Moim oponentom
Nie przypuszczałem, że tekst o krasnalu reklamowym, imitującym Świętego Mikołaja ANGORA nr 52), wywoła reakcję niektórych Czytelników. Rozumiem, że nie wszystkim patron 6 grudnia kojarzy się właśnie ze Świętym Mikołajem, ale – na Jowisza – czyli na mnie (jak mawiał „boski” Kaligula), czy ten dzień jest świętem Dziadka Mroza, Gwiazdora czy też Dzieciątka? Trochę logiki w rozumowaniu, mili moi oponenci.
Czym innym jest tradycja Świętego Mikołaja, obchodzona na początku grudnia, czym innym jest kładzenie prezentów pod choinkę, przynoszonych – w różnych regionach kraju – przez Gwiazdora, zapożyczonego z Niemiec, Dzieciątko czy kogo tam jeszcze mamy. Sprawa ma, moim zdaniem, inny wymiar: bezrefleksyjnie przyjmujemy za własne obce wzory i zwyczaje, pozbywając się tego, co jest naszym dziedzictwem, tradycją, spadkiem po naszych przodkach, kulturą, obyczajem. Większość Polaków zachowuje się jak Murzyni z Afryki, którzy za szklane paciorki, koraliki, perkal sprzedawali kolonizatorom ziemię i jej bogactwa.
Nieustannie bombardowani reklamami: „Kupuj, kupuj, graj i wygraj, a jak nie wygrasz, to znowu kupuj i graj”, rodacy zupełnie zatracili rozeznanie, czym w gruncie rzeczy są święta Bożego Narodzenia. W świecie wszechobecnej tandety i plastikowych wzorców zapomniano o istocie i znaczeniu świąt, o istocie i znaczeniu takich postaci, jak choćby Święty Mikołaj, który wedle historycznych przekazów pomagał będącym w potrzebie, ale nie reklamował coca-coli czy innych produktów międzynarodowych koncernów.
Tak przy okazji pytanie do Mariana Pawlaczyka z Wrocławia: – Co Święty Mikołaj ma wspólnego z IPN? Dalibóg nie kumam.
Kolumny opracowała: BOGDA MADEJ-WŁODKOWSKA