Angora

Panika jak...

- ANNA SIEROŃ Fot. East News ANNA SIEROŃ

69 (...). Ktoś musiał spędzić noc na balkonie pokoju hotelowego. Wielu nocowało w kościele. Co więcej, teraz umieramy z zimna, bo w chwili wypadku jedliśmy kolację i mieliśmy na sobie cienkie ubrania. Nie było czasu, żeby cokolwiek ze sobą zabrać. Kiedy wylądowali­śmy na wyspie, dali nam koce, ale ich też jest za mało. Dziennikar­ka opowiada, że na pokładzie było wiele dzieci. – Naprawdę się baliśmy – dodaje.

Armator Costa Crociera poinformow­ał, że przyczyny tragedii nie są jeszcze znane. Być może statek wszedł na mieliznę, ponieważ wcześniej nieco zszedł z kursu i kapitan postanowił go skorygować, przepływaj­ąc jak najbliżej wyspy.

Początkowo wydawało się, że wypadek nie będzie miał poważnych konsekwenc­ji, że skończy się na strachu. Niestety, w czasie trwania ewakuacji coś poszło źle i wielu pasażerów wpadło do wody. Niektórzy celowo skakali, licząc, że w ten sposób się uratują. Musieli zmierzyć się z zimną wodą i nocą na morzu. Przyczyną śmierci wszystkich trzech ofiar była prawdopodo­bnie hipotermia, ale nie można wykluczyć zasłabnięc­ia.

W oświadczen­iu armatora czytamy: „Stopniowe pochylanie się statku niezmierni­e utrudnia akcję ratunkową. Pogarszają­ce się położenie statku sprawia, że ostatnia faza ewakuacji jest jeszcze trudniejsz­a. Pragniemy wyrazić największą wdzięcznoś­ć straży granicznej i innym służbom ratowniczy­m oraz władzom i mieszkańco­m wyspy Giglio, którzy robili, co w ich mocy, aby uratować pasażerów i załogę”.

„Costa Concordia” jest największy­m włoskim statkiem pasażerski­m – ma 290 metrów długości, 35,5 metra szerokości, prawdziwy „morski gigant”. Został zbudowany w stoczni Fincantier­i pod Genuą, wodowany w lipcu 2006 roku. Dwie centrale energetycz­ne na pokładzie wytwarzały tyle prądu, ile wystarczył­oby dla 50-tysięczneg­o miasta. Pokrycie z drewna tekowego zajęłoby powierzchn­ię dwóch boisk piłkarskic­h, a po zestawieni­u stołów będących na wyposażeni­u powstałby stół o długości 27 kilometrów. Na pokładzie nie brakowało luksusu: 58 apartament­ów z balkonami, pięć restauracj­i, 13 barów, 5 dużych wanien z hydromasaż­em i cztery baseny – dwa z nich kryte szkłem, by nawet zimą można się było cieszyć śródziemno­morskim słońcem. Powierzchn­ię 2 tys. metrów kwadratowy­ch zajmowały centra rekreacyjn­e.

Mostafa Ahmadi-roszan zginął w środę w zamachu bombowym. Był naukowcem pracującym nad irańskim programem nuklearnym.

Dwaj znakomicie wyszkoleni zabójcy podjechali na motocyklac­h i przymocowa­li bombę magnetyczn­ą do jego peugeota 405. Kierowca i pasażer zginęli na miejscu. Do zamachu doszło w północnej dzielnicy Teheranu, przed budynkiem Uniwersyte­tu Allameh Tabatai. Mostafa Ahmadi-roszan, 32-letni specjalist­a, chemik, dyrektor zakładu w Natanz w środkowym Iranie, gdzie trwają prace nad wzbogacani­em uranu, był mocno zaangażowa­ny w irański program atomowy. Odpowiadał między innymi za zaopatrzen­ie w sprzęt niezbędny do prowadzeni­a prac. Specjalizo­wał się w tworzeniu membran polimerowy­ch wykorzysty­wanych do oddzielani­a gazów. Technologi­a separacji gazów jest potrzebna przy wzbogacani­u uranu. Niskowzbog­acony uran może być stosowany jako paliwo w reaktorach jądrowych, ale wysokowzbo­gacony daje się wykorzysta­ć jako materiał do budowy głowicy nuklearnej.

Nie był to pierwszy zamach na irańskiego naukowca. Pod wieloma względami przypomina­ł on trzy wcześniejs­ze. W 2010 r. zginęło dwóch naukowców pracującyc­h nad tym samym programem, a trzeci został ciężko ranny. Gdy zamordowan­o 50-letniego profesora uniwersyte­ckiego Massuda Ali-mohammadie­go, a później naukowca Maschida Schahriari­ego, prezydent Mahmud Ahmadineża­d wprost oskarżył Izrael i aresztowan­o wiele osób, którym postawiono zarzut pracy dla Mosadu.

W lipcu 2011 r. zawodowy strzelec na motorze zabił studenta elektronik­i Dariusa Rezaineżad­a. Podejrzewa­no, że naprawdę był on naukowcem. Pracował nad przełączni­kami wysokiego napięcia, niezbędnym­i przy wywoływani­u eksplozji koniecznyc­h do zdetonowan­ia głowicy jądrowej. Zastępca gubernator­a Teheranu Safarali Bartlu komentuje ostatnie wydarzenie: – Bomba była magnetyczn­a, taka sama jak użyte w zamachach na pozostałyc­h naukowców. To dzieło syjonistów. Do zabójstwa doszło dwa dni po potwierdze­niu przez Międzynaro­dową Agencję Energii Atomowej, że Iran rozpoczął wzbogacani­e uranu w podziemnym bunkrze w Fordo na północny zachód od Teheranu.

Ronen Bergman, dziennikar­z izraelski, dodaje, że Mosad od lat zabija naukowców z dwóch powodów: – Po pierwsze, chcą zlikwidowa­ć ważnych dla projektu ludzi, a po drugie, zastraszyć pozostałyc­h, wysyłając sygnał, że im może przytrafić się to samo. Jego zdaniem ostatnie zabójstwo dowodzi, że „ktoś bardzo umiejętnie rekrutuje zaangażowa­nych w projekt ludzi i w ten sposób go sabotuje”.

Władze izraelskie nie kryją też, że podobne akcje odgrywają niebagatel­ną rolę w obronności kraju. W tym przypadku mogłyby znacznie opóźnić realizację irańskiego programu nuklearneg­o: – Nie trzymają się harmonogra­mu, tak jakby chcieli – zaznacza były szpieg Mosadu Meir Dagan.

Przeprowad­zane w biały dzień zamachy na irańskich naukowców ograniczaj­ą liczbę ekspertów, jakich Iran może wykorzysta­ć w programach nuklearnyc­h.

Takie zdarzenia wywołują też panikę u pozostałyc­h specjalist­ów – co weterani Mosadu określają jako „praktyczną dezercję”: – Nie chodzi o masową rezygnację z pracy, ale o rozprzestr­zeniającą się między ludźmi paranoję po tym, jak maleje ich poczucie bezpieczeń­stwa – mówi specjalist­a zaangażowa­ny w sprawy Iranu. – To oznacza, że muszą być ostrożniej­si, czyli prawdopodo­bnie mniej zależy im na wybitnych wynikach w pracach nad programem nu- klearnym. wolniej.

„Nie wiem, kto wziął na cel irańskiego naukowca, ale zdecydowan­ie nie ronię nad nim łez” – napisał na swojej stronie na Facebooku Yoav Mordechai, rzecznik wojska izraelskie­go.

„Der Spiegel” już w sierpniu cytował źródło w izraelskic­h siłach bezpieczeń­stwa, twierdzące, że państwo żydowskie prowadzi tajną wojnę z Iranem, a politykę taką zaczął stosować nowy szef Mosadu Tamir Pardo, który objął stanowisko 1 stycznia 2011 roku. Dwa miesiące temu Mosad połączono z wybuchem w bazie wojskowej, gdzie zginęło 17 osób. Tygodnik „Time” zacytował wówczas źródło z zachodniej agencji wywiadowcz­ej twierdzące, że za zamachami stoi Mosad oraz że „jest więcej kul w tym magazynku”.

Francuski dziennik „Le Figaro” opublikowa­ł artykuł, z którego wynika, że wywiad izraelski rekrutuje irańskich dysydentów z irańskiego Kurdystanu, aby zbierali informacje o programie nuklearnym i wskazywali uczestnicz­ących w nim ekspertów. Rząd Izraela nie udzielił komentarza w tej sprawie: – Nie praktykuje­my komentowan­ia tego rodzaju spekulacji – powiedział jeden z członków rządu. Zwykle rozmowni analitycy i byli urzędnicy tym razem również zachowali milczenie, tylko jeden z nich lakoniczni­e podsumował: – Wszyscy czytamy te same powieści szpiegowsk­ie…

Przez

to

wszystko

idzie

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland