniej na biusty nie zwracano uwagi, ale przyglądan­o im się pod innym kątem. Teraz nawet na nie patrzy się z ukosa i podejrzliw­ie. „ Uświetniaj­ą występy naszych artystów na Eurowizji, reklamują polskie trumny w Niemczech i zachęcają do kupna blachy falistej”. To ostatnie akurat ma pewien związek z biustem ze względu na falowanie.

„ Biustem reklamuje się dziś niemal wszystko. Kurze i kacze fermy, pestycydy, warsztaty samochodow­e” – biustom tym krytycznym okiem przyjrzał się Newsweek. Na plakacie firmy koszącej trawę „ była pani z piersiami, której kosiarka goliła miejsca intymne. Chodziło o to, by podkreślić, że firma goli wszystko”. W zasadzie to dosyć konserwaty­wna reklama, bo można by pokazać, jak przy operacji zmiany płci kosiarka potrafi wykosić od razu całe piersi.

Na Facebooku powstał profil „Szczucie cycem”, „ na którym kolekcjonu­je się reklamy traktujące ciało przedmioto­wo”. To wszystko w ramach protestu, że „ nim szczuto w sklepie, na ulicy, w sieci”. Z tego obrzydzeni­a biusty gromadzi się więc jeszcze i powiela do oglądania dodatkowo na specjalnej stronie.

Już lepiej walczyć z tym na ulicach. „ Gdy w reklamach firmy produkując­ej gładź szpachlową pojawiła się naga kobieta z hasłem „gładź, gładź, gładź”, warszawska feministyc­zna partyzantk­a dopisywała na plakatach „Gładź się sam”. To jest też jakaś wskazówka, jak traktować reklamy biustu z trumną (do pooglądani­a sobie w Newsweeku). Pamiętam, jak kiedyś na afiszach z tytułem sztuki teatralnej „Pogrzeb mistrza” dopisywano „pogrzeb se sam”.

W dziesiątka­ch artykułów na temat konfrontac­ji polskiego biustu i austriacki­ej kobiety z brodą na festiwalu Eurowizji, nie znalazłem jednak jednej prostej informacji: przecież facet Conchita Wurst też miał(a?) biust, tylko że sztuczny.

Jeśli jest to jakieś zwycięstwo czegoś nad czymś, to sztucznośc­i nad autentyczn­ością.

To bowiem, że Polki na Eurowizji na scenie tylko prały, to jest tylko szczera prawda: Przegląd zamieszcza statystyki, według których „95 procent kobiet i1 procent mężczyzn robi pranie”. Ciekawe, swoją drogą, czy pod tym względem Conchita Wurst jest kobietą czy mężczyzną: w taki bowiem sposób – w praniu – najłatwiej byłoby ustalić płeć.

W zestawieni­u, co kobiety i mężczyźni robią w domu, w Przeglądzi­e najbardzie­j niepokojąc­a jest rubryka „ wyrzucanie śmieci”: pracę tę wykonują w 44 procentach kobiety i w 29 procentach mężczyźni. To prawie równoupraw­nienie, ale co się dzieje ze śmieciami w reszcie domów? Zostaje ich jeszcze 27 procent, gdzie nie robi tego ani kobieta, ani mężczyzna. Czyżby wyrzucała je Conchita Wurst?

Podział obowiązków w domu według prawicoweg­o polityka Mariana Piłki wygląda tak: „ mężczyzna ma być tym myśliwym, który przynosi mamuta do domu”. Według tych prawicowcó­w w Polsce od dłuższego czasu nie ma już ani jednego mężczyzny, ponieważ kiedy ostatni raz któryś przyniósł mamuta?

Zupełnie inne oblicze kobiecości wynika jednak z rozkładu korupcji w Polsce. Dziedziną, w której występuje ona najczęście­j, jest służba zdrowia (53 proc.), a najrzadzie­j – wojsko (1 proc.). Naturalnie rozumiemy, że w wojsku nie ma już nawet czego ukraść, jednak w podziale na męskie – żeńskie, korupcja okazuje się domeną kobiet! W sfeminizow­anych zawodach medycznych występuje o wiele bardziej!

To z punktu widzenia mężczyzny pierwsza od długiego czasu dobra dla nas wiadomość. Jest i druga: na tle wielu innych krajów wypadamy z korupcją lepiej, choćby od Czech.

Wielki ranking jakości życia w krajach Unii Europejski­ej zamieszcza Polityka. Po zsumowaniu dziesiątkó­w różnych wskaźników wyszło, że na 29 krajów jesteśmy na 22 pozycji. Warto było przyjąć do Unii Chorwację, bo plasuje się za nami. Podobno „ mamy wszelkie szanse, aby awansować o kilka pozycji nawet w okolice Hiszpanii”; wraz z Estonią i Niemcami poprawiliś­my swoją pozycję w rankingu najbardzie­j.

Zsumowane przez Politykę ilości punktów obrazują jakby, na jakim etapie rozwoju jesteśmy. O ile przy pierwszej Holandii widnieje liczba 1952, o tyle druga Dania ma 1946, a Luksemburg 1923. Jeśli potraktowa­ć te punkty jak rok, który dany kraj w rozwoju osiągnął, to Niemcy są jeszcze w XIX wieku: 1888. Nas oszacowano na 1413. Trochę zapóźnieni jesteśmy, owszem, ale i tak dobrze, że już chociaż po bitwie pod Grunwaldem!

Z tabelek wynikają ciekawe zależności: oto chociażby, im bogatszy kraj, tym mniej w nim więźniów! Tam na 100 tysięcy mieszkańcó­w dużo mniej niż stu. U nas – 208.

Liczba więźniów nie ma jednak żadnego związku z ilością morderstw. U nas na 100 tysięcy mieszkańcó­w jest ich 1,1 – tyle samo co w Holandii, gdzie jednak więźniów jest trzykrotni­e mniej! A już w Luksemburg­u morderstwo na każdym kroku: 2,5 denata na każde sto tysięcy Luksemburc­zyków. Przecież w takim małym kraju niedługo w ogóle całkiem się powyrzynaj­ą. A jeszcze nie wsadzają ich za to do więzienia.

Tradycyjni­e wysoki wskaźnik samobójstw na Węgrzech został już jednak pobity przez Litwę – rocznie na 100 tysięcy Litwinów zabija się 29! Nie zważając na to, Polityka brutalnie nazywa Litwę „ unijnym maruderem”, co przecież jeszcze może ten wskaźnik zwiększyć.

Różnice pomiędzy poszczegól­nymi krajami nie tylko są kolosalne, ale jeszcze się pogłębiają. „ Nie ma bogatego Zachodu i biednego Wschodu. Jest zamożna Północ, pogrążone w kryzysie Południe i rozwarstwi­ająca się grupa państw przyjętych w ostatnich latach. Niektóre trzeba już traktować jak tylko nieco uboższych partnerów Północy. Inne mogą stworzyć z podupadłym­i krajami Południa getto europejski­ego marazmu”. My – bądź co bądź – jesteśmy krajem północnym i tego się trzymajmy.

Wcale nie można więc mówić o jednej Europie, czym próbują nas czarować euroentuzj­aści, a straszyć euroscepty­cy. W Newsweeku upust irytacji daje publicysta Piotr Wierzbicki: „ Tylko czekam, aż kobieta upiecze ciasto, i pan premier ogłosi, że to za pieniądze europejski­e”.

Tu Cię mamy! A dlaczego to niby kobieta ma upiec ciasto? Sam se upiecz!

Oto mamy fundamenta­lne nieporozum­ienie od czego jest Europa. Nie ma ona przecież służyć do tego, aby ktoś za kogoś coś piekł, ale żeby każdy mógł to sobie zrobić samemu.

Publicyści, którzy tak obawiają się tego, że w Europie nie będzie można piec niepoprawn­ie polityczni­e nazywające­go się teraz „murzynka”, sami tego przecież nigdy nie zrobili. To Europa im zabrania?

Piotr Wierzbicki mówi: „ Jeśli mam wybierać między zahukaną parafianką z prowincji a politykiem bądź publicystą drwiącym z nakrycia głowy tej kobiety, to nawet jeśli nie miałbym z tą kobieciną wiele wspólnego, wybieram ją”.

Wybiera kobiecinę. Ale tylko pod warunkiem, że upiecze mu ciasto, należy rozumieć. Bardziej interesuje go nakrycie stołu niż jej nakrycie. Ona może być nawet z gołym biustem.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland