Co było, a nie jest...
liczyć panienek od urodzenia do utraty dziewictwa, matron od początku wdowieństwa do późnej starości, zakonnic oraz zaprzysiężonych starych panien, to u nas – według Kammela – bita jest niemal każda kobieta. Potworne!
Nie tylko to. Wystarczy włączyć telewizor, aby usłyszeć, że niemal codziennie matki zabijają własne dzieci, opiekunowie robią to samo z podopiecznymi, synowie z rodzicielkami, wnuczki z babciami, uczennice z koleżankami, a młodzieńcy z przypadkowo napotkanymi przechodniami. Najczęstszymi motywami tych czynów jest niesforność lub nocne moczenie się najmłodszych, niechęć do finansowania pijaństwa własnego potomstwa, zazdrość o urodę lub powodzenie wśród nastolatek albo chęć wyładowania agresji, a przy okazji zabrania zegarka, portmonetki lub paska od spodni.
Przy nagminności tych zbrodni publiczne i dobrowolne zlizywanie mydlanej pianki (obrzydliwe!) lub bitej śmietany (o wiele przyjemniejsze!) z owłosionych kolan świątobliwego dyrektora sa- lezjańskiego gimnazjum jawi się jako nagroda za życie w cnocie, a nie – jak chcą tego tzw. postępowe dewotki – afera z perwersją i zboczeniami w tle.
Bodźce wzmacniające refleksje i smutki płyną z mediów, a zwłaszcza z telewizji. Twarz minister Fotygi niewpuszczonej na cmentarz, gdzie pomylono trumny z ofiarami tragedii smoleńskiej, pokazywana kilkanaście razy dziennie, zalew trującego spirytusu z Czech, rezygnacja Grzegorza Laty z walki o polską piłkę nożną, retoryka Jana Tomaszewskiego zgadzającego się przede wszystkim z własnym zdaniem, nieznany od stuleci upływ wody z Wisły, zagrażający sensowi piosenki Płynie Wisła, płynie…, coraz słabsze odcinki serialu „M jak miłość”, oto medialna miara jesiennego upadku Rzeczypospolitej.
Obraz tego wszystkiego osładza książka Danuty Wałęsy, którą Krystyna Janda adaptuje właśnie na scenę i niepotrzebnie już teraz wpuszcza kamery na próby. Verdi zakazał grania La donna e` mobile przed Rigolettem w Wenecji w obawie, że ludzie zaczną ten szla-