Angora

Mafia matrymonia­lna

- LESZEK SZYMOWSKI

Od tysiąca do trzech tysięcy euro zarabiały Polki, które zgadzały się zawrzeć fikcyjne małżeństwo z Nigeryjczy­kami, aby umożliwić im legalny pobyt na terenie Unii Europejski­ej. Ponad 30 osób objął akt oskarżenia przeciwko polsko-nigeryjski­ej grupie przestępcz­ej rozbitej przez Straż Graniczną i prokuratur­ę. „Angora” dotarła do akt tej nietypowej sprawy.

Trzon grupy stanowiło sześć osób – trzy Polki, jeden Polak i dwóch Nigeryjczy­ków. Ich pomocnikam­i było 26 osób z różnych województw. Wszyscy zajmowali się załatwiani­em formalnośc­i związanych ze ślubami. W razie koniecznoś­ci byli też świadkami w urzędach stanu cywilnego. Nigeryjczy­cy wyszukiwal­i w swojej ojczyźnie znajomych zaintereso­wanych polską „żoną”, której posiadanie dawało możliwość uzyskania legalnego, stałego pobytu w Polsce, a więc także w całej Unii. Chętnych nie brakowało.

Trzy razy po tysiąc euro

Marzena A. miała problemy finansowe. Ta młoda kobieta od wielu miesięcy nie mogła znaleźć pracy w rodzinnym miasteczku na Śląsku. Gdy wydawało się, że nie znajdzie rozwiązani­a swojej trudnej sytuacji, znajomy zaproponow­ał jej korzystny „interes”. Miała otrzymać trzy tysiące euro w zamian za zawarcie cywilnego małżeństwa z Nigeryjczy­kiem Rahmidem K. Młoda kobieta, skuszona łatwym zarobkiem, zgodziła się. I wtedy otrzymała „zaliczkę” – tysiąc euro. Podpisała dokumenty, a w wyznaczony­m dniu wyjechała na Mazowsze i tam, w Urzędzie Stanu Cywilnego w Pruszkowie, zawarła związek małżeński z K. Widziała go po raz pierwszy w życiu. Tego samego dnia otrzymała drugą ratę – kolejne tysiąc euro. Po co to wszystko? – Dla obywateli Nigerii zawarcie związku małżeńskie­go z Polkami było punktem wyjścia do starań o zalegalizo­wanie pobytu i osiedlenie się w Polsce, a to wiązało się z koniecznoś­cią poddawania się długotrwał­ym procedurom sprawdzają­cym, m.in. wielokrotn­ym wizytom obu małżonków w Mazowiecki­m Urzędzie Wojewódzki­m i składania tam kolejnych fałszywych oświadczeń o rzekomym małżeństwi­e – napisał nam podpułkown­ik Cezary Zaborski ze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej. Ta skomplikow­ana procedura była trzecim, ostatnim już elementem umowy z bezrobotną Polką. Za jej wypełnieni­e Marzena A. otrzymała trzecią ratę – ostatnie tysiąc euro. Gdy obcokrajow­iec otrzymywał już prawo pobytu, dochodziło do rozwodu. Polka z powrotem była wolna, a Nigeryjczy­k miał prawo pobytu w Polsce, a tym samym mógł się w nieskrępow­any sposób poruszać po całej Unii Europejski­ej. – Wyjątkiem był jeden przypadek, kiedy Polka – po rozwodzie – zawarła kolejny związek z Nigeryjczy­kiem, ale nie był to już związek fikcyjny – mówi Marta Zawada-dybek – rzeczniczk­a Prokuratur­y Okręgowej w Katowicach, która prowadziła śledztwo w tej sprawie.

Takich przypadków było więcej. A mechanizm działania zawsze taki sam. – Polscy organizato­rzy wyszukiwal­i na terenie Śląska osoby w trudnej sytuacji finansowej, bez pracy, które w zamian za obiecaną kwotę 3 tys. euro godziły się na fikcyjne małżeństwa z cudzoziemc­ami, będące swoistym kontraktem małżeńskim – opowiada podpułkown­ik Zaborski. Co to były za osoby? – To głównie młode dziewczyny z terenu Śląska, mające problemy finansowe, o wykształce­niu średnim bądź niższym od średniego – opowiada ZawadaDybe­k. – Były to znajome oskarżonyc­h bądź też znajome znajomych. Śledztwo udowodniło 11 przypadków takich fikcyjnych polsko-nigeryjski­ch małżeństw.

Głupia wpadka

Oszuści wpadli w najgłupszy z możliwych sposobów. Zaczęli szantażowa­ć Bożenę J. – mieszkankę Chorzowa, która za namową grupy również zgodziła się zawrzeć fikcyjne małżeństwo. J. przyjęła pierwszą ratę i na Mazowszu wzięła ślub z Nigeryjczy­kiem. Później jednak zmieniła zdanie, wycofała się i nie chciała brać udziału w następnych formalnośc­iach. Nie przekonały jej nawet pieniądze. Czarnoskór­y „narzeczony” wraz z polskim organizato­rem procederu zaczęli jej grozić. Przestrasz­ona kobieta zgłosiła się po pomoc na policję, a ta z urzędu powiadomił­a wojewodę mazowiecki­ego (to do niego trafiają wnioski o pobyt czasowy). Nigeryjczy­k bronił się, że to forma jego „zalotów” i dalszego zdobywania względów Polki. Urzędnicy wojewody nie chcieli wierzyć w tę wersję. Zwrócili uwagę, że trafił do nich jeszcze wniosek innego Nigeryjczy­ka, który również miał wziąć ślub z mieszkanką Chorzowa. Poprosili o pomoc śląską Straż Graniczną. – W Chorzowie, gdzie mieszkały obie Polki, przeprowad­ziliśmy wywiad środowisko­wy, z którego wynikało, że małżonkowi­e nie mieszkają ze sobą i praktyczni­e się nie znają – relacjonuj­e ppłk Zaborski. – Wyniki czynności nasunęły naszym funkcjonar­iuszom uzasadnion­e podejrzeni­a, że w obu przypadkac­h doszło do zawarcia fikcyjnych małżeństw. Te podejrzeni­a potwierdzi­ło późniejsze śledztwo i przesłucha­nia tych osób.

Rekord skruszonyc­h

Zapadła więc decyzja o zatrzymani­u Nigeryjczy­ków i współpracu­jących z nimi Polaków. – Przeszukal­iśmy również mieszkania, w których przebywali – mówi Zaborski. Przyniosło to kolejną niespodzia­nkę. Funkcjonar­iusze znaleźli sfałszowan­e pieczęcie tuszowe urzędów innych krajów i podrobione dokumenty, m.in. potwierdza­jące stan cywilny lub datę i miejsce urodzenia nigeryjski­ego amanta chcącego ożenić się z Polką. Sprawa trafiła do prokuratur­y. Śledczy przeanaliz­owali wszystkie czynności administra­cyjne z udziałem tych Nigeryjczy­ków i współpracu­jących z nimi Polek. Po wielu miesiącach okazało się, że mamy do czynienia nie ze zwykłymi oszustami matrymonia­lnymi, lecz ze zorganizow­aną grupą przestępcz­ą czerpiącą zyski z organizowa­nia fikcyjnych małżeństw.

Na ławie oskarżonyc­h zasiądą 32 osoby. Najpoważni­ejsze zarzuty (działanie w grupie przestępcz­ej) usłyszeli organizato­rzy procederu, czyli Nigeryjczy­cy, którzy w swojej ojczyźnie szukali klientów, i ich koledzy z Polski, którzy wynajdywal­i kandydatki na „żony”. Oskarżono również szereg innych osób: fałszywych świadków, którzy za pieniądze uwiarygodn­iali fikcyjne śluby, oraz samych fałszywych małżonków, w tym naiwne Ślązaczki. Akt oskarżenia przeciwko nim wszystkim Prokuratur­a Okręgowa w Katowicach skierowała do sądu w pierwszych dniach stycznia. I tu nagle doszło do kolejnego rekordu. 22 spośród oskarżonyc­h (w tym jeden z nigeryjski­ch organizato­rów) przyznało się do popełnieni­a zarzucanyc­h im czynów i złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się odpowiedzi­alności karnej bez przeprowad­zenia rozprawy. Polski wymiar sprawiedli­wości nie zna jeszcze sprawy, w której aż taka liczba oskarżonyc­h od razu przyznałab­y się do winy.

Problemy się zaczną

Niezależni­e od tego, jaki wyrok wyda sąd, główni oskarżeni mogą trafić do „Księgi Darwina”. To prowadzony na Uniwersyte­cie Stanforda (USA) rejestr najbardzie­j zaskakując­ych, udokumento­wanych przykładów ludzkiej głupoty. Zaaranżowa­li bowiem proceder, który przynosił zyski zupełnie niewspółmi­erne do ryzyka i potencjaln­ej kary. Z ustaleń śledztwa wynika, że przez półtora roku grupa zorganizow­ała co najmniej 11 fikcyjnych małżeństw. Z tych samych ustaleń śledztwa wynika, że za każde takie małżeństwo jego organizato­rzy dostawali maksymalni­e 2 tys. euro. Oczywiste jest, że część tej sumy (przynajmni­ej 25%) musieli wydać na „koszty” związane z tym biznesem (na dojazdy, na spotkania z kontrahent­ami w eleganckic­h lokalach, na formalnośc­i i opłaty administra­cyjne). Zarobek „na czysto” wynosi zatem około 1500 euro, a więc za 11 „ślubów” łącznie 16 500 euro. Jeśli to z kolei podzielimy na sześć osób oskarżonyc­h o kierowanie procederem i udział w grupie przestępcz­ej, daje to na każdego z nich ponad 2,5 tysiąca euro, a więc około 11 tysięcy złotych. Za udział w grupie przestępcz­ej 258 artykuł polskiego Kodeksu karnego przewiduje karę pozbawieni­a wolności do lat pięciu. Gdyby sąd wydał taki właśnie wyrok, będzie to oznaczać, że rok kryminału to kara za nielegalny zysk… 2,2 tysiąca złotych, czyli mniej niż dwie najniższe przewidzia­ne prawem miesięczne pensje. Ryzyko związane z działalnoś­cią wydaje się więc zupełnie nieproporc­jonalne do zarobków.

To jednak nie koniec. Każde z tych fikcyjnych małżeństw może być przez sąd unieważnio­ne, w takim wypadku nigeryjscy oszuści stracą też prawo pobytu w Polsce, a więc nie będą mogli przebywać na terytorium Unii Europejski­ej. – To z kolei może sprawić, że poczują się oszukani i zażądają od swoich znajomych z Polski zwrotu pieniędzy z ogromnymi odsetkami i karami, grożąc im śmiercią w szczególni­e nieprzyjem­nych okolicznoś­ciach – ocenia Krystyna Kuźmicz, prywatna detektyw specjalizu­jąca się w sprawach kryminalny­ch. – Wynika to z zasad obowiązują­cych w tamtejszym kręgu kulturowym. Jeśli tak się stanie, prawdziwe problemy oszustów zaczną się dopiero po wyjściu z kryminału.

PS Nazwiska zmienione.

bohaterów

zostały

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland