Magiel, czyli styl Z ŻYCIA SFER POLSKICH
W czasach, gdy nie było internetu i obrad Sejmu nie transmitowała telewizja, sprawy zasadnicze omawiano w maglu. Magiel to był prywatny zakład prasowalniczo-krochmalący, prowadzony z powołania przez jejmość świetnie poinformowaną. Jednoosobowo zastępowała TVN24, Pudelka i „No co ty!”. Oczekiwanie na wymaglowanie okraszała zebranym żywa, pełna fascynujących ciekawostek debata, fachowo i wyczerpująco komentująca świat i jego dziwy. Nie miało przy tym znaczenia, że świat i dziwy ograniczały się do jednej ulicy, góra dwóch. Było to zajęcie uczciwe, bo za maglowanie płacił ten, kto do magla przyszedł z interesem. Niestety, choć maglownictwo prywatne upadło wraz z rozwojem cywilizacyjnym, to plebejski styl magla przeżył w parlamencie.
Magiel sejmowy jest podobny do parowego, bo też kręci wyłącznie zainteresowanych. Uczestniczą w maglu ludzie, którzy nie muszą wysilać rozumu, by cokolwiek pojąć. Wystarczy im powiedzieć coś głośno i już wiadomo, co myślą. Nikt od nikogo w maglu nie wymaga, by mówił rzeczy prawdziwe. Nie wymaga się nawet, by mówić do rzeczy. W maglu człowiek istnieje od momentu, gdy na- bierze powietrza, by się odezwać. Słuchacz i mówiący są w maglu równorzędni. Idealnym środowiskiem dla nich wydaje się Sejm, w którym każdy może mówić, co wie, a niekoniecznie wiedzieć, co mówi. Płacimy jednak – i to niemało – za obecny magiel wszyscy, z podatków. A to obchodzi już niemal każdego, choć historia uczy, że w dawnych czasach też za prywatne pieniądze utrzymywano przy dworach menażerię, której zadaniem było bawić państwo. Ale co takiego ma dziś państwo z tej menażerii?
Po kilkunastogodzinnym maglu, w którym rząd bił się w piersi, a opozycja biła w rząd, dowodząc, że Amber Gold to morganatyczna małżonka Platformy, opublikowano badania TNS o poparciu dla partii i okazało się, że wszystkim urosło! Każda partia zyskała, a najwięcej Platforma! Ergo, magiel nie ma znaczenia! Najsmutniejszy polski ekonomista Krzysztof Rybiński uważa jednak, że „to wiele mówi o nas jako o społeczeństwie. W krajach, gdzie jest wysoki kapitał społeczny i społeczeństwo obywatelskie, połowa tych afer z ostatnich lat doprowadziłaby do kryzysu rządowego, do dymisji. U nas nic się nie dzieje. Media ujawniają nepotyzm o kosmicznej skali na szczytach władzy. A Polak myśli: sam bym chciał mieć znajomego na stanowisku, żeby mi robotę załatwił. Albo pomyśli: załatwiłem robotę kuzynowi tak samo. Więc nie chcą zmian, bo politycy z objawami nepotyzmu im się podobają, są tacy normalni, polscy, nasi”. Ale poczciwy Rybiński, jak zwykle ciska inwa- lidzką kulą w żywopłot, bo nawet jemu trudno znaleźć kogoś, kto patrząc na Antoniego Macierewicza czy histerycznie skrzeczącego Ryszarda Kalisza, powiedziałby z ręką na sercu: Jacy oni normalni, polscy, nasi…
Maglowanie nie jest zjawiskiem wyłącznie parlamentarnym. Z magla żyje internet, najważniejsze dziś i powszechne medium. Magiel nie pyta – dlaczego i jak, tylko – kto, co i komu? Kwestie głębsze, wymagające refleksji na poziomie maturalnym, automatycznie sprawiają, że posłowie – bohaterowie magla popadają w stan nieprzytomności lub bezmyślnie rozrywają sobie nozdrza małym palcem lewej ręki, by przywołać obrazki telewizyjne, pokazujące strudzonych sejmowych maglowników z ostatniego czwartku.
Magiel polski ma się dobrze. Każde wybory przynoszą wzrost poziomu parlamentarnego maglownictwa i powodują, że coraz więcej Polaków oddala się myślowo od problemów, jakimi żyje stołeczna ulica Wiejska. Zdecydowana większość rodaków marzy, by politycy dali nam, obywatelom i podatnikom, święty spokój. I żeby niczego nie ruszali, bo zepsują. Dlatego niebawem nikogo nie będzie obchodziło, kto jest marszałkiem Sejmu, kto wice, a kto premierem. Nikt nie zaprotestuje, gdy wreszcie coś uda się PiS-owi i premierem zostanie Zyta Gilowska, choć już z magla niesie, że są tacy, którzy woleliby zamiast Gilowskiej – Czubaszek.
henryk.martenka@angora.com.pl