Spadek po Leninie
Rozmowa z prof. PIOTREM KRUSZYŃSKIM, adwokatem, dyrektorem Instytutu Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego
– Przy okazji nieudanej próby samobójczej płk. Przybyła, zastępcy wojskowego prokuratora okręgowego w Poznaniu, opinia publiczna dowiedziała się o konflikcie między prokuraturą wojskową i cywilną, a także o planach obecnej władzy zmierzających do likwidacji prokuratury wojskowej jako samodzielnego bytu. Jak pan zapatruje się na zapowiedź tych zmian?
– Bardzo mi żal pułkownika Przybyła, ale gdy usłyszałem, że on się postrzelił, żeby zachować niezależność prokuratury wojskowej, to czułem się, jakbym patrzył na operetkę. Prokuratura wojskowa nie ma dziś żadnej racji bytu. Nie mamy już zasadniczej służby wojskowej i wojska z poboru, a armia (w PRL-U jej liczebność dochodziła do 400 tysięcy – przyp. autora) skurczyła się do stu tysięcy. Prokuratorzy wojskowi mają rocznie po 20 spraw, gdy cywilni dziesięć razy więcej. Czy stać nas na tak kosztowną instytucję, w której prokuratorzy wojskowi zarabiają więcej niż ich cywilni koledzy?
–W Kodeksie karnym na część wojskową przypada zaledwie 46 artykułów.
– Tak więc, jak sam pan widzi, to tylko margines marginesu całej ustawy. Prokuratury powszechne mogą spokojnie przejąć obowiązki prokuratur wojskowych. Można się zastanowić, czy w ramach prokuratury powszechnej nie utworzyć jakiejś wyspecjalizowanej komórki zajmującej się wojskiem, ale w żadnym razie nie powinna być to armia 200 wojskowych prokuratorów, którą mamy dzisiaj. Czy własną prokuraturę powinni mieć policjanci, których jest tyle samo co wojskowych, a może także kominiarze czy hydraulicy?
– Prokuratura, także wojskowa, w obecnym kształcie to spadek po PRL-U.
– To Związek Radziecki wprowadził w Polsce leninowską koncepcję niezależnej prokuratury. Jednak po 1989 roku, dopóki minister sprawiedliwości był prokuratorem generalnym, prokuratorzy podlegali czynnikowi politycznemu. Teraz nie podlegają nikomu. Taka sytuacja jest wysoce demoralizująca. Przed wojną w Polsce prokuratury działały przy sądach i tak być powinno dzisiaj. Jednak o wiele ważniejsze od likwidacji prokuratury wojskowej jest unowocześnienie całego systemu prawa karnego. Zwłaszcza postępowania przygotowawczego. Obecnie obowiązujący model został nam narzucony siłą w latach 1949 – 1950 w ramach stalinizacji, sowietyzacji życia społecznego. W żadnym cywilizowanym kraju już nie obowiązuje. Pozostał tylko w Polsce i niektórych krajach Wspólnoty Niepodległych Państw. Dlatego szybko powinniśmy przyjąć inne, lepsze rozwiązania, a moim zdaniem, najlepsze obowiązują w Niemczech, gdzie postępowanie przygotowawcze prowadzone jest nie dla sądu, ale dla prokuratora, i ogranicza się jedynie do zabezpieczenia najważniejszych dowodów w sprawie, które następnie prokurator przedstawia sądowi. W Niemczech istnieje też instytucja sędziego do spraw postępowania przygotowawczego, który stosuje różne środki zapobiegawcze, podsłuchy, przesłuchuje świadków w przypadku, gdy ich zeznania mają być odtworzone w sądzie. Rozpoznaje zażalenia stron na działania prokuratury. W lipcu 2008 roku na zamówienie klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej zespół pod moim kierownictwem opracował projekt zmian w Kodeksie postępowania karnego. Minęły prawie cztery lata i nic nie zrobiono. W prywatnych rozmowach politycy Platformy tłumaczą mi, że nie nadszedł jeszcze właściwy czas, nie ma odpowiedniego klimatu dla tych zmian. Przypomina mi to, oczywiście w dużo bardziej kulturalnej formie, kultowe już tłumaczenia różnych nierozwiązywalnych problemów stosowane przez komunistycznych dygnitarzy w stylu: „wicie”, „rozumicie”. Z informacji, które do mnie dotarły, co oczywiście nie musi być prawdą, wynika jednak, że Platforma nie przeprowadziła nowelizacji, gdyż z badań opinii publicznej wynikało, że mogłaby na tym stracić jakąś ułamkową część poparcia.
– Zanim pułkownik Przybył strzelił sobie w policzek, na konferencji prasowej powiedział: „Proponowane przejście prokuratorów wojskowych do cywilnych struktur prokuratury jest rozwiązaniem nieprawidłowym. Sprawy karne dotyczące wojska rozmyją się w setkach innych i nie będzie już możliwości prowadzenia śledztw z taką dokładnością i skrupulatnością jak dotychczas. Jako prokuratorzy wojskowi prosimy o poszerzenie kompetencji umożliwiających nam ściganie wszystkich przestępstw popełnianych na szkodę Wojska Polskiego. To rozwiąże problem równomiernego obciążenia sprawami z prokuratorami powszechnymi”.
– 20 spraw rocznie, dużo pieniędzy, mało roboty, żyć nie umierać. Nie przesadzałbym też z tą dokładnością i skrupulatnością. Byłem jednym z obrońców polskich żołnierzy oskarżonych o popełnienie zbrodni wojennej w Afganistanie w Nangar Khel. W tej sprawie wojskowa prokuratura popełniła zupełnie żenujące błędy. Nie zabezpieczono miejsca zdarzenia, nie stwierdzono, że moździerz był niesprawny. Najlepszym dowodem, że ich praca pozostawiała bardzo wiele do życzenia, jest wyrok uniewinniający.
–W raporcie dotyczącym WSI, przygotowanym przez Antoniego Macierewicza, jest sporo zarzutów o charakterze kryminalnym pod adresem wojskowych służb specjalnych, ale nie słyszałem, żeby wojskowa prokuratura prowadziła śledztwo w tych najbardziej bulwersujących sprawach.
– Nie chcę się wypowiadać na ten temat, gdyż jestem pełnomocnikiem pana Waltera i ITI w sprawie przeciwko panu Macierewiczowi.
– Ale niektórzy prokuratorzy wojskowi powątpiewają, czy cywile poradziliby sobie, prowadząc sprawy związane z wojskiem. – Bez przesady. – Każda prokuratura jest instytucją scentralizowaną o hierarchicznej strukturze, ale prokuratorzy wojskowi mają dwóch szefów, dwóch decydentów. Z jednej strony podlegają prokuratorowi generalnemu, z drugiej – ministrowi obrony.
–W zakresie prowadzonych spraw nie podlegają ministrowi obrony, ale oczywiście jakaś forma zależności od MON istnieje.
– Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek prokurator generalny spierał się publicznie ze swoim zastępcą. Generał Parulski zaatakował Prokuraturę Generalną, nazywając jej działania nieetycznymi... – ...To jest groteska, tragifarsa. – Andrzej Seremet był bardziej ostrożny w słowach i wolał wyręczać się swoim rzecznikiem. Minister Gowin krytycznie ocenił postawę obu panów, ale unikał odpowiedzi na pytanie, czy zostaną wszczęte kroki zmierzające do odwołania któregoś z nich.
– Pan Gowin nie jest postacią z mojej bajki. Uważam za nieporozumienie decyzję premiera, żeby w kraju, w którym jest tylu prawników, do sprawowania funkcji ministra sprawiedliwości nie znaleziono fachowca i wzięto laika. Ale oczywiście zgadzam się z krytyczną oceną poczynań prokuratorów Seremeta i Parulskiego.
– Senator Cimoszewicz, były premier i minister sprawiedliwości, uważa, że Seremet i Parulski powinni podać się do dymisji.
– Podzielam opinię Włodzimierza Cimoszewicza.
– Andrzej Seremet, zanim został prokuratorem generalnym, był sędzią Sądu Apelacyjnego w Krakowie i niczym szczególnym się nie wyróżnił. Z moich prywatnych rozmów z prokuratorami wynika, że nie cieszy się wśród nich wielkim autorytetem.
– Najpierw Krajowa Rada Sądownictwa wybrała dwóch (z 16 kandydatów, wśród których większość stanowili prokuratorzy – przyp. autora), a potem śp. prezydent Kaczyński z tej dwójki wybrał Seremeta, co moim zdaniem było niefortunną decyzją.
– Rozumiem prezydenta Kaczyńskiego, gdyż drugim kandydatem był prokurator Zalewski, który – słusznie lub nie – był postrzegany jako protegowany premiera Tuska. Prokurator generalny ma duże uprawnienia, trudno go odwołać i do tego może sprawować swój urząd tylko jedną kadencję, a po jej zakończeniu przechodzi w stan spoczynku z wysoką dożywotnią pensją. Dlaczego zatem Andrzej Seremet pełni tę odpowiedzialną funkcję w tak zachowawczy sposób?
– Tego nie wiem. Gdy słyszę, jak Andrzej Seremet wypowiada się publicznie cichym, niepewnym głosem, gdy widzę, jak w sprawie prokuratury wojskowej zachowuje się, jakby się czegoś obawiał, to wydaje mi się, że taki wizerunek jest zaprzeczeniem postawy prokuratora. Być może ta funkcja przerosła jego możliwości.