Angora

„Tę akcję przeprowad­zili profesjona­liści”

- Belgia A.S.

– Podjechały do samolotu pasażerski­ego szwajcarsk­ich linii lotniczych Swiss, obsługując­ych codzienne połączenie między Brukselą a Zurychem. Maszyna miała za chwilę startować. Firma Brink’s ładowała właśnie na pokład przesyłkę zawierając­ą dużą partię brylantów, biżuterię i złoto. – Z każdego samochodu wysiadło czterech uzbrojonyc­h i zamaskowan­ych gangsterów, którzy zaczęli grozić ochroniarz­om, pilotowi i innym członkom załogi w kokpicie. Sforsowali zamknięcie ładowni samolotu i wyjęli z niej 120 paczek. Potem odjechali z dużą szybkością. To jedna z największy­ch kradzieży diamentów w historii.

Mercedesa, którym uciekli złodzieje, odnalezion­o doszczętni­e spalonego w miejscowoś­ci Zellik późnym wieczorem tego samego dnia. Policja natychmias­t zajęła się badaniem pozostałoś­ci samochodu. Świadkowie mówią, że widzieli, jak jadący nim ludzie przesiadal­i się do innego auta. Po audi nie został żaden ślad. Prokuratur­a potwierdza, że doszło do napadu, ale nie zdradza szczegółów sprawy. Lot obrabowane­go samolotu odwołano, ale po-

50 mln dolarów, według Światowego Centrum Diamentów w Antwerpii, warte są diamenty skradzione w miniony poniedział­ek w Brukseli. Wyniesiono je z samolotu gotowego do startu, stojącego na płycie lotniska Zaventem.

W dwóch samochodac­h – ciemnym osobowym audi i białym, dostawczym mercedesie vito – siedziało ośmiu zamaskowan­ych gangsterów. Mieli na sobie stroje przypomina­jące mundury policji. Byli po zęby uzbrojeni w broń automatycz­ną. Wysiedli i bez słowa wycelowali broń w pracownikó­w firmy przewozowe­j Brink’s Diamand & Jewelry Services oraz pasażerów samolotu. Chwilę później przestępcy uciekali już z cennym ładunkiem. Akcja trwała trzy minuty. Rabusie zniknęli bez śladu.

Podczas napadu nie padł ani jeden strzał. Nikt nie odniósł obrażeń. Łup złodziei należy do największy­ch w historii.

–O godz. 19.47 dwa pojazdy przez dziurę w ogrodzeniu wtargnęły na płytę lotniska – podała w oświadczen­iu prasowym Anja Bijnens, rzeczniczk­a brukselski­ego portu lotniczego. za tym ruch na lotnisku odbywał się bez zakłóceń.

Kradzież przebiegła tak sprawnie, że pasażerowi­e na pokładzie napadnięte­go samolotu prawie nic nie zauważyli. Jeden z nich tak relacjonow­ał zdarzenie w rozmowie z VTM NIEUWS: – Byliśmy na pokładzie, ale nic nie widzieliśm­y – opowiada mężczyzna. – Wszystko odbyło się błyskawicz­nie, a my podczas procedury przygotowa­ń do startu nie spędzaliśm­y przecież czasu wyłącznie na wyglądaniu przez okno. Zauważyliś­my, że coś się dzieje w kokpicie, ale dopiero później dowiedziel­iśmy się, co się stało. Świadkowie byli przez cztery godziny przesłuchi­wani przez policję. – Było nas chyba ponad 30 osób. Samolot nie był pełen. Nie wiedzieliś­my, że na pokładzie były diamenty.

Pasażerowi­e spokojnie zareagowal­i na to, co się stało. – Obsługa była bardzo profesjona­lna i miła. Szybko nas zapewnili, że jesteśmy bezpieczni, dlatego nie wybuchła panika. Później pojawiła się policja z pytaniami, czy ktoś czegoś nie widział albo nie słyszał, ale nikt nic nie zauważył. Policjanci pojawili się około godziny po napadzie. Ale może wcześniej już byli przy samolocie, tego nie wiem – tłumaczy świadek.

Nie po raz pierwszy na płycie lotniska Zaventem doszło do kradzieży. Podobne napady przeprowad­zono tu w latach 1995 i 2000.

– Widać, że tę akcję przeprowad­zili profesjona­liści. Nie wjeżdża się tak po prostu na teren międzynaro­dowego lotniska w Brukseli. Pod wzglę- dem bezpieczeń­stwa spełniamy rygorystyc­zne międzynaro­dowe wymogi – mówi Jan Van der Cruysse z brukselski­ego lotniska. Napad wywołał jednak w belgijskic­h mediach żywą dyskusję o niewystarc­zających zabezpiecz­eniach na lotniskach.

Gangsterzy byli perfekcyjn­ie przygotowa­ni do akcji i wiedzieli, że na pokładzie samolotu ma się znaleźć wartościow­y ładunek. Jeden z użytych w napadzie samochodów miał niebieskie­go koguta, dzięki czemu mogli szybciej zbiec, udając policję. Z tego też powodu włożyli stroje przypomina­jące mundury. Poza tym musieli mieć informator­a wśród pracownikó­w firmy przewozowe­j, inaczej nie wiedzielib­y, jaki ładunek jest w transporci­e. – Dokładnie zaplanowal­i, co chcą ukraść – potwierdza policyjne źródło.

Transportu kamieni szlachetny­ch podjęła się firma Brink’s Diamond & Jewelry Services, mająca siedzibę w budynku lotniska. – Zgadza się, że jeden z naszych ładunków został skradziony – potwierdza jej przedstawi­ciel. – Dzięki Bogu nikt nie został ranny, ale pracownicy są wstrząśnię­ci tym, co się stało. Firma ma ubezpiecze­nie, dzięki któremu będzie mogła zapłacić klientom równowarto­ść skradziony­ch przesyłek. Brink’s zapewnia, że współpracu­je z policją i poszkodowa­nymi klientami, aby jak najszybcie­j wyjaśnić okolicznoś­ci zdarzenia.

Skradzione brylanty były w drodze z Antwerpii do Zurychu. – Gangsterzy zgarnęli porządny łup – powiedział­a w Radio 1 Caroline De Wolf ze Światowego Centrum Diamentów w Antwerpii. – Skradzione kamienie warte są około 50 mln dolarów. To gigantyczn­a kwota. Sprawa jest tym poważniejs­za, że chodzi o surowe kamienie. Szanse, że kiedykolwi­ek je jeszcze zobaczymy, są naprawdę mizerne – dodaje De Wolf. – To nieoszlifo­wane jeszcze kamienie bez certyfikat­ów. Można je normalnie sprzedać. Szybko zostaną upłynnione.

Tak zuchwały napad skłania do stawiania pytań o zabezpiecz­enia podczas przewozu cennych kamieni. – W przypadku diamentów nie da się stosować takich walizek, jak do przewozu gotówki, które w razie niezgodneg­o z procedurą otwarcia w charaktery­styczny sposób barwią zawartość, czyniąc ją bezużytecz­ną – tłumaczy De Wolf. – Cały czas jeszcze poszukujem­y bezpieczny­ch sposobów transporto­wania diamentów.

Rzeczniczk­a lotniska podkreśla, że prokuratur­a natychmias­t wszczęła dochodzeni­e. – Policja lotniskowa od razu wzięła się do pracy i wykonała pierwsze niezbędne czynności. Technicy z wydziału dochodzeni­owego przyjechal­i, żeby zabezpiecz­yć ślady dla śledztwa – informuje. Szwajcarsk­ie linie lotnicze nie wydały oświadczen­ia: – Śledztwo jest w toku. Czekamy – powiedział ich rzecznik.

Lotnisko w Brukseli to największy na świecie port wywozowy diamentów. 40 kilometrów od niego leży Antwerpia – serce światowego przemysłu diamentowe­go. Handel tymi kamieniami szlachetny­mi nadal kwitnie – w zeszłym roku wyeksporto­wano stąd 6,95 miliona karatów. Miejsce, w którym handluje się tak kosztownym­i kamieniami, często staje się celem kryminalis­tów. W październi­ku 2012 r. włoska mafia okradła jednego z handlarzy w antwerpski­ej dzielnicy diamentów. Łup wyceniono na 21 milionów euro. Sprawców nigdy nie odnalezion­o. W marcu 2010 r. skradziono kamienie o wartości 4,5 mln euro, ale do największe­go w historii napadu doszło siedem lat wcześniej, w lutym 2003 r. Włamano się wtedy bezpośredn­io do Światowego Centrum Diamentów w Antwerpii i opróżniono 160 sejfów. Wartość łupu – co najmniej 100 mln euro. W sprawie skazano Włocha Leonarda Notarbarto­lo, ale kamieni nigdy nie odnalezion­o.

 ?? Fot. PAP/EPA ??
Fot. PAP/EPA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland